Legioniści mieli szansę zmniejszyć dystans do lidera Ekstraklasy Lechii Gdańsk. Podopieczni Piotra Nowaka w piątek tylko zremisowali z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza 1-1. "Nie odrobiliśmy punktów" - dodał Malarz."Niebiescy" byli skazywani na pożarcie. Tymczasem już w 14. minucie trybuny przy Łazienkowskiej ucichły po kapitalnym strzale z rzutu wolnego w wykonaniu Patryka Lipskiego."Nie wiem, czy mogłem zrobić coś więcej przy straconych golach. Przy pierwszej bramce Patryka Lipskiego ociupinkę się przesunąłem, bo nie widziałem piłki. W murze stało pięciu moich kolegów i jeszcze doszło trzech, czterech z Ruchu. Nie widziałem kompletnie piłki" - tłumaczył bramkarz Legii.Konsternacja zapanowała wśród kibiców Legii w 42. minucie, kiedy to fantastycznie w "okienko" strzelił Maciej Urbańczyk. Legioniści zostawili zbyt dużo swobody zawodnikowi Ruchu."Zawsze sobie powtarzamy, że najważniejszy jest ten zawodnik z piłką i powinniśmy blokować strzały. Tym razem się nie udało. Źli jesteśmy wszyscy, bo nie tak sobie to zakładaliśmy" - zaznaczył Malarz.Podopiecznych Jacka Magiery "dobił" Jarosław Niezgoda, który w 51. minucie wykończył składną akcję "Niebieskich". Co ciekawe, Niezgoda jest formalnie zawodnikiem... Legii. 21-letni napastnik jest wypożyczony do Ruchu.Nawet czerwona karta dla Adama Pazio nie zmieniła sytuacji. Legionistów stać było jedynie na zdobycie honorowego gola. Pięć minut przed końcem meczu do siatki gości trafił Miroslav Radović. W środku tygodnia Legia grała z Ajaksem Amsterdam w Lidze Europejskiej, ale to jest marnym usprawiedliwieniem."Nie chcę, nie lubię zrzucać winy na to, że graliśmy z Ajaksem i może trochę byliśmy podmęczeni. Nie graliśmy tak jak powinniśmy i nic nam nie wychodziło" - podkreślił Malarz. Zobacz materiał wideo: Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy Ranking Ekstraklasy - kliknij!