Legia Warszawa w czwartek zakończyła udział w europejskich rozgrywkach i może już tylko koncentrować się na lidze. "Wojskowi" pożegnali się z Ligą Europejską w 1/16 finału. Mecz na ławce rozpoczął Tomasz Necid, który po transferze do Warszawy, jak na razie nie zachwyca na boisku. - Jeśli chodzi o Necida, to koledzy mu ostatnio za bardzo nie pomogli. Trafił na taki moment, gdzie nie miał z czego coś strzelić. Twierdzę, że prędzej czy później będzie trafiać, bo to chyba jedyny piłkarz w Legii, po którym widać, że jest silny, gra dobrze głową i jest wybiegany - broni nowego napastnika Legii Sylwester Czereszewski i dodaje: - Ja bym go nie posadził w rewanżu z Ajaksem na ławce, bo to jest napastnik. Nie może być po dwóch, trzech meczach zaszczuty i od razu odstawiony od pierwszego składu. Legioniści, grając w europejskich pucharach, kibicom na pewno zapewnili sporo emocji, zwłaszcza jeśli pod lupę weźmiemy ich występy w fazie grupowej Ligi Mistrzów. - Zebrali swoje "lanie" z Realem czy Borussią, ale wyciągnęli wnioski i wydaję mi się, że to wszystko idzie w dobrym kierunku. Oceniam ich występ zdecydowanie na plus. Grupę mieli bardzo trudną - twierdzi Czereszewski. Legia przygodę z Ligą Mistrzów zaczęła od wysokiej porażki z Borussią. Wynik 0-6 musiał zaboleć. Później jednak legioniści podjęli walkę i sensacyjnie wyeliminowali Sporting, wcześniej remisując z Realem Madryt 3-3. Czy mogło być lepiej? - Zabrakło doświadczenia. Nie grają codziennie z takimi drużynami. Wiemy, jaka jest nasza Ekstraklasa. Ktoś się trochę pokaże, to od razu wyjeżdża, osłabiając naszą ligę. Polskie kluby nie mają takich budżetów, żeby sprowadzać lepszych zawodników, żeby podnieść poziom - argumentuje natomiast Tomasz Sokołowski, który debiutował w barwach Legii właśnie meczem w Lidze Mistrzów 21 lat temu. "Wojskowi" mierzyli się wtedy w ćwierćfinale z Panathinaikosem. Przełomowe momenty Legii w europejskich pucharach Nikt nie ma wątpliwości, że jednym z najważniejszy momentów Legii w europejskich pucharach było pojawienie się w drużynie trenera Jacka Magiery. Chociaż warszawianie przegrywali w Lidze Mistrzów, to poziom ich gry zaczął się poprawiać, co było widoczne zwłaszcza w Ekstraklasie. - Po przyjściu trenera Magiery wszystko się odmieniło. Te sukcesy to na pewno jego zasługa, ale też zawodników - twierdzi Sokołowski. - Przełomowym momentem na pewno był mecz z Realem u siebie (3-3). Zespół uwierzył, nawiązał równorzędną walkę. Później doszły cztery bramki strzelone Borussii. Nie gra się łatwo przeciw takim zespołom, a jednak legioniści potrafili im trochę tych goli strzelić - dodaje natomiast Sylwester Czereszewski. Kluczowym momentem były też zimowe transfery, bo przed dwumeczem z Ajaksem, zobaczyliśmy całkiem inny zespół. - Bezsprzecznie mistrzowie Polski mieliby większe szanse z Nikoliciem i Prijoviciem. Zawodnicy, którzy stanowili o sile tego zespołu nie grali. Transfery to raz, ale do tego doszły jeszcze kontuzje Rzeźniczaka, Moulina i nie było niemal połowy składu, którzy jesienią odnosił sukcesy - przyznaje Sokołowski. Najwięksi wygrani Ligi Mistrzów Legia oprócz tego, że zarobiła spore pieniądze (18 mln euro) za grę w europejskich pucharach, zyskała także w wielu innych aspektach. Gra w tak elitarnych rozgrywkach, jak Liga Mistrzów, to szansa wybicia się dla zawodników i rozsławienia marki klubu za granicą. - Doświadczenia Legii pozwoliły na to, że kilku zawodników odeszło do lepszych drużyn, a klub na nich zarobił. Tak samo było, jak ja grałem 20 lat temu w Lidze Mistrzów z Panathinakosem. W czerwcu praktycznie odeszło wtedy ośmiu czy 10 zawodników. Oprócz bonusów finansowych, dzięki Lidze Mistrzów klub i piłkarze mogą zarobić na transferach - podkreśla Tomasz Sokołowski. Wśród piłkarzy, którzy najbardziej się wyróżniali, nasi eksperci jednogłośnie wskazują na Vadisa Odidję Ofoę. Belg miał dobre oferty w zimowym oknie transferowym, ale ze względu na szansę, jaką dała mu Legia po powrocie do gry, postanowił zostać w Warszawie i pomóc drużynie w walce o mistrzostwo Polski oraz meczach w Lidze Europejskiej. - Ofoe przede wszystkim gra inteligentnie. Myśli na boisku i to jest kolosalna różnica. Ma niekonwencjonalne podania. Dużo widzi i czuje tę piłkę. Teraz zdecydowanie to najlepszy zawodnik w Ekstraklasie - twierdzi Czereszewski. Mistrzostwo dalej czy bliżej? Po odpadnięciu z Ligi Europejskiej, Legii została już tylko walka o mistrzostwo Polski. W Warszawie brak tytułu na pewno byłby odebrany jako katastrofa, bo wszyscy jednogłośnie podkreślają, że Legia znowu chce grać w Lidze Mistrzów. Przed meczem rewanżowym z Ajaksem podopieczni Jacka Magiery sensacyjnie przegrali z walczącym o utrzymanie Ruchem Chorzów (1-3) i wciąż tracą punkty do głównych rywali w walce o mistrza. - Drużyna Magiery, nie biorąc pod uwagę Ligi Mistrzów, jeszcze nie znalazła się w takich opresjach, jak w meczu z Ruchem i to pokazuje, że jest nad czym pracować - twierdzi Sokołowski. Bardziej optymistycznie do sprawy podchodzi jednak Sylwester Czereszewski, który nie wyobraża sobie, że legioniści mogliby nie wygrać ligi. - Legia przegrała z Ruchem, ale lepiej dać punkty biedniejszej drużynie niż np. Lechii, z którą się walczy o mistrzostwo. Jagiellonia gra bardziej fantazyjnie, co mi się podoba, ale patrząc na styl gry np. Lechii, to jest ogromna różnica. Brakuje im siły przebicia. Legia ma bardziej wyrównaną kadrę. Wszystko zweryfikuje podział punktów - przyznaje. - Zawsze widzieliśmy, że nasze drużyny, jak wychodziły z akcją ofensywną, to gdzieś tam się plątało dwóch zawodników, a reszta stała i czekała, żeby nikt z kontrą nie wyszedł. Co mi się w Legii podoba, to fakt, że każdą piłkę, jaką otrzymują starają się rozgrywać. Grają od nogi do nogi, a nie "na hurra" i "wybijanki". Ten zespół ma potencjał - podkreśla Sylwester Czereszewski. Legii doświadczenia w Europie na pewno się przydadzą, jeśli chodzi o grę w lidze. Tylko od niej zależy, jak je wykorzysta. Przed nią kluczowe 15 meczów w Ekstraklasie. W najbliższych dwóch kolejkach podopieczni Magiery zagrają z Termalicą, Zagłębiem Adrianna Kmak