ŁKS swoje mecze ma rozgrywać w Bełchatowie. W klubie mają jednak nadzieję, że w ostateczności nie będzie to konieczne. - Nastąpił spory postęp w sprawie budowy nowego stadionu w Łodzi i jest to bardzo optymistyczny prognostyk. Bełchatów to plan awaryjny. Mamy obawy, że będziemy tam grali, ale liczymy, że rozwiążemy to inaczej - mówił pod koniec maja w wywiadzie dla nas Tomasz Wieszczycki, dyrektor sportowy klubu. Jak zadecydowała w środę Komisja Licencyjna PZPN, ŁKS nie będzie grał na własnym obiekcie przy alei Unii. Desperackie próby wyremontowania i modernizacji stadionu na ostatnią chwilę nie przyniosły zamierzonego efektu, choć... - Jak tylko skończymy wszelkie prace, to ponownie zaprosimy ludzi z PZPN i spróbujemy ich przekonać, abyśmy grali w Łodzi. Liczymy, że w Bełchatowie odbędzie się nasz jeden mecz, może dwa. A może terminarz ułoży się dla nas bardzo korzystnie i nie będzie to w ogóle konieczne? - zastanawia się w rozmowie z serwisem INTERIA.PL Jarosław Paradowski, rzecznik klubu. W chwili obecnej na stadionie przy alei Unii trwa walka z czasem. Pewne jest, że nie uda się zakończyć prac przed rozpoczęciem rozgrywek, ale każdy dzień może okazać się na wagę złota. Główna zmiana, to postawienie przenośnej, krytej trybuny za bramką "pod zegarem". Na stadionie znajduje się obecnie 400 miejsc zadaszonych, wymóg wynosi tysiąc. Do tego spora liczba działań już mniej istotnych... i to, zdaniem władz klubu, ma wystarczyć na Ekstraklasę. Jak się dowiedzieliśmy, ŁKS ma znajdować się pod nadzorem finansowym. Klub przedstawił w raporcie szczegółową analizę i wykazał wszystkie długi. Regularnie są one regulowane, ale na dzień dzisiejszy wynoszą ok. 700 tysięcy złotych. - Niezależnie od tego, czy prezentuje się szczegółowy harmonogram spłaty zadłużenia, klub otrzymuje taki nadzór. Przez najbliższy rok PZPN będzie miał nas na oku - mówi Paradowski. Łódzki klub bardzo skrupulatnie przygotowywał wniosek licencyjny, pracował nad nim od kilku miesięcy. Nikt nie mógł sobie pozwolić na powtórzenie błędów sprzed lat. Wizytujący siedzibę związku Tomasz Kłos usłyszał nawet, że ŁKS od dawna nie przygotował wniosku na tak wysokim poziomie. - Wszelkie dokumenty kompletowaliśmy przez trzy miesiące. Oddaliśmy nie spis kartek, ale po prostu książkę. Dlatego też byliśmy pewni, że w środę usłyszymy dobre wieści - kończy Paradowski. W stosunku do Podbeskidzia Bielsko-Biała komisja stwierdziła, że klub nie spełnia warunków zawartych w podręczniku licencyjnym i uchwałach PZPN w zakresie infrastruktury stadionowej. Ponadto klub jest stowarzyszeniem kultury fizycznej, a nie spółką akcyjną, a taki obowiązek wynika z art. 15. ust. 3 Ustawy o Sporcie Kwalifikowanym. Decyzje zostały podjęte jednogłośnie. Od decyzji komisji klubom przysługuje odwołanie do Komisji Odwoławczej ds. Licencji Klubowych w terminie pięciu dni od otrzymania uzasadnienia.