Interia: Jak pan ocenia ostatnie zmiany transferowe w Legii? Wojciech Kowalczyk, ekspert Polsatu Sport, były reprezentacyjny napastnik Legii: To część normalnego planu przynajmniej jednego z właścicieli, Bogusława Leśnodorskiego. Plan ten zakłada prostą rzecz: wszystko, co się da sprzedać za dobre pieniądze, trzeba sprzedać. Punkt widzenia trenera nie ma tu żadnego znaczenia! Czyli transfery z klubu to głównie decyzja prezesa Leśnodorskiego?- W połączeniu z zawodnikami. Nikolić i Prijović też chcieli odejść. Gdyby Pazdan dostał ofertę, która by zadowalała Leśnodorskiego, też by został sprzedany. Legia chwali się, że ma mnóstwo pieniędzy zarobionych na Lidze Mistrzów itd., ale to nie znaczy, że nie musi sprzedawać. Czyli pozbycie się tych zawodników było złą decyzją?- Patrząc z perspektywy meczów z Ajaksem, to ciężko szukać pozytywów. Nawet to największe wzmocnienie Legii - Artur Jędrzejczyk, z Ajaksem nie będzie grał. O tym kibice zapominają i mówią: "świetna obrona Legii". Ja się pytam, dlaczego świetna, jak odszedł Bereszyński, a Jędrzejczyk nie może grać na jego pozycji. No, ale dobrze no - został Pazdan. Z drugiej strony odeszło dwóch świetnych napastników. Jeden strzelał w lidze, drugi w Europie i też ich nie ma. - Tu jest wiele znaków zapytania, bo jest ta przerwa. Ja zawsze powtarzam, ten kto zrobił złe transfery latem, musi je reperować zimą i Legia tak robi. To też jest wina piłkarzy, którzy chcieli odejść z Legii. Prijović i Nikolić chcieli odejść i zarabiać więcej. Nikolić chciał odejść już wcześniej, Prijović postawił klub w trochę niezręcznej sytuacji. Czy Legii te pieniądze z transferów były aż tak bardzo potrzebne? - Tutaj trzeba sobie zadać pytanie, czy Legia, a dokładnie prezesi ze względu na tę wewnętrzną walkę właścicielską nie oszukują trochę kibiców. Ten Ajax nie jest im potrzebny do niczego. Chodzi o mistrzostwo Polski, nic więcej. Ten zespół jest bardziej budowany pod mistrzostwo Polski, niż Ajax. Taka jest główna przyczyna tych transferów i tego wszystkiego. - Jeżeli chodziłoby o Ajax, to nikt nie kupowałby zawodnika, który nie może z nim zagrać - o Jędrzejczyku mowa, albo napastnika, który ma problem z celnością do bramki w ostatnich miesiącach. Taka jest rzeczywistość. Nie wiadomo też co się stanie w UEFA. Legia chce więc powalczyć o mistrzostwo, o Ligę Mistrzów, będąc już w pewnym sensie ogranym, rozstawionym. Kto pana zdaniem ma rację w tym sporze na linii Mioduski - Leśnodorski? - Mówią w Polsce, że ten ma rację, kto ma najwięcej kasy. Ja nie wiem. Każdy ma pewnie za sobą część kibiców i pytanie, jak będą zarządzać jeden, czy drugi. Ja jestem przekonany co do jednego: Jeżeli Leśnodorski wygra, będzie to szło w tym samym kierunku, jakby wygrał Mioduski. Może mniej będzie rozrób, kompromitacji europejskich. Sugeruje pan, że Leśnodorski ma lepsze kontakty z kibicami? - Leśnodorski nie ma wpływu na kibiców. To kibice mają wpływ na Leśnodorskiego, a nie na odwrót. Ja to widzę, ja to wiem. Jak Leśnodorski zostanie, problemy z kibicami też będą. Ja bym się nawet nie zdziwił, że mecz z Ajaksem w Amsterdamie też się nie odbędzie z udziałem polskich kibiców, bo nie wiadomo, co się wydarzy w pierwszym meczu. - Niezależnie od tego, czy będzie prezesem Leśnodorski, czy Mioduski, czy ktoś jeszcze inny, to Legia i tak nie zniknie, bo to jest stolica. Zawsze się znajdzie ktoś, kto będzie chciał zainwestować w ten klub, zrobić porządną drużynę albo polepszyć tę, która jest w tej chwili dobra. Ja sam nie wiem, co tam się wydarzy. Ja rozumiem, że emocje są emocjami, ale ten konkurs wymian zdań, czy przyjęcia władzy też może być ustawiony. Ustawiony? W jakim sensie? - Przez nich wszystkich. Oni wiedzą, kto wygra, chcą tylko rozgrzać wokół tej rozgrywki emocje. Zrobić swego rodzaju show? - Troszeczkę show. Pamiętajmy, że przez dwa miesiące się o Legii nie pisało, no bo po co? Teraz trzeba pisać. Przecież to też wchodzi w rachubę jakiegoś takiego rozwiązania klubowego. Z tego, co wiem, to duże prawdopodobieństwo, że Leśnodorski wygra, wynika z faktu, że Jacek Zieliński przyszedł do Legii, a to był plan Leśnodorskiego. Tutaj wiadomo praktycznie, kto wygra. Tylko tak jak mówię, trzeba zrobić show. Nie można pisać dwa miesiące non stop o skokach narciarskich, bez jednego choćby poważnego materiału o Legii! A czy to ich show nie uderza trochę w wizerunek Legii? Kibice mają trochę obaw, bo panowie się kłócą, a nie wiadomo, co z tego wyniknie. - Ten wizerunek został zepsuty przez wojnę między właścicielami dosyć dawno temu. Teraz potrzebne jest tylko rozstrzygnięcie, kto ma zostać, żeby nie psuć dalej tego wizerunku. To jest tylko ta kwestia. Jak zostanie Mioduski, to według mnie większość kibiców będzie zawiedziona, ze względu na to, że nie będą mogli właścicielem "kręcić". Wygra Leśnodorski, to dalej będą go "ogarniać". Na tej zasadzie jest to wszystko. Mioduski jest troszeczkę bardziej stonowany. I chyba bardziej stanowczo wypowiada się o kwestiach związanych z kibicami. - Tak. Dlatego mnie się wydaję, że Mioduski będzie miał większe problemy, bo jak Leśnodorski przestanie być prezesem, to będzie siedział na trybunach z kibicami (śmiech). Tak będzie na pewno! To jest wielki kibic Legii. Ja nie wiem sam, kto miałby wygrać. Ja bym chciał, żeby po prostu w Europie i Lidze Mistrzów o Legii było głośno w pozytywnym znaczeniu, aby nie zamykano jej stadionu, by panowały normalne stosunki między klubem a kibicami. Ale nie wiem czy to jest możliwe w dzisiejszych czasach. Myśli pan, że ta współpraca na linii klub - kibice nie jest możliwa, niezależnie od tego, kto zostanie w klubie? - Tak, tak mi się wydaje. Z tym, że jeżeli zostanie Leśnodorski, będzie to, co było, a musi być, bo się nic nie zmieni. Będzie luz i przymykanie oczu na niektóre sprawy, niektóre wyjazdy. Jak zostanie Mioduski, to natomiast będzie walka fanatyków Leśnodorskiego z Mioduskim. Nic się nie zmieni. Sugeruje pan, że mogą się pojawić takie mocne kibicowskie protesty? - Jeśli wygra Mioduski, to zaczną się protesty, bo Mioduski wygrał z Leśnodorskim. Właściciel jest właścicielem. Jeżeli właściciel wygrywa w jakimś ważnym tam konkursie, czy jak oni to nazwą, o władzę w klubie, to zostaje dlatego, że go stać i może zagwarantować Legii rozwój. Nie wyobrażam sobie tylko, żeby kibice mieli wpływ na to, kto będzie prezesem, bo my go lubimy albo bo z tym będziemy mieli źle i będziemy protestować. Patrząc na polskie realia, obawiam się, ze taki scenariusz jest możliwy. - Ja wiem o tym i też się tego spodziewam. Po wygranej Mioduskiego może się zdarzyć to, co było z ITI. Wcale się nie zdziwię. No to będzie wtedy spory problem dla klubu. - Ale wtedy się okaże, czy kibice byli z założenia kibicami Legii, czy Leśnodorskiego, dzięki temu, że mogli rozrabiać wszędzie i nie dostawać kar. Wtedy się pozna prawdziwych kibiców. Albo będą jako kibice-fanatycy Legii i jej piłkarzy, niezależnie od tego, kto rządzi, chcieli żeby zespół się rozwijał i grał dobrze. W przeciwnym razie okaże się, że byli kibicami Leśnodorskiego. Dla ułatwienia sobie wejścia na stadion albo ewentualnie czasami, po zdziczeniu i ataku na innych kibiców, mieli mniejsze kary od przewidywanych. To się szybko okaże. W takim kraju żyjemy, że przypodobać się władzy nie jest trudno, a ułaskawienie w sądzie można dostać za każdym razem. Myśli pan, że Legia może postawić się Ajaksowi po obecnych zmianach kadrowych? - Trzeba liczyć, że jest dobrze przygotowana. Ja w trenera Jacka Magierę wierzę. Jeżeli popatrzymy na sparingi, to ciężko wyciągać wnioski. Kto ma strzelać te bramki, to po pierwsze. Niektórzy mówią, że Ajax nie imponuje, ale sobie wygrywa. Bramek nie traci. Liga holenderska gra cały czas. Nie uważam, że Ajax jest słabszy od tego, który przyjechał z Milikiem dwa lata temu. Myślę, że jest lepszy. Może nie ma tam Milika, ale zespół jest lepszy niż wtedy był, bo mają kilku zawodników, którzy już wtedy grali, a lata później, to już są jeszcze bardziej rozegrani i bardziej zgrani. W Legii natomiast nie będzie Jędrzejczyka, ale co zrobić. A co pan sądzi o tych wysokich zarobkach Jędrzejczyka w Legii? - To najlepsze zarobki nie tylko w Legii, ale też w Polsce. Inaczej by pewnie nie wrócił do Polski. Przychodził z kraju, w którym świetnie płacą piłkarzom. To też pokazuje, że zachwycanie się polską Ekstraklasą, trochę przerasta wyobraźnię. Jesteśmy chyba jedynym krajem, gdzie obrońca zarabia najwięcej w całej lidze. Znajdźmy drugi taki kraj. Chciałbym się zastanowić, ale nie będę szukał, bo pewnie nie znajdę. - Rozumiem, że Pique powinien w Hiszpanii zarabiać najwięcej, ale są lepsi od niego i tyle. Taka rzeczywistość, taką mamy ligę. My musimy wszędzie na odwrót. U nas często piłkarzem roku był wybierany - nie przez przypadek - bramkarz i teraz obrońca będzie najlepiej zarabiającym w lidze. Taka jest rzeczywistość polskiej piłki. Ci, co się zachwycają Ekstraklasą, niestety muszą zejść na ziemię. Nigdzie w Europie nie zarabia obrońca najwięcej w lidze. Nie wiem czy znajdzie się taka liga. Jest to fenomen w jakimś sensie. - No tak. Później się zastanawiamy, dlaczego ta liga jest tak słaba. Obrońca u nas najwięcej zarabia, bo nie mamy ofensywnych piłkarzy. Trener Jacek Magiera będzie miał chyba teraz dużo trudniejsze zadanie. Na pierwszej konferencji przed okresem przygotowawczym było widać, że jest trochę poirytowany tą sytuacją. Odeszli piłkarze, nowi dopiero wchodzą do drużyny, a jest Ajax i jeszcze liga, gdzie Legia nie jest liderem. - Jacka znam bardzo dobrze. On jest na tyle spokojnym osobnikiem, że da sobie radę ze wszystkimi problemami, ale pewnie gdzieś tam już dokładnie wie, że jest sporo osób w Warszawie i Polsce, które życzą mu bardzo źle, bo to jest świetna posada. On po kilku kolejkach w Zagłębiu Sosnowiec dostał szybko pracę i już mu fajnie szło. To jest Legia Warszawa. Nie wiem, jakie mają wymagania wszyscy w stosunku do Jacka. Miał podnieść ten zespół i grać ofensywnie - to robi. Czy zdobędzie mistrzowski tytuł? Nie wiem. Fajnie się pokazał w Lidze Mistrzów? Fajnie. Teraz będzie miał pod górkę, ale taka jest praca trenera. On nie ma wpływu na transfery i to też jest problem. Chyba duży problem. - To będzie zawsze taki problem, jeżeli klub będzie zawsze starał się sprzedać za wszelką cenę piłkarza, bo będzie wiedział, że może na nim zarobić, a innego wypromować. Ten Węgier, który przyszedł teraz, nie jest na zasadzie gry w pierwszym składzie, tylko żeby za dwa lata, jak Ondrzej Duda pójść do Herthy za kilka milionów euro. Trener nie ma nic do gadania. Troszeczkę Jacka będzie mi szkoda, ale taki los każdego trenera będzie czekał w Legii. To raczej duży problem, bo to trener powinien mieć największy wpływ na ostateczny wygląd drużyny. - W Polsce to się jeszcze tego nie doczekamy, żeby trener miał wpływ na cokolwiek. Trener w Polsce jeszcze długo, długo, długo nie będzie miał na nic wpływu, bez względu na to, jaki to jest klub. Wspomniał pan, że te transfery są robione tylko pod ligę. To oznacza, że Legia trochę już osiadła na laurach po Lidze Mistrzów? - Na dzień dzisiejszy, jeśli Legia odpadnie z Ajaksem, to się nic wielkiego nie stanie dla klubu. Gorzej, jeśli nie wygra mistrzowskiego tytułu, żeby znowu powalczyć o Ligę Mistrzów, dostać te miliony itd. Nie wiem, jak ta Liga Mistrzów się ułoży za te dwa lata. Może faktycznie dojść do reformy, po której polski klub nie będzie grał w tym elitarnym gronie. Wtedy trzeba jak najwięcej kasy zebrać, żeby w przyszłości móc zarządzać klubem. Jeśli ktoś spośród prezesów musi odejść jako przegrany, to tylko z kasą i to nie małą. Nieważne czy Leśnodorski, czy Mioduski. Z pustym kieszeniami nie odejdą. To prawda. - Dlatego najważniejsza rzecz, to mistrzowski tytuł i nic więcej. Ajax to fajne dwa mecze i jak się uda to będzie jeszcze większy sukces, a jak nie, to się nic nie stanie. Trzeba walczyć o mistrzostwo z nową drużyną - tu jest największy problem. Na wielką próbę wystawiony jest trener. Po udanej jesieni, gdzie nadgonił to wszystko, nagle może się okazać, że nie uda mu się skonstruować nowego zespołu, który trochę rozsprzedano. Czego pan życzy Legii, patrząc na jej obecną sytuację w klubie i lidze? - Ja zawsze mówiłem, że chciałbym mieć dwa kluby w Polsce na poziomie Ligi Europy, ale widzę, że to jest niestety niemożliwe. Przyjazd, wyjazd zawodników, nawet w ciągu tego miesiąca, to jest jakaś szalona metoda w niektórych klubach. Jeżeli jest już ta Legia, to niech sobie zagwarantuje silna pozycję w Polsce. Niech wygrywa ligę bez problemów, bo na razie, to nie przychodzi tak łatwo. Chciałbym widzieć Legię Warszawa, jak BATE Borysów. Każdy, kto zna piłkę europejską, wie o co mi chodzi. BATE Borysów rządzi na Białorusi, to niech Legia rządzi w Polsce. Później będziemy czekali na drugą ekipę, która będzie chciała jej dorównać. Z kim myśli pan, że Legia będzie miała na to większe szanse - z Mioduskim czy Leśnodorskim? - Bez znaczenia. Chodzi o spokój. Na pewno z kibicami i dopingiem. Łatwo nie będzie w przypadku zwycięstwa któregoś z nich, ale chodzi bardziej o to, żeby był spokój, nie dochodziło do meczów przy pustych trybunach i były konkretne decyzje, jeśli chodzi o zatrudnianie trenerów, bo to też jest ważne. Myśli pan, że z tymi kibicami, którzy nie przynoszą dobrej sławy drużynie coś da się zrobić? To jest problem od lat w Polsce i nie myślę tu tylko o Legii. - To jest największy problem w przypadku kibiców, żeby się dogadali. Dogadali z klubem? - Żeby nie byli przeciwko prezesowi. Bo jak będą przeciwko Mioduskiemu, który wygra, to wtedy zrobi się strasznie wielki problem. Ale wspomniał pan, że przy Leśnodorskim i tak kibice będą pozwalali sobie na zbyt wiele. - Nie wiem czy da się coś z tym zrobić. Pamiętajmy jedną rzecz: to prezes Leśnodorski jako wielki fan Legii, miał się spokojnie dogadać z kibicami. Tego przez te lata, w trakcie których zarządza klubem nie zrobił. Nie wiem, czy jest w stanie czy nie. Wydaję mi się, że czasami brakuje mu odwagi. Zresztą kibice Legii zaczynają się już bawić w politykowanie - mam na myśli transparenty itp. Jest tak, jak nie powinno być. Bez względu na to, kto będzie zarządzał klubem, powinien być spokój. Legia jest cywilizowanym klubem, który w perspektywie kilku najbliższych lat powinien sobie grać w tej Lidze Mistrzów bez żadnych awantur. Po co pisać o stolicy Polski, że ma zamykany stadion na najważniejszy mecz w ostatnich latach? Z Realem nie gra się tak często. Niestety nie. - Jak się tak przyglądam, to nie wiem czy normalność nastąpi. Kwestia tego, kto z właścicieli zostanie. Prawdopodobnie większość kibiców chciałaby Leśnodorskiego. To już jest nawet taki przekaz. Słyszę już groźby, że Żewłakow i Szamotulski odejdą, jak zabraknie Leśnodorskiego. To też jest taki pretekst do tego, żeby ewentualnie później zrobić wojnę. Ale w Legii grało jeszcze wielu innych. Dopóki Lucjan Brychczy nie powie, że odejdzie, to reszta może odchodzić. Dopóki Brychczy będzie trwał, to każdy prezes przy nim będzie dobry. Oni niech sobie robią show, a Jacek Magiera musi przygotować drużynę. To jest najważniejsze. W rachubę może wejść też to, że się nagle pogodzą? - To wyglądałoby na totalną głupotę jednego i drugiego. Nie, nie, nie, nie. Tak sobie tego nie mogę wyobrazić. Na tyle byli poważni do tej pory, że bez względu na to, który przegra - pogratuluje zwycięzcy i nie będzie robił mu "pod górkę". Ja mam tylko obawy o kibiców Leśnodorskiego, ale to są moje obawy. Rozmawiała: Adrianna Kmak