Warta Poznań utrzymanie zapewniła sobie już kilka tygodni temu, przekraczając "magiczną" granicę 40 zdobytych punktów. Górnik jeszcze do niej nie dobił, ale sensacyjne zwycięstwo przy Bułgarskiej z Lechem w ostatnią niedzielę dało mu ogromny komfort. Gdyby też dziś wywalczył komplet punktów w starciu z inną poznańską drużyną, byłby już praktycznie pewny swego. Przewaga dziewięciu punktów nad Śląskiem na trzy kolejki przed końcem, nawet przy gorszym bilansie bezpośrednich spotkań, to wystraczająca zaliczka. Pomysł z ponownym zatrudnieniem Jana Urbana zdecydowanie więc się opłacił. Warta zaczęła odważnie, później dominował już Górnik Dziś zabrzanie zaczęli mecz z Wartą bardzo spokojnie. Może nawet za spokojnie, bo to goście początkowo dominowali w polu, aczkolwiek w żaden sposób nie przekładało się to na zagrożenie dla bramki Daniela Bielicy. Czas upływał, z boiska wiało nudą, jedni i drudzy dobrze się bronili. Sytuacja zaczęła się jednak zmieniać na korzyść zabrzan za sprawą Daisuke Yokoty. Japoński skrzydłowy Górnika nie bał się odważnie wchodzić w defensywę gości, podejmował pojedynki jeden na jednego. To on w 27. minucie na skraju pola karnego zabrał piłkę najbardziej aktywnemu wśród poznaniaków Kajetanowi Szmytowi i dośrodkował przed bramkę. Paweł Olkowski miał świetną okazję, złożył się do uderzenia głową, ale nie trafił w bramkę. Warta starała się wyprowadzać każdą akcję od bramkarza krótkimi podaniami, nie bała się pressingu zabrzan. Czasem można było jednak odnieść wrażenie, że sama się przy tym prosi o stratę, tak bardzo jej gracze ryzykowali. Gol w końcu rzeczywiście padł, ale nie po jakimś wielkim błędzie defensywy "Zielonych", a świetnej akcji gospodarzy. Yokota przeniósł piłkę na prawej stronie, odegrał do Lukasa Podolskiego. Były mistrz świata mógł uderzać z dystansu, co nie raz czynił, ale jednak cudownie zagrał "w uliczkę" do Damiana Rasaka, którego Miguel Luis zostawił bez opieki. A był gracz Wisły Płock wykorzystał sytuację sam na sam z Adrianem Lisem. Szalona końcówka pierwszej połowy. Warta straciła kolejnego obrońcę Ten gol dużo zmienił na boisku, bo gra wreszcie zrobiła się ciekawa. Poznaniacy mieli rzut wolny przed polem karnym, po którym Olkowski źle wybił piłkę, ale Luis uderzył z 10 metrów nad poprzeczką. Później bramkę w swoje 29. urodziny zdobył Adam Zreľák, ale w momencie podania był na spalonym. Wreszcie z dystansu mocno kropnął Jakub Kiełb, tyle że w środek bramki. Zabrzanie odpowiedzieli w szóstej doliczonej minucie dobrą okazją Olkowskiego, Lis nie dał się zaskoczyć. Sędzia Krzysztof Jakubik dołożył tyle minut, bo w 44. minucie po starciu z Podolskim mocno ucierpiał Dawid Szymonowicz - ostatni z trzech "żelaznych" defensorów Dawida Szulczka. Robert Ivanov i Dimitrios Stavropoulos już leczą kontuzję, teraz dołączył do nich Szymonowicz. Eksperymentalnie złożona defensywa poznaniaków była w drugiej połowie wystawiona na ciężką próbę. Czy Górnik Zabrze już się utrzymał? Zobacz tabelę Ekstraklasy Świetne zmiany w Górniku. I ten gol, który kibice zapamiętają na długo Górnik nie zadowolił się jednobramkowym prowadzeniem, po zmianie stron wciąż atakował. Nie były to ataki szalone, ale gospodarze mieli pełną kontrolę nad tym meczem. Warcie brakowało tego, z czego słynęła w tym sezonie: szybkiego przejścia do ataku po przechwycie piłki. Górnik na to nie pozwalał, na dodatek świetnie pilnował Zreľáka. Zdecydowanie więcej dały też zabrzanom zmiany, które przeprowadził Urban. W 66. minucie na boisku pojawili się Robert Dadok i Anthony van den Hurk - pierwszy podał, drugi z kilku metrów strzelił, ale Lis świetnie odbił futbolówkę nogą na róg. A po rzucie rożnym reprezentant Curaçao uderzył z trzech metrów, Lis jednak instynktownie odbił piłkę nogą. Górnik jednak dopiął swego - w 74. minucie piłkę na połowie boiska dostał Dadok, przebiegł kilkanaście metrów i zdecydował się na atomowy strzał. Piłka dostała dziwnej paraboli, zmyliła Lisa, który nie zdążył odbić się w swoją lewą stronę. Tylko dotknął futbolówki, a ta wpadła do siatki. Ten gol rozstrzygnął sprawę - Warta nie miała już możliwości odpowiedzieć dwoma trafieniami. Po dośrodkowaniach Konrada Matuszewskiego najpierw z bliska główkował niecelnie Wiktor Pleśnierowicz, później znacznie lepiej Enis Destan, ale Bielica zachował koncentrację. Górnik odpowiedział kolejnym strzałem Rasaka, tym razem z dystansu. Piłka przełamała ręce Lisa, a choć bramkarz gości zdołał ją złapać gdzieś w okolicy linii bramkowej, to sędzia Jakubik wskazał na środek boiska. Po interwencji VAR cofnął jednak decyzję. Górnik wygrał więc czwarty mecz z rzędu, czwarty raz Daniel Bielica był niepokonany. I dzięki temu zabrzanie na pewno pozostaną w Ekstraklasie.