Podopieczni Jana Urbana wykorzystali potknięcie Lecha, który w piątek na własnym boisku nie zdobył nawet punktu w potyczce ze Śląskiem Wrocław. W pierwszej połowie wynik otworzył Jakub Kosecki sprytnie podcinając piłkę nad wychodzącym z bramki Michalem Peskovicem. Po zmianie stron syn wiceprezesa PZPN Romana Koseckiego podwyższył prowadzenie (w tym sezonie zdobył już siedem bramek), a także asystował przy trzecim golu zdobytym przez Danijela Ljuboję. Obie drużyny grały od 62. minuty w liczebnym osłabieniu. Sędzia Tomasz Musiał usunął wówczas z boiska za przepychanki przy linii bocznej Inakiego Astiza oraz Żeljko Djokica. Ruch przegrał czwarte z rzędu spotkanie. W drugim niedzielnym meczu w Gdańsku Lechia zremisowała z Zagłębiem Lubin 2-2, przerywając serię trzech kolejnych zwycięstw gości. Bramkarz lubinian Michał Gliwa zachował czyste konto przez 295 minut, aż do 25. minuty na PGE Arenie, kiedy to pokonał go z rzutu karnego reprezentant Burkina Faso Abdou Traore. Dwie minuty wcześniej do bramki gdańszczan trafił Szymon Pawłowski. W drugiej połowie 12 tys. widzów również obejrzało dwa gole. Najpierw krótko po przerwie znakomitym prostopadłym podaniem do Deleu popisał się Traore, a brazylijski prawy obrońca technicznym uderzeniem z "fałsza" zdobył swoją pierwszą w 55. ligowym występie bramkę dla Lechii. Gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie, ale zmarnowali kilka dogodnych okazji, co zemściło się w 83. minucie. Po dośrodkowaniu Pawłowskiego do remisu strzałem głową doprowadził pozostawiony bez opieki na piątym metrze Costa Nhaimonesu. Był to drugi i ostatni celny strzał gości na bramkę Lechii. W sobotę Górnik Zabrze pokonał w Krakowie Wisłę 3-1 i awansował na trzecie miejsce w tabeli. Gole dla podopiecznych trenera Adama Nawałki zdobyli Adam Danch, Krzysztof Mączyński i wprowadzony po przerwie Arkadiusz Milik, a dla Wisły, która wygrała dwa poprzednie mecze - Osman Chavez. Zabrzanie kończyli w dziesiątkę, po czerwonej kartce dla Milika. Serię trzech porażek z rzędu przerwał Widzew, który wygrał u siebie z Koroną 1-0 po golu Mariusza Stępińskiego. To trzecie trafienie 17-latka w tym sezonie. Kielczanie to ulubieni rywale łódzkiego zespołu. W sezonie 2010/11 widzewiacy wygrali z nimi 3-1 i 2-1, a w poprzednim sezonie 2-0 na wyjeździe (w Łodzi było 0-0). W coraz trudniejszej sytuacji jest Podbeskidzie Bielsko-Biała, które uległo w Szczecinie Pogoni 0-2 (gole Adama Frączczaka i Adriana Budki) i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli z dorobkiem zaledwie pięciu punktów. W piątek najciekawiej zapowiadało się spotkanie w Poznaniu, w którym wicelider tabeli Lech przegrał z mistrzem kraju - Śląskiem 0-3. Gole dla gości zdobyli Argentyńczyk Cristian Omar Diaz, Waldemar Sobota i Piotr Ćwielong. Lech, grający od kilku tygodni bez kontuzjowanego Manuela Arboledy, poniósł porażkę w trzecim kolejnym meczu na własnym boisku - wcześniej uległ Jagiellonii Białystok 0-2 i Legii Warszawa 1-3. Wrocławianie przerwali z kolei serię trzech spotkań bez zwycięstwa. W końcówce spotkania nie popisali się kibice gospodarzy, którzy po raz kolejny tego dnia odpalili race. Arbiter musiał dwukrotnie przerywać mecz (doliczył do regulaminowego czasu sześć minut). W spotkaniu otwierającym 14. kolejkę Jagiellonia Białystok znów pokazała, że mecze z jej udziałem mają bardzo ciekawy przebieg. Tydzień wcześniej zespół prowadzony przez Tomasza Hajtę odrobił trzy bramki straty ze Śląskiem (z 0-3 na 3-3), a teraz zremisował u siebie z PGE GKS Bełchatów 2-2, choć do przerwy przegrywał 0-2. Gole dla gości zdobyli Tomasz Wróbel i Kamil Wacławczyk, a dla Jagiellonii Tomasz Frankowski (w pierwszej akcji po wejściu na boisko) i Gruzin Nika Dżalamidze, po efektownej asyście "Franka". 38-letni Frankowski ma już w dorobku 165 goli i na liście wszech czasów polskiej ekstraklasy zajmuje czwarte miejsce. Do trzeciego Gerarda Cieślika brakuje mu tylko dwóch trafień. Kolejkę zakończy poniedziałkowy mecz Piasta Gliwice z Polonią Warszawa. Ewentualne zwycięstwo stołecznej drużyny pozwoli jej awansować na pozycję wicelidera. Wyniki, terminarz i tabela T-Mobile Ekstraklasy