- Przez pół roku działacze powtarzali mi, że jestem potrzebny zespołowi. To samo stwierdził przed wyjazdem na urlop Dan Petrescu - powiedział Majdan na łamach "Przeglądu Sportowego". - Tydzień temu przeczytałem w internecie, że Wisła prowadzi rozmowy z rumuńskim bramkarzem i bardzo mnie to zdziwiło. Gdy zapytałem o to w klubie, nie otrzymałem żadnej konkretnej odpowiedzi. Warunki mojej umowy były już, z wyjątkiem jednego szczegółu, ustalone, więc czekałem cierpliwie na ostateczne decyzje. I raptem w piątek podczas wizyty w klubie usłyszałem, że kontrakt ze mną nie zostanie przedłużony. To był dla mnie szok. Nie dlatego, że Wisła ze mnie rezygnuje, bo ma do tego prawo, lecz zbulwersował mnie sposób, w jaki załatwiono tę sprawę. Nie chcę używać ostrych słów, ale nie przypuszczałem, że tak zostanę potraktowany w klubie, któremu oddałem tyle zdrowia i serca - nie krył rozgoryczenia Majdan. - Uciekła mi jedna szansa wyjazdu do Turcji, bo menedżerom odpowiadałem, że pierwszą opcją jest dla mnie gra w Wiśle. W tym czasie Antalyaspor, w którym mógłbym występować z Jarkiem Bieniukiem i Piotrem Dziewickim znalazł innego bramkarza. Zainteresowanie moją osobą wykazywał jeszcze jeden turecki klub, ale to nic pewnego. Ze znalezieniem pracy w kraju będzie jednak kłopot. Dobre kluby nie szukają piłkarzy na tę pozycję - stwierdził Majdan.