Wichniarek obawia się, że Legia nie uczy się na błędach. Latem 2017 r. najbogatszy polski klub oddał lejce Chorwatom - Romeo Jozakowi i dyrektorowi sportowemu Ivanovi Kepcii. Skończyło się to źle dla klubu. Nie tylko fiaskiem w europejskich pucharach, ale też transferami, które sporo kosztowały, a nic nie dały, jak choćby Eduardo. - Legia, z FC Chorwacja, nawałnicy chorwackiej myśli szkoleniowej i trenerów, którzy nigdy nie byli trenerami, wpada w portugalską. Prezes daje pełnię władzy Sa Pinto, który blokuje dostęp do oglądania jego treningów - dziwi się Wichniarek. - Rozmawiałem z Jackiem Zielińskim, który jest koordynatorem grup młodzieżowych. Nie ma żadnej, nie tylko małej, ale żadnej wymiany informacji między pierwszym zespołem a drugim i grupami młodzieżowym. Sa Pinto robi swoje, a grupy młodzieżowe ma gdzieś. W którym kierunku idziemy?! O co chodzi?! - To jest wielki błąd - grzmi Wichniarek. W Legii brakuje mu dalekosiężnego planu. - Nie patrzymy perspektywicznie, długofalowo, tylko na ten jeden moment. Nie tędy droga! Tak nie postępują: Bayern Monachium, Borussia Dortmund, Manchester City czy inne wielkie kluby. Nie jesteśmy w stanie brać przykładu z lepszych, tylko czerpiemy nie wiadomo z czego i skąd. Dlatego w dalszym ciągu jesteśmy w ogonie europejskiej piłki klubowej - uważa Artur Wichniarek. Pod rządami Sa Pinto warszawian opuścili ostatnio reprezentanci Polski Krzysztof Mączyński i Michał Pazdan. Pojawili się za to Luis Rocha, który nie zawsze miał miejsce w ósmej drużynie Grecji - Panetolikos i Salvador Agra. pozyskany za pół miliona euro, który w tym sezonie, w barwach Cadiz CF, w Segunda Division, do wyjściowego składu zmieścił się tylko cztery razy na 19 meczów. Nie tylko na podbój Europy, ale nawet na wygranie ligi wygląda to słabo. W rankingu klubowym UEFA Legia jest na 59. miejscu, za Ludogorcem Razgrad, APOEL-em Limassol i BATE Borysów. W rankingu ligowym Ekstraklasa jest na 25. pozycji w Europie za ligą Kazachstanu. MiKi