- Ja codziennie rano czytam, gdzie zagram, albo kto mnie podczas meczu obserwował. Czytam, ale nie z pychy, czy zarozumiałości, ale z czystej ciekawości, bo zapewniam, że to nie jest tak, że Lewandowski, tylko i wyłącznie myśli teraz, gdzie zagra. Obecnie jestem w Poznaniu, gram w Lechu, i to głównie absorbuje teraz moją uwagę. Owszem, decyzję o wyborze zagranicznego klubu już praktycznie podjąłem. - Wiem co dalej z moją przyszłością. Jak przyjdzie stosowny czas, to poinformuję o tym opinię publiczną. Na razie liczy się tylko Lech oraz cel jaki wszyscy mamy wspólnie do osiągnięcia - mówi w rozmowie z INTERIA.PL Lewandowski - Na razie jednak transferu nie było, a więc nie ma o czym dalej dyskutować. Jak będzie? Zobaczymy. Nie złożyłem jeszcze żadnego podpisu pod nową umową - przyznaje w rozmowie z nami. Jest skromnym człowiekiem Piłkarz "Kolejorza" przez wielu kibiców i fachowców uważany jest za prawdziwą "perełkę" rodzimej piłki. Liczne pochwały ze strony mediów i fanów oraz popularność jaką cieszy się w Poznaniu, jak sam mówi absolutnie go nie zepsuły, a tym bardziej nie spowodowały, że stał się kimś innym niż był do tej pory. - Zapewniam, że Robert Lewandowski, jest tym samym skromnym człowiekiem jakim był jeszcze w trakcie gry w Pruszkowie. Staram się nie przyjmować tym, co piszą o mnie media, portale internetowe oraz wszelkie inne środki przekazu. Jakbym się każdą informacją na swój temat przyjmował, to chyba bym ogólnie mógł zwariował! (uśmiech). Muszę do tego tak podchodzić, czyli na luzie, ze spokojem. Zresztą, jak mam być zupełnie szczery, to nie ma się czym naprawdę podniecać, bo polska liga, to nie jest przecież najmocniejsza liga świata. To raczej taki przedsionek europejskiej piłki, miejsce, gdzie można się dobrze wypromować. Ja tak przynajmniej uważam - przekonuje lider poznańskiego zespołu. Po chwili milczenia dodając: - Oczywiście, wiem, że umiem dobrze grać w piłkę, ale nie jestem piłkarskim geniuszem. Takich jest obecnie na świecie niewielu, a jeden gra w Barcelonie (uśmiech). Mam jeszcze wiele do nauki, wiele do zrobienia, wiele też do osiągnięcia w swojej dalszej piłkarskiej przygodzie. Powoli, konsekwentnie chcę robić swoje. dążyć do postawionych przez siebie celów. Zawsze od siebie najpierw dużo wymagam. To chyba dobry objaw, bo dla mnie najważniejsze jest, by się nie zachłysnąć tym, co już mam. Trzeba iść przecież ciągle do przodu! Wolny weekend? Raz na pół roku Większość życia młodego zawodnika reprezentacji Polski wypełniają spotkania ligowe, reprezentacyjne, częste wyjazdy, czy zgrupowania. Podobny tryb życia wiedzie dziewczyna piłkarza, Anna Stachurska, która jest czołową zawodniczką karate w naszym kraju. Robert i Anna, po raz pierwszy poznali się w stolicy, a dokładniej w szkole średniej. I do dziś są ze sobą. Obecnie partnerka piłkarza przebywa wraz z nim w Poznaniu, gdzie także trenuje i studiuje na jednej z licznych uczelni w mieście. Swojemu chłopakowi z trybun kibicuje na każdym meczu, który Lech rozgrywa na stadionie przy Bułgarskiej. Mimo natłoku obowiązków para znajduje czasem chwilę na wspólne wyjście do miasta. Choć takie momenty zdarzają się niezwykle rzadko. - Czasem, ale bardzo, bardzo rzadko, chyba raz na pół roku, jak mam wolny weekend to wychodzę na miasto z moją dziewczyną Anią. Wychodzę na miasto, ale przeważnie na spacer, do kina, czy sporadycznie do teatru, a nie na dyskotekę, bo dyskoteka i piłkarz, to rodzi tylko jedno skojarzenie: alkohol, pieniądze, zabawa do rana. Inna sprawa, że piłkarz musi uważać, bo nie może sobie chodzić we wszystkie miejsca, bo jest po prostu osobą publiczną - słusznie zauważa popularny "Lewy". - Robert Lewandowski na boisku, a Robert Lewandowski, prywatnie, to dwie zupełnie inne osoby. Trzeba umieć oddzielić życie zawodowe od prywatnego. Ja się ciągle tego uczę. Nie można agresji, zaciętości, adrenaliny z boiska przenosić do domu, gdzieś trzeba przecież wypocząć, złapać dystans do wielu spraw. Dla mnie takim miejscem jest właśnie domowe zacisze. Jednym słowem: czas wolny, to czas wolny, a czas na pracę, to czas na pracę - ucina sprytnie wyraźnie krępujący dla siebie temat. - Mam bardzo wąskie grono przyjaciół, znajomych. Wąskie, to absolutnie nie znaczy elitarne, bo wychodzę z założenia, że lepiej mieć kilku prawdziwych, sprawdzonych znajomych, niż wielu takich, co w złych chwilach się od Ciebie odwrócą. Z tymi przyjaciółmi, co się znamy od lat to utrzymuję regularny kontakt. W miarę możliwości czasowych moich, oczywiście. Ja naprawdę nie jestem kimś wielkim. Tym bardziej dlatego, że gram w ekstraklasie, czy reprezentacji Polski. Nadal jestem tylko skromnym Robertem Lewandowskim, zdolnym piłkarzem młodego pokolenia, co najwyżej (uśmiech). Nie jestem, nie czuję się gwiazdą, celebrytą! - podsumowuje wątek swojego życia prywatnego. Poznań to fajne miasto! W ostatnich miesiącach wiele w mediach piszę się o transferze Lewandowskiego do zagranicznego klubu. Robert jest już niemal na 99% graczem klubu z Dortmundu. Mimo medialnego szumu wokół swojej osoby, docenia on także uroki pobytu w stolicy Wielkopolski. - Poznań, to bardzo fajne miasto. Mówię to po tych dwóch latach z pełną świadomością i odpowiedzialnością, i to pomimo tego, że urodziłem się, i wychowałem na Mazowszu. Ludzie są tu bardzo sympatyczni, otwarci, szczerzy. No i bardzo spontaniczni, o czym czasem przekonuję się spacerując chociażby po poznańskiej starówce (uśmiech) - opowiada gwiazda poznańskiego Lecha. Pytany o fanów poznańskiej drużyny odpowiada niemal bez większego zastanowienia: - Myślę, że kibice ze stolicy Wielkopolski, choć trochę mnie lubią, i to pomimo tego, że pochodzę, jak już wcześniej wspomniałem, z nielubianego tutaj Mazowsza. Przynajmniej mam taką nadzieję (uśmiech). Starałem się bardzo przekonać ich do swojej osoby. Przede wszystkim dobrą postawą na boisku, zdobywanymi bramkami. Jestem piłkarzem, a w dodatku napastnikiem, a napastnika rozlicza się ze zdobytych bramek. Ja staram się właśnie to robić, jak tylko umiem najlepiej - podsumowuje rozmowę z naszym portalem najlepszy - w chwili obecnej - napastnik polskiej Ekstraklasy. W Poznaniu rozmawiał: Łukasz Klin