Pinto przejął drużynę tuż przed rewanżowym meczem z luksemburskim F91 Dudelange i szybko skreślił piłkarzy, którzy zawiedli go na początku współpracy. Blisko połowa drużyny, która rozpoczęła tamten mecz, jest dziś na marginesie klubu. Są to Arkadiusz Malarz, Michał Pazdan, Chris Philipps, Krzysztof Mączyński oraz Jose Kante. Malarz został odsunięty od gry w trakcie sezonu, gdy jego pozycję najpierw zajął Radosław Cierzniak, a potem Radosław Majecki. Doświadczony golkiper był bardzo rozgoryczony spadkiem w klubowej hierarchii, czemu trudno się dziwić, bowiem w poprzednich sezonach był chyba najlepszym graczem Legii. Z kolei Pazdan po słabym meczu z Dudelange dostał szansę w ligowym meczu z Cracovią, gdzie już po 12 minutach obejrzał czerwoną kartkę. Tamta sytuacja sprawiła, że Pinto stracił zaufanie do kadrowicza, którego Portugalczyk od tamtej pory wystawił jedynie w dwóch meczach Pucharu Polski. Pazdan wciąż może odejść z Legii, ale znalazł się w kadrze na zimowy obóz, więc być może uda mu się napracować na odzyskanie miejsca w składzie. Z kolei Philipps w meczu z Dudelange został zmieniony już po 45 minutach i kolejny raz na boisku pojawił się dopiero po czterech miesiącach. Mączyński po przyjściu Andre Martinsa został przesunięty do drużyny rezerw, a Kante spadł w hierarchii nie tylko za Carlitosa, ale i Sandro Kulenovicia oraz wracającego do zdrowia Jarosława Niezgodę. Do tego w Legii nie ma już Eduardo da Silvy, który przeciwko Dudelange wszedł z ławki rezerwowych. O ile odstawienia Philippsa, Kante, czy Eduardo nie wzbudzają większych kontrowersji, a rezygnację z Malarza można tłumaczyć postawieniem na znacznie bardziej perspektywicznego Majeckiego, tak dziwi odsunięcie od gry zawodników, którzy jeszcze do niedawna stanowili o sile reprezentacji Polski. Do Pazdana i Mączyńskiego dołączył bowiem zawodnik, który podczas Euro 2016 zagrał w każdym spotkaniu "Biało-Czerwonych", a więc Tomasz Jodłowiec. Zasłużony dla Legii piłkarz zaliczył bardzo udaną rundę w Piaście Gliwice, ale po powrocie z wypożyczenia Pinto nie widzi go w szeregach swojej drużyny. To dość szokujące, gdy uświadomimy sobie, jak bardzo na margines odsunięci w Legii są zawodnicy, którzy jeszcze niedawno jak równy z równym potrafili grać w ćwierćfinale ME z Portugalią. Kto zyskał na przyjściu Pinto? Polityka transferowa Legii ściśle skierowana jest na rejony, z których pochodzą ostatni trenerzy "Wojskowych". Romeo Jozak swoją drużynę próbował oprzeć na swoich znajomych z Bałkan - m.in. Domagoju Antoliciu, Marko Veszoviciu, czy Eduardo da Silvie. Z kolei Ricardo Sa Pinto w pierwszej kolejności drużynę postanowił wzmocnić swoimi rodakami. Latem rzutem na taśmę został sprowadzony Portugalczyk Andre Martins, a na początku zimowego okienka transferowego ściągnięci zostali Salvador Agra i Luis Rocha. Dużo na przyjściu Pinto zyskał też inny Portugalczyk, Cafu. Pomocnik pod wodzą swojego rodaka zagrał już więcej spotkań, niż wcześniej u Jozaka, Klafuricia i Vukovicia łącznie. 46-letniemu szkoleniowcowi trzeba też przyznać, że nie boi się stawiać na młodych zawodników. Pinto odważnie postawił na 19-letniego Radosława Majeckiego, podstawowym zawodnikiem w jego układance jest też rówieśnik Majeckiego Sebastian Szymański. Sporo minut u Pinto zaliczył 21-letni Mateusz Wieteska, a w pierwszej drużynie zadebiutował rok młodszy Mateusz Hołownia. Awanturnicza polityka transferowa Trudno inaczej określić ostatnią politykę transferową Legii. Jak słusznie zauważył Jakub Majewski z portalu Legionisci.com aż 15 z 26 ściągniętych przez ostatnie dwa lata szybko okazało się warszawiakom niepotrzebnych. Na liście niechcianych lub niegrających szybko znaleźli się: - Daniel Chima Chukwu, - Tomasz Necid, - Hildeberto, - Armando Sadiku, - Krzysztof Mączyński, - Cristian Pasquato, - Eduardo da Silva, - Chris Philipps, - Mauricio, - Vjaczeslavs Kudrjavcevs, - Jose Kante, - Łukasz Moneta, - Vamara Sanogo, - Brian Iloski, - Mikołaj Kwietniewski. Rewolucja kadrowa to w Legii nie proces, ale stan, w którym klub utkwił od kiedy klub opuścił Stanisław Czerczesow i zatrudniony został Besnik Hasi. Na razie Sa Pinto twardą ręką potrafi narzucić drużynie swoją wizję gry i trudno krytykować go za podejmowane decyzje. Zwłaszcza, że prowadzona przez niego drużyna przegrała dotychczas zaledwie dwa spotkania. Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy WG