Na ten moment w Częstochowie kibice, piłkarze i działacze Rakowa czekali niecierpliwie. Nie ma drużyny, która bardziej zaszłaby im za skórę niż Cracovia. W poprzednim sezonie krakowianie zremisowali pod Jasną Górą 1-1 i w ten sposób otworzyli drogę do mistrzostwa Lechowi Poznań. W tym sezonie Raków gra jak z nut. Jednym z dwóch zespołów, którym udało się wygrać z zespołem trenera Marka Papszuna jest właśnie Cracovia. I to jak wygrała - przy ul. Kałuży upokorzyła częstochowian i rozbiła ich aż 3-0. Tak wysoko Raków nie zwykł przegrywać. Raków żądny rewanżu To pokazuje, jak duża była chęć rewanżu na Cracovii, która tradycyjnie gra w kratkę. W tym roku dwa mecze wygrała, dwa przegrała i trzy zremisowała. Przewagę nad strefą spadkową ma raczej bezpieczną (osiem punktów), ale strata do trzeciego miejsca jest niewiele mniejsza (sześć "oczek"). W drużynie gospodarzy zabrakło miejsca w podstawowym składzie dla Bena Ledermana, jednego z dwóch graczy z polskiej ligi powołanych do reprezentacji Polski przez Fernando Santosa. Gospodarze od początku rzucili się na rywali i już po 20 sekundach mogli prowadzić, ale okazji nie wykorzystał Vladislavs Gutkovskis. Cracovia próbowała przeciwstawić się agresją i ostrą grą. Nie minęło siedem minut, a dwóch zawodników zobaczyło żółte kartki, a trzeci przed upływem kwadransa. Prezent dla Rakoczego Raków nie potrafił poradzić sobie ze zmasowaną obroną Cracovii, za to jego piłkarze popełniali najbardziej proste błędy. Stratos Svarnas podał pod nogi Michała Rakoczego, a ten skorzystał z prezentu i goście objęli prowadzenie. Szybko powinien wyrównać Gutkovskis, ale fatalnie spudłował, choć był około dwa metry od bramki. Przewaga Rakowa rosła, piłkarze lidera próbowali rozerwać indywidualnymi akcjami, ale bezskutecznie. W polu karnym było tylu zawodników Cracovii, że zawsze znalazł się jeden, który zablokował lub wybił piłkę. Aż do 38. minuty. Wtedy Tudor kolejny raz stworzył dogodną okazję Gutkovskisowi i Łotysz w końcu ją wykorzystał. Atomowym strzałem pokonał Karola Niemczyckiego. Raków pokazał moc Od początku drugiej połowy gospodarze mocno zaatakowali i znów zamykali rywali w polu karnym. Kolejną okazję miał Gutkovskis, ale ją zmarnował. Po strzale Iviego Lopeza i rykoszecie piłka minęła bramkę. Było coraz goręcej pod bramką Cracovii. Świetnie grał Tudor i to właśnie po jego akcji Raków objął prowadzenie. Chorwat podał z prawej strony, a Bartosz Nowak kopnął do siatki. Dopiero wtedy Cracovii udało się coś zdziałać w ofensywie, ale to było za mało na wyrównującego gola. Zwłaszcza, że za chwilę Raków podwyższył. Pięknego gola z rzutu wolnego zdobył Lopez. Hiszpan kopnął bardzo mocno i choć Niemczycki sięgnął piłkę, to nie zdołał jej wybić poza bramkę. Chwilę później pomocnik Rakowa znów piekielnie mocno uderzył, ale minimalnie niecelnie. Gospodarze nie poprzestali na tym. Wyprowadzili kontratak, ale Paweł Jaroszyński sfaulował w polu karnym Marcina Cebulę. Sam poszkodowany postawił piłkę na jedenastym metrze i pewnie pokonał Niemczyckiego. 4:1!