Sprowadzenie Serba miało być hitem transferowym PKO BP Ekstraklasy. 31-letni piłkarz 27 razy wystąpił w narodowej reprezentacji, był na mistrzostwach świata w 2010 roku i zagrał w jednym meczu (z Australią). Wychowanek Partizana Belgrad wiele lat spędził w Realu Saragossa, ostatnio był piłkarzem Anderlechtu Bruksela, z którym zdobył mistrzostwo Belgii. Obradović do Legii został sprowadzony w lipcu i miał rozwiązać problemy klubu na lewej obronie. Do dziś nie zagrał żadnego spotkania. Vuković - z lepszym bądź gorszym skutkiem - musiał korzystać na tej pozycji z Luisa Rochy, 18-letniego Michała Karbownika, czy jak w ostatniej kolejce w meczu z Pogonią Szczecin z Artura Jędrzejczyka. Co się dzieje z Obradoviciem? - Wciąż jest naszym zawodnikiem - mówi Vuković. - We wtorek ma wznowić treningi z drużyną. Musi pokazać, że w tej ekipie może zostać na dłużej. Został miesiąc treningów do końca 2019 roku - dodał. Szkoleniowiec Legii nie kryje rozczarowania tym transferem, choć tłumaczył też w jakich okolicznościach jego rodak trafił na Łazienkowską. W poprzednim sezonie rzadko grał w Anderlechcie. Problem dla byłego reprezentanta Serbii stanowiły kontuzje. - Wiedzieliśmy o tym, że trafił do Legii po przerwie. Dwumiesięczna praca nad zawodnikiem nie jest dla mnie problemem. Kłopot pojawia się wtedy kiedy pracuje się nad nim cztery i pół miesiąca, a on dalej nie jest gotowy. Na razie na pewno to jest dla nas rozczarowanie. Wiedząc, jaki to jest piłkarz, ile znaczył dla kadry Serbii, w jakich klubach grał, w jakim jest wieku i że był dobrze przebadany, wiemy, że stać go na parę lat gry. Do tego potrzebna jest jednak duża ambicja - tłumaczył Vuković. Trener nie pominął też aspektu finansowego transferu. Obradović jest jednym z najlepiej zarabiających piłkarzy w Legii. Wypłacane mu pieniądze idą na marne. - Pensja każdego piłkarza, który nie gra, jest obciążeniem dla klubu - mówił trener legionistów. ok Zobacz wyniki, terminarz i tabelę PKO Ekstraklasy