Od dłuższego czasu w szatni mistrzów Polski znajduje się jakiś piłkarz z Kraju Kawy. Jedne kariery były bardziej udane, inne mniej. W niektórych przypadkach można mówić o niewypałach transferowych, a w innych o strzałach w dziesiątkę. Teraz sen z powiek, trenerowi i właścicielom "Wojskowych", spędza saga z umową Guilherme. Brazylijski mistrz z Łazienkowskiej Wiosną 2013 roku na Legii zameldował się młodziutki wówczas Guilherme Costa Marques. Nikt wówczas nie zdawał sobie sprawy, że oto pojawił się przy Łazienkowskiej Brazylijczyk, który stanie się najbardziej utytułowanym piłkarzem z Kraju Kawy w historii “Wojskowych". Wypożyczony z Ole Brasil Guilherme był dwunastym zawodnikiem z Brazylii, który trafił do Warszawy. Czas działał na jego korzyść i stawał się coraz istotniejszym ogniwem w zespole. Choć w pierwszym sezonie 2013/14 rozegrał jedynie dwa spotkania, to wywalczył tytuł mistrza Polski. Później było tylko lepiej. Po roku działacze Legii zdecydowali się wykupić pomocnika, a ten z drużyną sięgnął po Puchar Polski. To było dopiero preludium, a najlepsze w wykonaniu "Gui" były rozgrywki 2015/16, gdy zagrał w 35 meczach, strzelając pięć goli. Legia wywalczyła dublet, a nagrodą były występy w elitarnej Lidze Mistrzów. Miniony sezon stołeczny klub znów zakończył z tytułem mistrzowskim, a Brazylijczyk odegrał sporą rolę w sukcesie. Latem pojawiły się problemy. Widząc gaże, jakie w kontraktach mieli Vadis Odjidja-Ofoe czy Miroslav Radović, będący również głównymi rozgrywającymi "Gui" zaczął domagać się podwyżki. Negocjacje umowy utknęły w martwym punkcie, a zawodnik rozważał oferty ze Wschodu, jednak ostatecznie został przy Łazienkowskiej. Walka z kontuzjami Początek sezonu upłynął pod znakiem kontuzji, a jego grę odmieniło przyjście do klubu menedżera Romeo Jozaka. Chorwat postawił na Guilherme, a ten odżył i stał się ważnym elementem układanki. Problemy z kontraktem nie zniknęły. Piłkarz, który na każdym kroku podkreślał chęć pozostania w Legii, znalazł się w niewygodnej pozycji. - Znalazłem się w sytuacji, której nie chciałem. Miesiąc przed końcem umowy nie wiem, gdzie będę grał - mówił Brazylijczyk. Sytuacja z "Gui" bardzo niepokoi trenera Jozaka. - To świetny zawodnik, wiele wnosi do naszej gry. Gdyby odszedł, byłbym skłonny skonać ze smutku. Rozmawiałem z "Gui" kilka razy, prezes i dyrektor techniczny też. Nie wiem tylko, dlaczego ta sprawa nie została rozwiązana wcześniej - dziwił się szkoleniowiec. - Jeszcze nie podjąłem ostatecznej decyzji - przyznał nam 26-letni skrzydłowy. - Rozmawiam z Legią, ale jest też zainteresowanie z zagranicy. Szanse, że zostanę oceniam pół na pół. Klub chce mnie zatrzymać, ale nie wiem, jak to się zakończy. Wszystko będzie decydowało się do ostatnich dni, a sprawa nowej umowy i pozostania Brazylijczyka w Warszawie nadal pozostaje zagadką. Brazylijskie przygody z Legią Przed Guilherme Legia stawiała na Brazylijczyków. Wszystko zaczęło się u schyłku XX wieku, gdy do Warszawy trafił Giuliano. Barw "Wojskowych" brazylijski pomocnik bronił jedynie przez sezon, ale dał się zapamiętać jako utalentowany zawodnik. W 27 występach ligowych zdobył dziewięć bramek. Następnie, 40-letni obecnie piłkarz wrócił do Brazylii, ale nie potrafił się tam odnaleźć, podobnie jak przy ponownym szturmie na polskie boiska w koszulkach Widzewa Łódź i Pogoni Szczecin. Pod znanym adresem, przy Ł3 następny zameldował się Daniel Lopes Cruz. Niespodzianka? Brazylijczyk nie rozegrał w barwach Legii ani jednego spotkania, dlatego pamięć o nim szybko przeminęła. Warto jednak wspomnieć o nim, gdyż to właśnie Cruz zapoczątkował prawdziwy napływ graczy Canarinhos do Warszawy.