Lotto Ekstraklasa - sprawdź terminarz, wyniki, strzelców oraz tabelę! Blamaż Skorży Krótka wakacyjna przerwa dla klubów Ekstraklasy wystarczyła, aby w kilku z nich doszło do ciekawych trenerskich zmian. Marząca o grze w europejskich pucharach Pogoń Szczecin po rozstaniu z Kazimierzem Moskalem zgłosiła się do Macieja Skorży. Jeden z najbardziej utytułowanych ekstraklasowych trenerów ostatniej dekady, były szkoleniowiec Wisły, Legii oraz Lecha, miał wynieść "Portowców" na wyższy poziom. Skorża nie będzie jednak dobrze wspominał swojego pobytu na Pomorzu. Z Pogonią pracował niespełna pięć miesięcy, a z 14 meczów ligowych wygrał zaledwie dwa. Z nim na ławce "Portowcy" nie wygrali ani jednego meczu w Szczecinie. Marazm Pogoń sprawił, że zwolnienie Skorży było chyba jedynym takim ruchem jesienią w Ekstraklasie, które nie spotkało się z oporem i krytyką kibiców. Masowe zwolnienia Inaczej było z pozostałymi zwolnieniami, których w pierwszej części sezonu nie brakowało. Pracę straciło aż ośmiu szkoleniowców. Najgłośniej dyskutowane były zwolnienia Jacka Magiery z Legii, Piotra Stokowca z Zagłębia oraz Radosława Mroczkowskiego z Sandecji. Magiera miał być trenerem na lata, a dwa tygodnie później otrzymał wymówienie. Stokowiec, który pracował najdłużej spośród całej społeczności ekstraklasowych trenerów, został zwolniony w chwili, kiedy "Miedziowi" zajmowali ósme miejsce w tabeli. Mroczkowski, który wprowadził nowosądecki klub do Ekstraklasy, padł ofiarą własnych sukcesów. Przy przeciętnej, ażeby nie powiedzieć słabej, kadrze bardzo dobrze rozpoczął sezon, ale potem, za serię meczów bez zwycięstwa zapłacił głową. Powrót z przytupem, czyli Górnik w Ekstraklasie Jeszcze lepiej sezon rozpoczął drugi z beniaminków - Górnik Zabrze. Zespół, który "rzutem na taśmę" wywalczył premię do Ekstraklasy imponował obserwatorom oraz kibicom. Złożony z młodych zawodników z regionu i wzmocniony duetem hiszpańskich piłkarzy Górnik rozpoczął sezon od zwycięstwa z Legią, a niedługo potem został liderem tabeli. Tomasz Loska, Mateusz Wieteska, Szymon Żurkowski, Rafał Kurzawa i Damian Kądzior regularnie byli wybierani do najlepszych jedenastek kolejki. Dwaj ostatni otrzymali nawet powołania do reprezentacji Polski. Po 21 meczach zabrzanie zajmują trzecie miejsce w tabeli i jeśli zimą nie stracą najlepszych zawodników, mogą być realnym kandydatem do walki o ligowe podium. Pomogą z pewnością kibice, bo stadion Górnika, choć niedokończony, wypełnia się niemal za każdym razem. Tylko raz zdarzyło się, że na obiekcie im. Ernesta Pohla zasiadło mniej niż 20 tysięcy fanów. Warto zauważyć jednak, że wspomniane spotkanie odbyło się w poniedziałek i 17 tysięcy ludzi na trybunach należy traktować jako gigantyczny sukces. Debiut VAR-u Wraz z Górnikiem do Ekstraklasy wszedł także system wideoweryfikacji VAR. O technologii można mieć różne zdanie, ale nie można zaprzeczyć tezie, że było to przełomowe wydarzenie dla naszej ligi. Początki nie były łatwe. Mimo "pomocy" VAR-u sędziowie popełniali fatalne błędy. Przykładem jest decyzja Szymona Marciniaka, który po obejrzeniu kilku powtórek wideo podyktował absurdalny rzut karny dla Śląska w meczu z Cracovią. Im dalej w las, tym było lepiej. Użycie wideo-weryfikacji było znacznie krótsze, a i trafnych decyzji było więcej niż mniej. Niestety, nie brakuje też sytuacji, w których sędziowie asekuracyjnie nie używają gwizdka w ewidentnych sytuacjach, aby za chwilę, po obejrzeniu powtórki, podjąć właściwą decyzję - przykładem były ostatnie rzuty karne dyktowane w meczach Wisła - Górnik (sędzia Daniel Stefański) oraz Legia - Wisła Płock (sędzia Tomasz Musiał). Chuligani w akcji Pirotechnika na meczach Ekstraklasy nie jest niczym nowym, ale to ostatnie kolejki pierwszej części trwającego sezonu przyniosły skandaliczne wydarzenia na trybunach. Przy okazji meczu Legia - Górnik arbiter dwukrotnie przerywał spotkanie z powodu zadymienia na murawie (łącznie około 12 minut). Jeszcze gorzej było podczas Wielkich Derbów Krakowa, gdzie do zadymienia obiektu doszła jeszcze sprawa "ostrzelania" racami fanów gości. Poruszenie w środowisku było ogromne i jest nadzieja, że wkrótce powstaną przepisy, które pozwolą wyeliminować patologiczne zjawiska z trybun. Kamil Kania