W siedmiu dotychczas rozegranych meczach tej serii ekstraklasy piłkarze nie wykorzystali aż czterech rzutów karnych. Ciekawie zapowiadające się spotkanie na Łazienkowskiej opóźniło się prawie 10 minut, ponieważ przy okazji oprawy kibice Legii na jednej z trybun odpalili środki pirotechniczne. W efekcie tej kanonady dym zasłonił znaczną część boiska. Z kolei w drugiej połowie sędzia na chwilę przerwał zawody - tym razem race odpalili fani Cracovii. Oba gole już przed przerwą strzelił Javier Hernandez. Zwycięstwo ósmej w tabeli Cracovii mogło być jeszcze wyższe, ale w 65. minucie inny z hiszpańskich piłkarzy gości Airam Cabrera nie wykorzystał rzutu karnego - trafił w słupek. Od 77. minuty Legia grała w dziesiątkę - czerwoną kartkę zobaczył William Remy. Początkowo sędzia pokazał mu drugą żółtą (i w konsekwencji czerwoną), ale po skorzystaniu z pomocy VAR ponownie wezwał na boisko legionistę i skorygował nieco poprzednią decyzję. Zdecydował się ukarać obrońcę bezpośrednią czerwoną kartką (a nie drugą żółtą). Trener gospodarzy Ricardo Sa Pinto narzekał po meczu na zły stan murawy oraz pracę sędziego. "Może nie zasłużyliśmy dzisiaj na wygraną, ale na porażkę również nie" - dodał. Porażka jego zespołu sprawiła, że wicelider z Warszawy (42) traci do prowadzącej Lechii już cztery punkty. Piłkarze z Gdańska dzień wcześniej zremisowali w Kielcach z Koroną 0:0. Mogli wywalczyć zwycięstwo, ale na początku drugiej połowy współlider klasyfikacji strzelców Portugalczyk Flavio Paixao nie wykorzystał rzutu karnego. Trzecia z dorobkiem 39 punktów jest Jagiellonia Białystok. Aktualny wicemistrz kraju dzięki bramce Jakuba Wójcickiego w doliczonym czasie gry pokonał w sobotę walczącą o utrzymanie Wisłę Płock 1:0. Ekipa "Nafciarzy" czeka na zwycięstwo od 10 listopada. W niedzielę, oprócz spotkania Legii z Cracovią, odbyły się derby Dolnego Śląska. Emocji nie było, piłkarze Zagłębia Lubin pokonali u siebie Miedź Legnica 3:0, odnosząc drugie tegoroczne zwycięstwo (wcześniej 2:1 z Lechem w Poznaniu). Awansowali na dziewiąte miejsce. Z kolei dla trzynastego w tabeli beniaminka z Legnicy to druga w lutym porażka w takich rozmiarach (poprzednio u siebie z Jagiellonią Białystok). Powody do radości mają wreszcie fani zamykającego tabelę Zagłębia Sosnowiec. Beniaminek, głównie dzięki świetnej grze doświadczonego Szymona Pawłowskiego, pokonał w sobotę u siebie Arkę Gdynię 3:2 i powiększył swój dorobek do 15 punktów. Na zwycięstwo sosnowiczanie czekali bardzo długo - od 20 października. Na dodatek przegrali pięć poprzednich meczów i ich sytuacja w tabeli stawała się niemal dramatyczna. Do przerwy sobotniego meczu Zagłębie przegrywało 1:2, ale w 60. i 85. minucie gole dla gospodarzy strzelił Pawłowski. Zanim ustalił wynik, kilka minut wcześniej rzutu karnego nie wykorzystał Vamara Sanogo (nie trafił w bramkę). Gdynianie, zajmujący z 25 punktami 11. miejsce, po raz ostatni wygrali 26 listopada. "Narobiliśmy sobie bardzo dużo kłopotów. Zaczynamy patrzeć w dół tabeli i robi się niebezpiecznie" - przyznał ich trener Zbigniew Smółka. W piątek odbyły się tradycyjnie dwa mecze. Pogoń, choć przegrywała 0:1 po golu z rzutu karnego Igora Angulo (13. trafienie w sezonie, zrównał się z Paixao), pokonała w Szczecinie Górnika Zabrze 3:1. W ten sposób odniosła ósme z rzędu zwycięstwo u siebie. "Portowcy" mają 34 pkt i zajmują szóste miejsce, zabrzanie pozostali z dorobkiem 20. Ciekawie miało być w Gliwicach, gdzie naprzeciw siebie stanęły drużyny były selekcjonerów reprezentacji Polski - Piast Waldemara Fornalika i Lech Poznań Adama Nawałki. Emocji jednak nie było, gospodarze wygrali aż 4:0. W doliczonym czasie gry rozmiary porażki Lecha mógł zmniejszyć Petro Tiba, ale jego strzał z rzutu karnego obronił Frantisek Plach. To druga w tym roku ligowa porażka "Kolejorza" i w efekcie spadek na siódme miejsce - 33 pkt. Piast awansował na piąte - 34. Kolejkę zakończy poniedziałkowe starcie Wisły Kraków ze Śląskiem Wrocław.