"Kolejorz" jako jedyny z czołowej czwórki jeszcze nie stracił punktów w fazie finałowej. Wygrał trzy mecze, a doliczając dwa zwycięstwa z końcówki sezonu zasadniczego, ma ich pięć z rzędu. Między tymi potyczkami był też przegrany finał Pucharu Polski. Niemniej obecnie Lech znów prezentuje się solidnie, co daje dużą nadzieję na świetne widowisko w środę na stadionie Legii. - Nie każdy mecz można wygrać do zera, ale ważne, by w tych słabszych pokazać charakter i w ogóle wygrać. Tak było z Koroną. Później dwa razy wygraliśmy dość pewnie, a widać też, że wraca instynkt pod bramką, bo sporo strzelamy - mówi Makuszewski, który sam czeka na gola od listopada ubiegłego roku. W tym roku liczby zupełnie go nie bronią, brakuje w nich nie tylko goli, ale i asyst. Skrzydłowy "Kolejorza" miał jednak w niedzielę udział przy obu bramkach - po faulu na nim został podyktowany rzut wolny przed golem Marcina Robaka, zaś w drugiej połowie podał do Tomasza Kędziory, który wyłożył piłkę Łukaszowi Trałce. - Czułem się wyjątkowo dobrze, na rozgrzewce mówiłem, że jest szansa na bramkę. Niemoc wciąż trwa, instynkt snajpera nie jest jeszcze u mnie taki, jak u Marcina Robaka. Okazji miałem sporo, duże było tempo gry, często zmienialiśmy strony, a to dawało mi kolejne szanse - oceniał Makuszewski, który w całym spotkaniu oddał aż sześć strzałów. - Pierwszą bramkę zdobyliśmy w najgorszej sytuacji, jaką mieliśmy w połowie. Marcin Robak to typowy napastnik, umie się zastawiać, rozepchnąć, ale Dawid Kownacki też to potrafi. To skarb mieć dwóch takich w drużynie - przyznaje gracz Lecha. Legia, z którą poznaniacy zmierzą się w środę, ma jednak w swoim składzie Kaspera Hamalainena, a były gracz "Kolejorza" karcił już swoją dawną drużynę dwukrotnie, zawsze w ostatniej minucie. - Nie obawiamy się jego. Strzelił dwie bramki, ale każdy mecz jest inny, zadecyduje dyspozycja dnia. Mam nadzieję, że w meczu dwóch dobrych drużyn wygra Lech. Jedziemy tam po zwycięstwo - mówi Makuszewski. Lecha może urządzać też remis - zachowa wówczas punkt przewagi nad klubem z Warszawy, a nawet jeśli Jagiellonia wygra w Gdańsku, to zyska nad "Kolejorzem" tylko dwa punkty. Trzy wygrane w trzech ostatnich kolejkach, a Lech dwa razy zagra przy Bułgarskiej, spowodują wówczas, że mistrzostwo Polski trafi do Poznania. - Nie chcę kalkulować, nie nastawiam się, że pojedziemy tam po remis. Takie nastawianie się jest trochę błędne, bo celem jest zwycięstwo. Jeżeli strzelisz jedną, drugą bramkę, to dlaczego masz myśleć o remisie? - pyta gracz Lecha. - Wygląda na to, że walka o tytuł potrwa do ostatniej kolejki, bo nikt za bardzo nie chce tracić punktów. Przewaga jest minimalna, każde zwycięstwo przybliża do celu. O to będzie walka w środę - kończy zawodnik "Kolejorza". Andrzej Grupa Wyniki, terminarz i tabela grupy mistrzowskiej Ekstraklasy Wyniki, terminarz i tabela grupy spadkowej Ekstraklasy Ranking Ekstraklasy - kliknij!