"Właściciele klubu stworzyli mi komfortową sytuację. Zostałem przez nich zatrudniony, gdy wszystkie zimowe transfery zawodników Legii zostały już zamknięte. Mało tego - dostałem wystarczająco dużo czasu na poznanie drużyny i ludzi z nią współpracujących. Tę niewątpliwie wygodną rolę zakłóciła mi jednak dymisja trenera Dariusza Wdowczyka. Nie przypuszczałem, że tak szybko będziemy musieli się rozstać. Niestety, to była również moja porażka..." - przyznał cytowany przez "Dziennik". Obecnie Legię prowadzi Jacek Zieliński, ale w mediach padają nazwiska trenerów, którzy od nowego sezonu mieliby objąć to stanowisko. "Sondujemy rynek trenerski. Ale z żadnym ze szkoleniowców dotychczas nie prowadziliśmy konkretnych rozmów. Byłoby to nie fair wobec Jacka Zielińskiego, który ma takie same szanse na poprowadzenie Legii w przyszłym sezonie, jakie parę miesięcy temu miał Wdowczyk. Zresztą, o czym my rozmawiamy. Pod okiem Jacka drużyna wygrała wysoko trzy mecze z rzędu. A po ostatnim zwycięstwie nad Koroną Kielce wróciliśmy do gry o najwyższe cele" - powiedział Trzeciak. On sam ma uprawnienia, aby prowadzić drużynę w Orange Ekstraklasie, ale na razie nie zamierza zmieniać stanowiska. "Kontrakt dyrektora sportowego wiąże mnie z Legią do lutego przyszłego roku. Nie widzę możliwości zrezygnowania z obecnych obowiązków i zajęcia się trenowaniem zespołu. Sam bym takiego rozwiązania pozytywnie nie zaopiniował. Gdyby taką propozycję złożyli mi właściciele, udowodniłbym im, że byłoby to rozwiązanie szkodliwe dla klubu. Ale może taka oferta pojawi się, kiedy już przestanę być dyrektorem sportowym?" - stwierdził. Jego głos, jako dyrektora sportowego, jest najważniejszy przy transferach. Według podawanych w mediach informacji miał już przekonać klub, aby kupił Łukasza Gargułę za milion trzysta tysięcy euro. "Legii absolutnie nie stać dziś na wyłożenie takiej sumy na zakup jakiegokolwiek piłkarza! Uważam, że ci, których mamy należą do czołówki europejskich zawodników w przedziale cenowym rzędu kilkuset tysięcy euro. Najpierw więc musimy kogoś sprzedać na Zachód, by móc przymierzyć się do sprowadzenia w jego miejsce gracza za, powiedzmy, pół miliona euro. Poczekajmy do 26 maja, czyli do ostatniego meczu tego sezonu. Dopiero wtedy będę się poważnie zastanawiał kogo spróbujemy sprzedać, a kogo kupić" - powiedział Trzeciak.