Trener mistrzów Polski odniósł się do sytuacji, w której miał być faulowany Sebastian Szymański (przy stanie 1-0 dla Lecha). Sędzia, mimo wsparcia ze strony systemu VAR, zdecydował, że faulu nie było. - Szymański został sfaulowany. To był karny. Mój zawodnik nie mógł kontynuować gry, a piłkarz Lecha miał z nim wcześniej kontakt - tłumaczył Sa Pinto. Boniek był moim idolem, ale... Szkoleniowiec Legii nie mógł zrozumieć, dlaczego ta sytuacja była zinterpretowana inaczej. Odniósł się do wpisu Zbigniewa Bońka na Twitterze. Prezes PZPN napisał, że "była weryfikacja. Po prostu, nie było żadnego faulu". - Zbigniew Boniek był jednym z moich idoli. Oglądałem go podczas mundialu w Hiszpanii w 1982 roku i Meksyku w 1986 roku. Szanuję go, ale to, co napisał, moim zdaniem nie było słuszne - stwierdził Portugalczyk. Zapowiedział, że nie będzie już mówił o pracy sędziów. - Jestem gotów umrzeć za Legię, poświęcić jej życie, dlatego tak o nią walczę. Nikt mi wcale nie pomaga. Z sędziami mam dobry kontakt. Rozmawiam z nimi, nie mam konfliktu. Rozumiem ich pracę, muszą szybko podjąć trudne decyzje, to jest trudne. Czasami ich jednak nie rozumiem. Nie będę więcej rozmawiał o sędziach. To jest ostatni raz - zapewniał. "Statystyki niewiele mówią o meczu" Sa Pinto ponownie podkreślił, że Legia nie powinna przegrać w Poznaniu. - Na zwycięstwo nie zasłużyliśmy, ale gra toczyła się na podobnym poziomie. Remis byłby sprawiedliwy. O wyniku zdecydowały szczegóły - tłumaczył. Nie przekonują go statystyki z tego spotkania, w których wyraźnie dominowali piłkarze Lecha. - Statystyki nie zdradzają przebiegu meczu. Liczba podań zależy od jakości podań, od ryzyka podejmowanego w grze. My mieliśmy więcej podań o wyższej jakości. Lech stworzył praktycznie jedną sytuację z gry, pozostałe po stałych fragmentach. Najważniejsza statystyka, która liczy się dla każdego trenera, to jednak liczba bramek - analizował Sa Pinto. - Legia w meczach kiedy wygrywała miała mniej podań. To znaczące - dodał. Portugalski trener zdaje sobie jednak sprawę, że Legia musi poprawić statystyki, a na pewno w ofensywie. W trzech tegorocznych meczach mistrzowie Polski strzelili tylko jednego gola. - Zdaję sobie z tego sprawę. Mieliśmy dużo okazji z Wisłą Płock i Cracovią. Z Lechem wszystko wyglądało dobrze do 16. metra, ale gubimy się w obrębie pola karnego. Trzeba to poprawić - zapowiada. Transferów nie będzie, a murawa się nie zmieni Czy dobrym rozwiązaniem tych problemów nie byłyby zmiany w składzie, obdarzenie zaufaniem innych ofensywnych zawodników? Na przykład Jarosława Niezgody? - Niezgoda miał kłopoty zdrowotne. Musiał dojść do siebie. Sandro Kulenović to młody zawodnik, nie jest jeszcze gotowy, by grać w Legii. Carlitos nie jest dla mnie typowym napastnikiem grającym z dziewiątką. To raczej 9,5. Piłkarz, który lubi grać z napastnikami, za nimi - tłumaczył trener Legii. Przyznał, że spotkał się z prezesem klubu Dariuszem Mioduskim i rozmawiał na temat ewentualnych transferów. Określił też dyrektorowi sportowemu profil napastnika pasującego mistrzom Polski. Okno transferowe zamyka się dziś. Sa Pinto chciałby kreatywnego pomocnika w typie Cafu i napastnika, ale w tej chwili nikt nie przyjdzie do klubu. - Mamy niezły skład, możemy nim wygrywać. Nie będzie więcej transferów - mówił. Sa Pinto na czwartkowej konferencji ucieszył się z pytania o stan murawy na stadionie przy Łazienkowskiej. Nie musiał wywoływać tego drażliwego dla niego tematu. - Ludzie z Legii robią wszystko, żeby było jak najlepiej. Mamy dobrych greenkeeperów, ale panują takie, a nie inne warunki klimatyczne. Z zewnątrz wygląda to dobrze, trwa rośnie, jest zielona, ale boisko wcale nie jest w dobrym stanie. Proszę nie traktować tego jako mojej wymówki. Jestem trenerem i muszę tak przygotować zespół, żeby drużyna radziła sobie również w tej sytuacji - tłumaczył Portugalczyk. ok