Zobacz tabelę PKO Ekstraklasy Legia rozpoczęła rundę jesienną najlepiej ze wszystkich zespołów czołówki PKO Ekstraklasy. Dobra forma prezentowana w meczach towarzyskich podczas zimowej przerwy znalazła przełożenie na dobra grę w lidze. Z ośmiu sparingów legioniści wygrali pięć, a trzy zremisowali. W zespole nie ma nowych twarzy, ale nie ma też kontuzji i Legia jest teraz ogranym jesienią monolitem, co może być jej atutem w walce o jak najwyższą pozycję na koniec rozgrywek. Od pierwszych sekund meczu Legia w pełni kontrolowała wydarzenia na boisku. Na bramkę Marcela Zapytowskiego sunął atak za atakiem. 20 tysięcy kibiców, którzy mimo przenikliwego zimna, pojawiło się na stadionie, czekało tylko na gole. Sytuacji już w pierwszym kwadransie było tyle, że śmiało można było zakładać, że w końcu one padną. Portugalczyk z golem i asystą Wysoką formę już na starcie ligi zaprezentowali liderzy zespołu - Filip Mladenović i Josue. To oni napędzali kolejne akcje gospodarzy, ale w pierwszej połowie "liczby" na swoim koncie miał tylko Portugalczyk. W 23. min w polu karnym o nogę Kyryło Petrowa zahaczył atakujący bramkę Maciej Rosołek. Miało to miejsce w polu karnym, więc sędzia Damian Sylwestrzak podyktował rzut karny dla gospodarzy. Legioniści lubią tego arbitra, bo jesienią sędziował im trzy razy i za każdym schodzili z boiska jako wygrani. Wręcz przeciwnymi uczuciami darzą go natomiast gracze z Kielc, bo Sylwestrzak wcześniej im też sędziował trzykrotnie i Korona każde z tych spotkań przegrała. Wykonawcą rzutu karnego był Josue, który kompletnie zmylił Zapytowskiego. Bramkarz w ogóle się nie rzucił, a Portugalczyk wpakował piłkę w prawy róg jego bramki. W 36. min było już 2:0, a Josue tym razem asystował przy golu Maika Nawrockiego. Portugalczyk świetnie dośrodkował z rzutu rożnego, a młody obrońca Legii wyskoczył najwyżej i głową uderzył nie do obrony. Tak więc po 45. min Josue mógł cieszyć się z gola i asysty, a Mladenović tylko się irytował. Serb posłał w pole karne przynajmniej cztery podania, które powinny zakończyć się golami. Niestety Rosołek, Paweł Wszołek i Bartosz Kapustka, albo byli blokowani przez obrońców rywali, albo uderzali za lekko lub niecelnie. Mladenović tylko łapał się za głowę. "Murawa jest jaka jest" Podobnie reagowali wszyscy, którzy musieli biegać po murawie stadionu Legii. Władze klubu z jej wymianą czekają na koniec sezonu. Nie wiadomo więc, jak będzie ona wyglądać w kolejnych tygodniach. Na razie jej stan to powód do wstydu. - Murawa jest jaka jest. W topowej kondycji nie jest, ale z tygodnia na tydzień będzie coraz lepsza. Trzeba się zaadoptować do tego co jest - powiedział Maciej Rosołek. Kosta Runjaić niedawno mówił, że kiepska murawa będzie atutem zespołów goszczących na Łazienkowskiej, bo gospodarzom trudniej będzie konstruować akcje i prowadzić grę. W drugiej połowie widać było, że ma rację. W 47. min Legia prowadziła już 3:0 po świetnej akcji Mladenovicia, dograniu Carlitosa i strzale z pierwszej piłki Kapustki. Później murawa dwa razy pomogła gościom. Najpierw przy akcji na - wydawało się - 4:0, kiedy Wszołek podawał do stojącego przed pustą bramką Carlitosa, kiedy piłka dziwnie się turlała i Hiszpan jej nie zdołał wpakować do siatki. Później Nawrocki skiksował przy podaniu i piłka trafiła do Jewgienija Szykawki. Białorusin pomknął na bramkę Kacpra Tobiasza i między nogami, goniącego go Bartosza Slisza, posłał piłkę do siatki. Była to 65. min spotkania. Gigantyczna przewaga Legii nagle przeszła do historii, bo goście przejęli inicjatywę i coraz groźniej atakowali. W 79. min Szykawka pobiegł z własnej połowy do dalekiego podania, uciekł Rafałowi Augustyniakowi, wymanewrował Tobiasza i strzelił do pustej bramki. Nagle z wyniku 3:0 zrobiło się 3:2, a do końca spotkania było jeszcze daleko. Legia wzięła się jednak w garść. W końcówce prowadziła grę i nie pozwoliła już Koronie na dalsze harce pod jej bramką. Zespól Runjaicia wygrał 3:2 i zmniejszył swoją stratę do Rakowa do siedmiu punktów. Powiększyła się też przewaga nad goniącymi ją zespołami Pogoni Szczecin i Widzewa Łódź - do pięciu punktów. W kolejnych spotkaniach Legii pomoże już Tomas Pekhart, który oglądał mecz z Koroną z loży honorowej.