Legioniści w tym sezonie zawodzą zarówno w europejskich pucharach, jak i w Ekstraklasie. Drzwi do wymarzonej Ligi Mistrzów zatrzasnęła im przed nosem FK Astana. Na pocieszenie została walka o fazę grupową Ligi Europejskiej. Jednak to też może się nie udać, bo w pierwszym spotkaniu i to u siebie Legia zaledwie zremisowała z Szeriffem 1-1.Gospodarze grali słabo, ale niespełna kwadrans przed końcem udało im się strzelić gola. Bramkarza Szeriffa zmusił do kapitulacji rezerwowy Kasper Hamalainen. Błąd w defensywie przy stałym fragmencie gry okazał się kosztowny. Maciej Dąbrowski nie upilnował Cyrille'a Bayalę, który "główką" pokonał Arkadiusza Malarza.W lepszej sytuacji przed rewanżem jest mołdawski zespół, któremu do awansu wystarczy bezbramkowy remis. - Wiedzieliśmy, że będą czekali na kontrę i tym na pewno nas nie zaskoczyli, bo szybko przerywaliśmy. Mieliśmy swoje sytuacje. Gdybyśmy je wykorzystali, wygralibyśmy 2-0 lub 3-0. Mogę się założyć z panem, że za tydzień będziemy w całkiem innych nastrojach - zwrócił się Dąbrowski do jednego z dziennikarzy. - A o co? - zapytał reporter. - O co pan chce - odparł obrońca Legii.Pytanie innego z dziennikarzy o zmęczenie zawodników Legii poirytowało Dąbrowskiego. - Nie jesteśmy zmęczeni. Faktycznie, urlopy są krótkie, ale taki sobie zawód wybraliśmy i musimy się z tym pogodzić. Może powinniśmy pracować jeszcze więcej, żeby forma przyszła. Myślę, że z meczu na mecz jest coraz lepiej. Legia w końcu zacznie wygrywać i wtedy nie będzie pan zadawał takich pytań - stwierdził.Kibice wyrazili swoją niezadowolenie grą Legii po spotkaniu gwizdami i niewybrednymi okrzykami. - Rozumiem kibiców i ich frustrację. To nie jest tak, że nie chcemy wygrywać. Po prostu zabrakło nam w pewnych momentach zimnej krwi. Mogliśmy strzelić więcej bramek - zaznaczył Dąbrowski. RK