Legia obalona. Błyskawiczna roszada na szczycie. Oto nowy lider Ekstraklasy
Górnik Zabrze pokonał Legię Warszawa 3:1 w 11. kolejce Ekstraklasy. Bohaterem spotkania okazał się Ousmane Sow, autor dwóch bramek i asysty. Dzięki wygranej ekipa z Górnego Śląska wraca na fotel lidera po ledwie ośmiu godzinach. Wybrańcy Edwarda Iordanescu doznali drugiej porażki na przestrzeni czterech dni i w niczym nie przypominają zespołu, który ma stoczyć udaną batalię o odzyskanie mistrzowskiego tytułu.

Fani Górnika mieli prawo już zapomnieć, jak smakuje zwycięstwo nad Legią. W siedmiu poprzednich potyczkach ze stołeczną ekipą zabrzanie nie potrafili zgarnąć kompletu punktów. Na triumf czekali od listopada 2021 roku.
Przed rozpoczęciem kolejki zespół Michala Gasparika plasował się na pozycji lidera tabeli. Został strącony ze szczytu w niedzielne popołudnie przez Jagiellonię Białystok. Ale do roszady powrotnej doszło po ledwie ośmiu godzinach.
Legia rozmontowana w Zabrzu. Górnik przerywa passę niemocy i wraca na szczyt tabeli
Na pierwszy celny strzał Górnik zapracował już po czterech minutach. Sondre Liseth uderzał jednak z nieprzygotowanej pozycji. Piłka padła łatwym łupem Kacpra Tobiasza.
Inaczej niż trzy dni wcześniej z Samsunsporem (0:1) w pucharach, ekipa z Łazienkowskiej zagrała stosunkowo optymalną jedenastką. Tyle że na murawie trudno było to dostrzec. Gospodarze utrzymywali przewagę optyczną i kończyli kolejne natarcia strzałami. Brakowało tylko precyzji.
W 22. minucie Tobiasz był jednak bezradny, gdy po centrze Ousmane'a Sowa głową uderzał Maksym Chłań. Ukrainiec przymierzył z kilku metrów i było 1:0. Powtórzył w ten sposób wyczyn z niedawnego meczu Pucharu Polski - w starciu z rezerwami Legii też otworzył wynik spotkania, wygranego przez zabrzan 3:0.
Sow nie zadowolił się asystą i niebawem sam trafił na listę strzelców. Był tam, gdzie trzeba, gdy po mocnym strzale z dystansu Jarosława Kubickiego golkiper Legii odbił futbolówkę do boku. Senegalski napastnik pospieszył z dobitką i po półgodzinie gry zrobiło się 2:0.
Zespół Edwarda Iordanescu przed przerwą mógł pokusić się o trafienie honorowe. Tyle że jeszcze raz świetną robotę wykonał Kubicki. Po niezdarnej próbie Milety Rajovicia przytomnie wyekspediował piłkę tuż sprzed linii bramkowej.
Na drugą połowę legioniści wyszli z Wahanem Biczachczjanem i Wojciechem Urbańskim. Zamysł był klarowny - zwiększenie potencjału ofensywnego. Nic z tych planów jednak nie wyszło. Warszawianie nadal nie tworzyli zespołu, który tego dnia mógłby odwrócić losy spotkania.
Biczachczjan zdołał trafić w światło bramki, ale uderzył nieczysto. Stojący między słupkami Marcel Łubik zneutralizował zagrożenie bez większego wysiłku. Czas uciekał, w szeregach gości narastała widoczna gołym okiem frustracja.
Górnik potrafił to wykorzystać. W końcowych minutach mieliśmy niemal kopię akcji z pierwszej połowy. Tym razem zza pola karnego przymierzył Matusz Kmet, Tobiasz sparował futbolówkę na słupek, a dzieła dopełnił niezawodny Sow. 3:0!
Honorowy gol dla Legii padł po strzale z dystansu Biczachczjana. W niczym nie zmienia to jednak fatalnego wrażenia, jakie pozostawia po sobie ekipa ze stolicy. Ale to już nie kłopot zabrzan, którzy w nowy tydzień ponownie wkraczają jako lider Ekstraklasy.













