Pozornie była to bardzo wstydliwa dla Legii seria. Stołeczny zespół od sześciu lat nie mógł wygrać na Podlasiu, choć rozegrał tam aż dziewięć spotkań. Z drugiej strony Jagiellonia w ostatnich latach to czołowy klub Ekstraklasy, a przez sześć lat, w dziewięciu spotkaniach tylko dwa razy wygrała u siebie z legionistami. Kosta Runjaić pokazał już, że umie sobie radzić z takimi passami. Legia z niemieckim szkoleniowcem wygrała już z Piastem Gliwice, Termaliką Nieciecza, w Mielcu ze Stalą, więc można było być spokojnym, że w Białymstoku też sobie poradzi. Runjaić przed meczem śmiało zapowiadał, że Legia liczy na trzy wygrane w trzech ostatnich spotkaniach. Po pierwszych minutach meczu w Białymstoku trudno było te słowa traktować poważnie. Kiedy opadły dymy, po puszczonych przez kibiców racach (trwało to osiem minut) gospodarze rzucili się na Legię z taką intensywnością, że goście nie widzieli co się dzieje. W 18., czyli tak naprawdę 10. min gry, Fiedor Czernych fantastycznie odegrał do tyłu głową, a Marc Gual wpakował z całej siły piłkę do bramki Legii. Kwadrans i koniec Niespodziewanie dla rozradowanych kibiców gospodarzy skończył się pierwszy kwadrans rzeczywistego czasu gry i skończyła się ich dobra zabawa na trybunach. Legia ruszyła do przodu i już się nie zatrzymała aż do końca spotkania. Jeśli ktoś narzekał na skuteczność zespołu Runjaicia, to po meczu w Białymstoku takich głosów już znikąd nie powinno być słychać. Legia pokazała, że w tym sezonie wszyscy muszą z nią się liczyć. W takiej formie jest mocnym kandydatem do walki o tytuł mistrza Polski. W ciągu 12. minut Legia strzeliła w Białymstoku trzy przepiękne gole. Na 1:1 wyrównał fantastycznym strzałem z 25 metrów Josue. Dwie minuty później drugi z asów Legii Filip Mladenović sprytnym strzałem po raz drugi pokonał Zlatana Alomerovicia. Przy obu golach asystował Paweł Wszołek, a każde z tych uderzeń wpadło do bramki gospodarzy ocierając (Josue) lub obijając (Mladenović) prawy słupek bramki Serba. W 40. Min Legia strzeliła gola, którego nie powstydziła by się żadna drużyna na świecie. Duet Carlitos - Josue rozklepał obronę gospodarzy. Portugalczyk w sytuacji sam na sam z Alomeroviciem podciął nad nim piłkę, która wpadła w wewnętrzną część bocznej siatki. Legioniści na przerwę zeszli w świetnych humorach. Pewnie prowadzili 3:1 i Runjaić mógł sobie pozwolić na zatrzymanie w szatni Artura Jędrzejczyka, który został brzydko uderzony w głowę przez Czernycha. Jeszcze kibice nie zdążyli się rozsiąść na swoich miejscach po przerwie, a już było 4:1 dla Legii. Strzelcem kolejnego efektownego gola był Maik Nawrocki, który mocnym uderzenim głową wpakował piłkę do siatki po dośrodkowaniu Carlitosa. Hat-trick Portugalczyka Legia dalej atakowała, obijała słupki, poprzeczkę, sędzia Damian Sylwestrzak sprawdzał na VAR, czy był karny po faulu na Macieju Rosołku (nie było), w ten sam sposób odwołany został także gol dla Jagiellonii. W 72. min trzecią bramkę w tym spotkaniu zdobył Josue. Odkąd Portugalczyk został skrytykowany przez całą Polskę, ze Zbigniewem Bońkiem na cel, za swoje brzydkie zachowanie po meczu z Wisłą Płock (nie podał ręki Łukaszowi Sekulskiemu), przeszedł zadziwiającą metamorfozę. W tarcim spotkaniu z rzędu jest najlepszy na boisku. Błyszczy, jak żaden inny piłkarz w PKO Ekstraklasie. Akcję znowu zainicjował Nawrocki, który po Josue był chyba drugim najlepszym piłkarzem tego meczu. Widać, że powołanie do szerokiej kadry na mundial dodało mu pewności siebie. Aż do końca mecz był bardzo efektowny. Josue był blisko strzelenia czwartego gola, "Jaga" strzeliła drugiego (Mateusz Kowalski w 77. min). Skończyło się jednak na wyniku 2:5. Siedem bramek w tym sezonie nie padło jeszcze w żadnym spotkaniu PKO Ekstraklasy. Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 2:5 (1:3) Bramki: Gual 16., Kowalski 77. - Josue 28., 40., 72., Mladenović 30., Nawrocki 48.