Tydzień temu Widzew sprawił sporą niespodziankę i pokonał w Poznaniu Lech 3:1. W łódzkiej drużynie wygranej nie przeceniali i podkreślali, że będzie dopiero wartościowa, jeśli uda się w sobotę pokonać Radomiaka. I przypominali, że nie tak dawno Widzew u siebie przegrał z Wartą Poznań. Wygraną z Lechem jakby "odrobił" tamtą wpadkę. Radomiak przed spotkaniem w Łodzi zmienił trenera i wszystkie analizy gry rywali prowadzone przez sztab gospodarzy wzięły w łeb. Daniel Myśliwiec, szkoleniowiec Widzewa nie miał bowiem pojęcia, jak teraz zagrają rywale. Wiedział jedno - Maciej Kędziorek, nowy trener radomian to specjalista od stałych fragmentów i przez te kilka dni pracy mógł skupić się na rzutach rożnych lub wolnych, by w ten sposób zaskoczyć łodzian. A ma do tego dobrych wykonawców - świetnie czujących się w powietrzu Pedro Henrique i Rafaela Rossiego. Przed meczem w Łodzi zaczął padać śnieg, ale nie wyglądało na to, by mecz był zagrożony. Pierwsza okazja do sprawdzenia się ze stałych fragmentów była w piątej minucie. Dwa rzuty rożne Radomiaka, ale skończyło się na kilku zablokowanych strzałach. Goście jednak przejęli inicjatywę i na początku mieli przewagę. Rafał Wolski, na szczęście dla łodzian, kopnął niecelnie w dziesiątej minucie. Radomiak wypunktował Widzew do przerwy Po około dwudziestu minutach i przymusowej przerwie - trwała reanimacja kibica na trybunach - gospodarze zaczęli grać lepiej. Kilka razy zagotowało się w polu karnym Radomiaka, ale brakowało groźnych strzałów - kończyło się na niedokładnych podaniach. Radomiak czekał na kontratak i w końcu miał znakomitą okazję. Na bramkę Widzew pobiegł Edi Semedo, miał przed sobą Henricha Ravasa, ale bramkarz Widzewa wygrał ten pojedynek. Tyle że piłka trafiła pod nogi Lisandro Semedo, a ten pewnym strzałem trafił do siatki. Tuż przed przerwą łodzianie mieli rzut wolny z boku pola karnego, ale Fabio Nunes nie trafił w bramkę. W doliczonym czasie Radomiak zadał drugi cios. Pedro Henrique doszedł do piłki z prawej strony i dośrodkował w pole karne, a tam do Ediego Semedo nie zdążył doskoczyć Paweł Zieliński i było 0:2. Widzew próbował odrobić straty i na początku drugiej połowy stworzył okazję. Po strzale Frana Alvareza Albert Posiadała złapał jednak piłkę. Uderzenie Andresja Ciganiksa było z kolei niecelne. Najbliżej gola gospodarze byli w 72. minucie, kiedy po strzale zza pola karnego Pawła Zielińskiego piłka trafiła w słupek, a Fran Alvarez dobił tylko w boczną siatkę. Łodzianie atakowali, naciskali, a Radomiak z zimną krwią wykorzystał okazję do kontrataku. Po szybkiej akcji trzech na trzech piłka trafiła do Rafała Wolskiego, który kopnął na 3:0.