Mimo wszystko to było ważniejsze spotkanie dla mistrza Polski. Do liderującego Śląska tracił już osiem punktów i porażka we Wrocławiu stawiłaby pod znakiem zapytania szanse na obronę tytułu. Raków mierzył się z zespołem, niepokonanym od trzynastu meczów, który nie przegrał już od niemal czterech miesięcy. Raków, mimo że ma dość szeroki skład, to jednak gra w europejskich pucharach odbija się na wynikach w lidze. W Lidze Europy ostatnio błysnął i pokonał na wyjeździe Sturm Graz, a na dodatek stworzył całkiem sporo okazji. W ekstraklasie z pięciu ostatnich meczów wygrał tylko jedno. We Wrocławiu częstochowianie zagrali w innym składzie niż w czwartek. Po kontuzji wrócił Stratos Svarnas, a po pauzie za kartki Bogdan Racovitan, a na ławkę rezerwowych trafili Marcin Cebula, Milan Rundić i Deian Sorescu. Nie było też Johna Yeboaha, byłego piłkarza Śląska. Dominacja Rakowa w pierwszej połowie Początek spotkania należał do gości. Łatwo przedostawali się pod pole karne gospodarzy i po jednej z akcji głową uderzył Racovitan, ale Rafał Leszczyński bez kłopotów złapał piłkę. W odpowiedzi celnie uderzył Mateusz Żukowski, jednak wciąż było 0:0. Raków prowadził grę, a Śląsk był w defensywie i próbował wystrzegać się błędów. Jednak w 24. minucie defensywa lidera zawiodła. Raków długo rozgrywał pod polem karnym Śląska - w końcu dośrodkował Fran Tudor, w piłkę nie trafił Alex Petkov, a Sonny Kittel nie miał problemów, by kopnąć do siatki. 0:1. Gospodarze nie potrafili zareagować. Gra wciąż głównie toczyła się na połowie Śląska i to Raków był bliski drugiej bramki niż wrocławianie wyrównania. Tudor, Kittel i Srdjan Plavsić stwarzali zagrożenie, jednak kolejnych goli nie było. Śląsk wykorzystał błąd Rakowa Po zmianie stron nadal lepiej grał Raków. Łatwo przedzierał się w okolice pola karnego. Kilka razy Plavsić zaatakował lewą stroną, ale podania nie docierały do kolegów. W końcu i Śląsk zaczął stwarzać okazje. Po rzucie rożnym Petra Schwarza Petkow nie zdołał oddać mocnego strzału i skończyło się na strachu. Lider się starał, mistrz kontrolował mecz. Nie stwarzał jednak okazji, by rozstrzygnąć losy meczu, a jedna bramka to nie była aż tak duża zaliczka. I w końcu Raków popełnił szkolny błąd. W 67. minucie Piotr Samiec-Talar wygrał pojedynek ze Svarnasem i wykorzystał to, że Vladan Kovacević niepotrzebnie był wysunięty na skarj pola karnego i pomocnik Śląska dokładnym strzałem doprowadził do remisu. Stracona bramka podziałała na Raków. Szybko stworzył dwie okazje, ale najpierw Plavsić podał niecelnie, za chwilę Ante Crnac nie trafił dobrze w piłkę, a główkę Racovitana obronił Leszczyński. W odpowiedzi Erik Exposito był sam przed Kovaceviciem, ale bramkarz Rakowa zrehabilitował się za współudział przy straconym golu. Do końca goście atakowali, ale nie byli w stanie odzyskać prowadzenia, choć w 97. minucie strzał z bliska Berggrena obonił Leszczyński.