Bez wątpienia mecz Legii Warszawa ze Śląskiem Wrocław uchodził za hit 29. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Zarówno stołeczni, jak i zespół z Dolnego Śląska walczyły o to, aby zachować dystans do liderującej Jagiellonii Białystok i utrzymać się w walce o mistrzostwo. W znacznie trudniejszej sytuacji byli gospodarze, ponieważ ich strata wynosiła już dziewięć punktów, przy pięciopunktowej stracie gości. Spotkanie rozpoczęło się z małym opóźnieniem ze względu na race odpalone przez fanów Legii. Mecz do przerwy nie porwał. Legia i Śląsk nie potrafiły strzelić gola Starcie dwóch drużyn z czołówki dawało nadzieje kibicom, że będzie to ciekawe widowisko. Niestety, piłkarze obu ekip do przerwy nie pokazali nic wybitnego. W pierwszych minutach dominowali piłkarze Śląska Wrocław, którzy praktycznie nie oddawali gospodarzom piłki. Co prawda niewiele z tego wynikało, ale legioniści musieli sporo nabiegać się za nią nabiegać. Legia próbowała zagrozić przeciwnikom dośrodkowaniami, ale nie była w stanie stworzyć z tego poważniejszego zagrożenia. W kolejnych minutach role nieco się odwróciły i po okresie dominacji zawodników Jacka Magiery, to gracze z Warszawy dyktowali warunki gry. Dopiero w 35. minucie kibice mogli podnieść się z krzesełek, bo wcześniej żadna z ekip nie dała im do tego okazji. Wówczas Marc Gual wycofał piłkę przed pole karne do Juergena Elitima, ale ten uderzył obok słupka. Można powiedzieć, że gra ofensywna do przerwy praktycznie nie istniała, bo na murawie nie wydarzyło się już nic ciekawszego. Do przerwy było zatem 0:0. Było ciekawej, ale nic się nie zmieniło. Bezbramkowy remis Legii Warszawa ze Śląskiem Wrocław Na szczęście wraz z początkiem drugiej połowy gra zaczynała się rozkręcać, głównie dzięki atakom Legii. W 48. minucie Elitim podawał do Guala na siódmy metr, a Hiszpan efektownie przyjął piłkę na klatkę piersiową, zdecydował się na efektowny strzał prawą nogą, ale trafił jedynie w poprzeczkę. Minutę później gospodarze mieli rzut rożny. Dośrodkowanie z narożnika posłał Josue, a głową mocno uderzał Tomas Pekhart, tyle że trafił wprost w dobrze ustawionego Rafała Leszczyńskiego. Warto jednak podkreślić, iż nie miał zbyt dobrej pozycji na pokonanie bramkarza Śląska. Chwilę później Czech musiał opuścić boisko z powodu kontuzji. Po kilkunastu minutach wyraźnego przestoju, na murawie wreszcie wydarzyło się coś ciekawego. W 66. minucie w polu karnym Śląska Wrocław doszło do dużego zamieszania. Najpierw został zablokowany strzał Guala i bezpańska piłka trafiła pod nogi Bartosza Kapustki, tyle że jego płaskie uderzenie z niespełna 20. metrów obronił Leszczyński. Dopiero w 76. minucie piłkarze z Dolnego Śląska w jakikolwiek sposób odpowiedzieli gospodarzom. Bardzo mocny strzał na bramkę Legii oddał Erik Exposito, z którym poradził sobie znakomicie interweniujący Dominik Hładun. Warto podkreślić, że to była pierwsza akcja tego spotkania, w której golkiper legionistów został tak poważnie "zatrudniony". Do końca spotkania nie działo się już zbyt wiele. Wynik nie uległ też zmianie. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, z czego najbardziej zadowolona może być Jagiellonia Białystok. Śląsk nie wykorzystał okazji, by utrzymać dystans do "Dumy Podlasia", natomiast Legia, by zbliżyć się do wrocławian.