Legia trafiona już na rozbiegu. Cios za cios, czerwona kartka i zmarnowany karny
Legia Warszawa potknęła się już na starcie tegorocznej fazy wyścigu po mistrzostwo Polski. Ekipa z Łazienkowskiej zremisowała 1:1 z Koroną Kielce w ostatnim niedzielnym meczu Ekstraklasy. Dla gospodarzy kluczowe okazały się wydarzenia, jakie nastąpiły między 22. a 24. minutą. Najpierw stracili bramkę, a zaraz później z boiska z czerwoną kartką wyleciał Ryoya Moroshita. Zmarnowany rzut karny w doliczonym czasie gry tylko potęguje poziom dramaturgii tego spotkania.

Korona Kielce pałała żądzą rewanżu za domową porażkę z rundy jesiennej (0:1), ale musiały pójść za tym argumenty czysto piłkarskie. Tymczasem w stolicy meldowała się drużyna ze strefy spadkowej. W tej sytuacji gospodarze znajdowali się pod podwójną presją wygranej.
Pierwszy kwadrans? Bez niespodzianki. Legia zdominowała niżej notowanego rywala, zamykając go w strefie obronnej. Przy odrobinie lepszej precyzji mogła objąć szybko dwubramkowe prowadzenie.
Zamiast tego... zrobiło się raptem 0:1. Fatalnie zachował się stojący w bramce warszawian Gabriel Kobylak, zagrywając nieodpowiedzialnie do Rafała Augustyniaka. Ten stracił piłkę, po chwili bez przyjęcia uderzył Adrian Dalmau i goście mogli celebrować zdobycie bramki.
Legia w osłabieniu stawia Koronę pod ścianą. Czerwona kartka i zmarnowana "jedenastka"
Ekipa Goncalo Feio jeszcze nie zdążyła otrząsnąć się po ciosie, a po niespełna 120 sekundach ponownie znalazła się w opałach. Tym razem Ryoya Morishita powalił wychodzącego na czystą pozycję Wiktora Długosza. Arbiter nie miał wyboru, musiał ukarać Japończyka czerwoną kartką.
W tym momencie trudno było zakładać, że to legioniści zejdą na przerwę z prowadzeniem. A jednak do realizacji takiego scenariusza zabrakło bardzo niewiele. Gra w osłabieniu nie ograniczyła ofensywnego potencjału stołecznego zespołu.
W 40. minucie do sytuacyjnej piłki dopadł Steve Kapuadi i strzałem głową z pola bramkowego umieścił ją w siatce. Zrobiło się 1:1. Wszystko zaczynało się w zasadzie od początku.
Już w doliczonym czasie pierwszej połowy gospodarze wykonywali "jedenastkę" po faulu Rafała Mamli na Pawle Wszołku. W rolę egzekutora wcielił się Augustyniak. Futbolówka po jego uderzeniu trafiła jednak w słupek.
W drugiej odsłonie oglądaliśmy otwartą grę z naciskiem na ofensywę. Żadnej ze stron nie satysfakcjonował podział punktów. Kolejne bramki jednak nie padły.
Bohaterami tej części gry okazali się bramkarze. Obaj wyszli obronną ręką z sytuacji sam na sam. Najpierw Mamla intuicyjnie zatrzymał strzał Wahana Biczachczjana, a po drugiej stronie murawy Kobylak nie pozwolił się przechytrzyć Długoszowi.
Remis nie pozwolił kielczanom na opuszczenie strefy spadkowej. Legia do liderującego Lecha Poznań traci już osiem punktów.
19 kolejka
02.02.2025
17:30
Składy drużyn
- 40'
- 24'
- 62'
- 45'
- 78'
- 90'
- 62'
- 78'
- 85'
- 85'
- 21'
- 11Nono62'
Rezerwowi
- 45'
- 77' 91'
- Mateusz Szczepaniak57
- 78' 90'
- 62'
- 90'
- 62' 91'
- 78'
- 62'
- 85'
- 85'
Statystyki meczu


