"Z powodu restrykcji ekonomicznych i praktycznie zamkniętego stadionu i tym samym tak ważnych wpływów z biletów klub stracił w tym sezonie już 10 milionów euro" - powiedział prezes Malmoe FF (MFF) Anders Palsson. Dlatego jak wyjaśnił celem nadrzędnym jego klubu jest awans do fazy grupowej LE co może przynieść pokaźne pieniądze. "Jedyne, na które możemy na razie liczyć, ponieważ nie wiemy jak będzie wyglądać jesień i restrykcje dotyczące ilości kibiców na stadionie. Nie tylko liga, lecz dalsze mecze w LE stoją pod znakiem dużych strat, więc premie za awans są tutaj bardzo ważne". Szwedzcy bukmacherzy oceniają szanse na wygraną MFF na 62 procent natomiast Cracovii na 17. Ich zdaniem MFF "idzie jak czołg" po tytuł mistrza kraju, nie przegrał sześciu ostatnich meczów i jest bardzo silny na własnym boisku - dla Cracovii grającej na wyjeździe będzie to raczej bardzo trudny przeciwnik. Dodali jednak, że polski zespół jest obecnie w formie, znany jest z waleczności i też chce kawałek finansowego tortu od UEFA, więc "do Malmoe przyjedzie zdecydowany na wszystko i zmotywowany wojownik". "Pomimo że jesteśmy faworytami to nie można oceniać przeciwnika przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Obecny format z tylko jednym spotkaniem jest niebezpieczny, ponieważ futbol słynie z nieprzewidywanych sytuacji i wyników. Przy popełnieniu błędu nie będzie już szans na odrobienie go w rewanżu" - powiedział trener szwedzkiej drużyny Jon Dahl Tomasson. Malmoe boryka się też z kontuzjami i w meczu w niedzielę z Falkenberg nie grało czterech kluczowych zawodników: Ola Toivonen, Johan Dahlin, Rasmus Bengtsson i Bonke Innocent. "Przechodzą intensywną rehabilitację i trenują indywidualnie. Innocent na pewno nie zagra w czwartek" - wyjaśnił szkoleniowiec na łamach dziennika "Expressen". Jego zdaniem Cracovia została stosunkowo gruntownie rozpracowana. "Mogę wymienić nawet 10 zawodników, którzy wybiegną na boisko w pierwszym składzie" - dodał. Lokalny dziennik "Sydsvenska Dagbladet" już od kilku dni zajmuje się meczem, który będzie dużym wydarzeniem dla miasta. Dziennikarz gazety Fredrik Lindstrand zajmujący się historią futbolu zauważył, że Cracovia ma dodatkową motywację, gdyż obie drużyny spotkały się ostatnim razem 6 kwietnia 1923 roku też w Malmoe. Wygrali wtedy gospodarze 2-1, prowadząc bardzo brutalną grę, ale do przerwy to Cracovia dominowała i prowadziła po bramce Zygmunta Chruścińskiego - będzie to więc swego rodzaju rewanż za porażkę sprzed lat. Problemem dla Cracovii była wtedy pogoda z niską temperaturą i wiatrem. W czwartek nie będzie lepiej. Szwedzki instytut meteorologiczny przewiduje w godzinach meczu 15 stopni, chłodny wiatr z prędkością 6 metrów na sekundę i obfity deszcz. Jak pisał "Przegląd Sportowy" 13 kwietnia 1923 roku - co przypomniała szwedzka gazeta - gra miała przebieg anormalny wskutek zimnego i bardzo silnego wichru. Nawet najbardziej doświadczeni gracze nie mogli opanować piłki. Przed 97 laty mecz oglądało ponad tysiąc widzów. Teraz na stadionie o pojemności 21 tysięcy będzie mogło przebywać ze względu na restrykcje epidemiologiczne tylko 50 osób. Jak powiedział Palsson: "z tego powodu jedynym pewnym zarobkiem będą prawa do transmisji telewizyjnej, a ewentualnym, na który liczymy, premia za awans do następnej rundy". Zbigniew Kuczyński