Na szczęście świadomy jest tego również sam zainteresowany. Już w niedzielę zjazd PZPN. Poda się pan do dymisji? Michał Listkiewicz: - Na tym zjeździe jeszcze nie. Zaproponuję za to pakiet antykorupcyjny, bo przespaliśmy walkę z tym problemem i trzeba to nadrabiać. Chcę też jak najszybciej doprowadzić do zjazdu wyborczego. I może nas pan zapewnić, że nie będzie znów kandydował? - Instynkt samozachowawczy mówi mi, że nie. Ale zostawia pan sobie furtkę? - Myślę, że powiedziałem wam już za dużo. Opuszczę fotel prezesa i skupię się na pracy nad projektem EURO 2012. To kiedy pana pożegnamy? - Realny termin zjazdu to końcówka wakacji, przełom sierpnia i września. Wprawdzie już słyszałem głosy działaczy, że może później, bo wakacji szkoda, ale to mnie nie przekonuje. Trudno, najwyżej w tym roku wakacji nie będzie. Las płonie, więc trzeba go gasić. Kto po panu? - Mówiło się o Janie Krzysztofie Bieleckim. Byłby dobrym kandydatem, ale raczej nie chce kandydować. Kasperczak? - Legendarna postać, ale bardziej trener niż menedżer. A do zarządzania związkiem przydałby się ktoś z doświadczeniem w zarządzaniu. PZPN obudził się za późno, aby w tym składzie mieć moralne prawo do walki z korupcją. Jak można było pozwolić, żeby korupcja zamordowała polską piłkę? - Niemal na każdym stadionie słyszę "Jebać PZPN". Warto przypomnieć, skąd się to wzięło. Hasło ma 15 lat, a zaczęło się od odebrania Legii mistrzostwa Polski w 1993. Właśnie za podejrzenia o korupcję. Efekt? "Jebać PZPN" to ulubione hasło do dzisiaj, a pan Ryszard Kulesza dogorywa w szpitalu, zaszczuty za to, że odważył się podnieść rękę na Legię. Nie mówię, że zachorował tylko dlatego, bo odebrał tytuł Legii, ale cała nagonka na pewno przyśpieszyła postępy choroby. Ale odebranie Legii mistrzostwa to kropla w morzu tego, co trzeba było zrobić. - A ukaranie Szczakowianki za aferę barażową? Najpierw wszyscy nas chwalili, ale później, kiedy do akcji wkroczyli prawnicy, przestało być wesoło. Mówiono, że to sąd kapturowy, klub domagał się w sądzie odszkodowania. Ledwo, ledwo wywinęliśmy się od zapłacenia 9 milionów złotych. Dzięki Bogu w lipcu 2003 roku weszło prawo antykorupcyjne i teraz można już wiele zrobić. Ale wy zrobiliście bardzo niewiele, nawet po wprowadzeniu tego prawa. Dlaczego? Ze strachu? - W dużej mierze tak. Mieliśmy w pamięci, z jak wielką agresją spotkało się działanie związku w sprawie Legii i brakło odwagi, żeby znów wejść na wojenną ścieżkę. Tylko że wasz grzech zaniechania doprowadził do tego, że taki Dariusz Wdowczyk miał czelność pojechać prosto z prokuratury do Gdańska i usiąść na ławce trenerskiej. Ośmieszył siebie, klub i PZPN... - To racja. Dużym błędem było niezawieszenie mu licencji jeszcze przed tym nieszczęsnym meczem. Tłumaczenie odpowiedzialnego za to Jurka Engela jest takie, że członkowie komisji nie zdążyliby się zebrać. Nikt się nie spodziewał, że Wdowczyk pojedzie na ten mecz. I że klub mu na to pozwoli. Zaraz powiecie, że to demagogia, ale czy można mieć pretensje do Zbigniewa Religi, byłego ministra zdrowia, za to, że w szpitalach jest korupcja? Albo tak święta instytucja jak Polski Komitet Olimpijski? Pewnie prezes Nurowski rzuci się na mnie za te słowa, ale w ścisłych władzach PKOl byli ludzie, którzy nie tylko mają zarzuty korupcyjne, ale do dzisiaj przebywają w więzieniach. I co? Nikt nie żąda dymisji zarządu PKOl. W wielu krajach standardy są inne. W Belgii, gdy pedofil uciekł z więzienia, to minister spraw wewnętrznych natychmiast podał się do dymisji. To dlaczego w Polsce nie chcecie wprowadzić takich standardów? - Nie rezygnowałem, bo chciałem do końca doprowadzić dzieło organizacji EURO 2012. Tylko że przez to zaniedbałem sprawy krajowe. I za to teraz płacę. A propos EURO. Odbiorą nam? - Nie odbiorą. Włosi, którzy mają na EURO ochotę, obejdą się smakiem. Platini już im powiedział, że nie dostaną tej imprezy. Na razie niewiele się dzieje. Stadiony, drogi... - Stadiony będą, a drogi pewnie nie. Przynajmniej nie wszystkie. Ale EURO nie stracimy! Niedawno prokurator Olejnik nazwał PZPN mafią. Pan jest trochę jak Al Capone, też pali pan cygara. - Za słowa o mafii prokurator Olejnik odpowie w sądzie. A co do cygar. Palę te z dolnych półek, po 10 franków za paczkę. Nauczyłem się przypadkiem. Przed meczem Polska - Słowacja za Apostela ktoś podarował Kazimierzowi Górskiemu paczkę cygar kubańskich. Kazio mówi tak: - Panie Misiu, co z tymi cygarami zrobić? A ja mu na to: - Prezesie, po każdym golu dla Polski palimy po jednym. Ryzyko wydawało się małe, bo wtedy słabo graliśmy. A tu wygrywamy 5:1. No i wypaliliśmy po pięć, aż w końcu Kazio mówi do mnie: - Panie Misiu, po tych cygarach taki miły szmerek czuję... No i tak zacząłem palić cygara. Rozmawiali: Stanisław Drozdowski, Andrzej Kostyra, Piotr Koźmiński