Trener "Pasów" Orest Lenczyk był w minorowym nastroju. Gdy życzyliśmy mu "Wesołych Świąt!", odparł: - Po takim meczu proszę życzyć zdrowych. Wesołe na pewno nie będą. - Przegraliśmy mecz, a bardzo liczyliśmy na to że go nie przegramy. W optymistycznych prognozach mieliśmy nawet nadzieje na odrobienie strat po Ruchu. Okazało się, że umiejętności piłkarskie co najmniej połowy zawodników rywala za wysokie dla nas - przyznał szkoleniowiec krakowian. - Pomimo ogromnej walki i zostawienia na boisku wielu sił, nie udało się nawet zremisować. Jedyną naszą stratą są nie tylko punkty. Jest też druga - Sacha, ma uraz kości stopy, a to oznacza dłuższy rozbrat z piłką. Kolejna strata zawodnika skomplikuje nam sytuację. - Dlaczego tak słabo wypadliśmy w ofensywie? Chyba jakiś strzał celny oddaliśmy, natomiast żałuję, że Matusiak nie pomógł obrońcom, bo przynajmniej mecz by nie był przegrany. Złośliwie to mówię, bo tak poważnie, to napastnicy byli odcięci od podań. Słabiej grali Sacha i Suvorov. Napastnicy nie mieli okazji, żeby w kierunku bramki kopnąć, a co dopiero myśleć o golu - zauważył Orest Lenczyk. Dodał, że w obecnym składzie (kontuzje wykluczyły m.in. Pawlusińskiego i Sachę, a za kartkę pauzował Klich) Cracovia będzie miała problemy w ofensywie. - Całe szczęście, że prawdopodobnie już od następnego spotkania do wyjściowego składu wróci Ślusarski - szukał nadziei trener "Pasów". - Przeciwko Jagiellonii wszedł i rywal zwrócił uwagę, aby Bartka unieszkodliwić i to się mu udało. - Kolejny mecz gramy za miękko. W wielu sytuacjach sędzia puszczał grę, ale to nie znaczy, żeśmy przegrali przez niego - stwierdził Lenczyk. Zapytaliśmy go o to, co się stało z zespołem, który miesiąc temu czarował w meczu z Legią (choć go pechowo przegrał), a teraz nie może zagrozić bramce rywala w dwóch kolejnych meczach u siebie (w spotkaniu z Ruchem padł gol dla Cracovii, ale przy stanie 0-4, gdy mecz był dawno rozstrzygnięty)? - Na gorąco - jest jedno wyjaśnienie. Klich ma dopiero 19 lat i nie chcę, żeby mu się w głowie przewróciło. Bez niego nasza druga linia nie funkcjonuje jednak tak, jak należy i nie gramy tego, co przygotowywaliśmy w zimie. Wszedł za niego inny zawodnik, ale nie chcę go nawet porównywać do Klicha - wyjaśniał Orest Lenczyk. - Proszę się nie dziwić, że graliśmy ostrożnie, bo nie tylko ja, ale też piłkarze zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że będzie to trudny mecz. Po porażce z Ruchem, graliśmy z innym półfinalistą Pucharu Polski, obawialiśmy się, żeby nie dać szansy Grosickiemu, czy Frankowskiemu. Okazała się, że kontuzja, jakiej nabawił się zawodnik Jagiellonii, była dla nas nieszczęśliwa, bo wszedł Grosicki, który wypracował bramkę - zakończył analizę porażki z "Jagą" trener Cracovii.