- Nie powiem, że byłem pewny powołania, ale na pewno na nie liczyłem - komentuje decyzję selekcjonera. Przypadek pomocnika Wisły jest przykładem na żelazną konsekwencję Leo Beenhakkera. Selekcjoner powoływał go niezależnie od wzlotów i upadków ligowej formy "Łobo". - Dobrze, że selekcjoner tak mocno daje nam do zrozumienia, że stawia na danego zawodnika.. Faktycznie, jest w tym bardzo konsekwentny. Ale wówczas piłkarz się pewniej czuje - tłumaczy gracz Wisły - Zresztą w tych meczach kadry, w których wystąpiłem, nie zawiodłem trenera. - uważa piłkarz. Niektórzy w Krakowie twierdzą, że gdyby rozegrać teraz mecz Wisła-Polska, można by się przekonać, że więcej Wiślaków zasługuje na grę w kadrze. Łobodziński się śmieje, ale przyznaje: - Patrząc na drużynę Wisły, można było liczyć na dużo więcej powołań. W kręgu zainteresowań selekcjonera był i Arek Głowacki i Marcin Baszczyński, Paweł Brożek czy Marek Zieńczuk. Całą jedenastkę można by z tego stworzyć. Wydaje mi się jednak, że czterech zawodników z jednego polskiego klubu, to i tak jest dobry wynik -mówi "Łobo". Wiślak twierdzi, że Beenhakker miał po prostu kłopot bogactwa: - Myślę, że trener ma ogromny wybór jeśli chodzi o blok obronny. Jeśli w kadrze znalazłby się taki Głowacki, to ktoś zapytałby, czemu nie ma innych? Choć muszę potwierdzić, że Arek jest teraz w dobrej formie. Ale trzeba Beenhakkerowi zaufać - podkreśla. Szansa wyjazdu na Euro będzie dla Łobodzińskiego dodatkową motywacją do gry na wysokim poziomie aż do ostatniego meczu sezonu. Nawet jeśli Wisła zdobędzie w ten weekend koronę mistrzowską, Łobo" ma jeszcze wiele do udowodnienia. Zarówno selekcjonerowi, jak i trenerowi Wisły, Maciejowi Skorży: - Ja w tym mistrzostwie wielkiego udziału nie mam - twierdzi - Dlatego chciałbym jeszcze się wykazać przed końcem sezonu. Justyna Krupa, Kraków