Ruch na Stadion Śląski wrócił po 14 latach. W sezonie 2008/2009 rozegrał tu siedem spotkań ligowych i finał Pucharu Polski (przegrany 0:1 z Lechem Poznań). Na Wielkie Derby Śląska z Górnikiem Zabrze przyszło wtedy 40 tysięcy osób. Jeśli sięgnąć głębiej do historii, to chorzowianie w "Kotle czarownic" świętowali dziesiąte mistrzostwo Polski, kiedy w 1968 roku pokonali Górnika Zabrze. W sumie rozegrali tu 46 meczów - 21 wygrali, a 16 przegrali (dziewięć remisów). Ostatni raz w Chorzowie, ale u siebie, czyli przy ul. Cichej Ruch zagrał niemal równo rok temu - 29 października. Potem stadion nie był dopuszczony do użytku i "Niebiescy" korzystali z gościny w Gliwicach. Teraz wracają do Chorzowa, ale na Stadion Śląski i od razu poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko - podejmowali lidera z Wrocławia, a sami zajmują przedostatnie miejsce. Odzew wśród kibiców Ruchu był ogromny - wypełnili niemal wszystkie dostępne miejsca. Ruch - Śląsk. Lider grał do końca Faworytem byli goście. Z dziewięciu meczów wygrali osiem, a tydzień temu rozbili Legię Warszawa aż 4:0. Ruch też ma passę dziewięciu spotkań, tyle że bez zwycięstwa. I bardzo chciałby tę fatalną serię przerwać. Tyle że to Śląsk od początku zaatakował i już w czwartej minucie objął prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Petra Schwarza nikt nie pilnował Łukasza Bejgera i było 1:0. Ruch próbował się szybko odgryźć, ale miał z tym problemy. Śląsk ustawił dwie linie obronne i umiejętnie gasił próby rywali. W 15. minucie doszło do starcia Patryka Janasika z Tomaszem Wójtowiczem. Pomocnik Ruchu upadł, VAR po długim namyśle zasygnalizował sędziemu możliwość faulu w polu karnym, Paweł Raczkowski sprawdził i podyktował jedenastkę. Daniel Szczepan pewnie ją wykorzystał. I Śląsk ponownie ruszył do ataków. Rzut wolny z podobnego miejsca, z którego padł gol, ale Ruch wyciągnął wnioski. Po chwili strzał Patricka Olsena i z kłopotami obronił Krzysztof Kamiński. Później gra się wyrównała, ale ucierpiał poziom meczu, bo okazji było jak na lekarstwo. Dopiero w 42. minucie mocno strzelił Schwarz, ale Kamiński obronił. W odpowiedzi z pola karnego uderzył Tomasz Swędrowski prosto w ręce Rafała Leszczyńskiego. W doliczonym czasie Śląsk jednak pokazał, jak potrafi być groźny. Pięciu piłkarzy - Exposito, Samiec-Talar, Olsen, Schwarz brało udział w akcji, a wykończył ją Mattias Nahuel. Ruch - Śląsk. Poturbowany Szczepan się nie myli Tym razem po strzeleniu drugiej bramki Śląsk nie cofnął się jak po pierwszej. Próbował dobić rywala, ale i Ruch się nie poddał. Tyle że defensywy nie popełniały większych błędów i gra toczyła się w środku boiska. Minęło 20 minut i drużyny oddały po jednym strzale. Groźnie w końcu było w 67. minucie. Po podaniu z rzutu rożnego piłkę głową strącił Tomas Podstawski, ale ta minęła bramkę. Ruch przejął inicjatywę, zaczął coraz mocniej naciskać, ale dogodnych sytuacji nie tworzył. Aż do 78. minuty, kiedy po podaniu Kozaka Leszczyński staranował Szczepana i sędzia Raczkowski podyktował drugi rzut karny. Poturbowany napastnik Ruchu postanowił drugi raz strzelić z jedenastu metrów i ponownie stanął na wysokości zadania. W trzeciej minucie dolicoznego czasu po podaniu Exposito "piłkę meczową" miał Michał Rzuchowski, ale uderzył głową obok bramki. Śląsk kończył w dziesieciu po czerwonej kartce dla Petera Pokornego.