Drużyna z Pomorza została w sobotę - przynajmniej na jeden dzień - liderem Ekstraklasy. Wygrała na Łazienkowskiej 2-1, choć od 12. minuty przegrywała po golu straconym po stałym fragmencie gry. - Zagraliśmy bardzo dobry mecz. Chcieliśmy podejść do tego meczu dobrze zorganizowani i założenia defensywne i ofensywne udało się nam zrealizować tak jak tego chcieliśmy. Nawet mimo tego, że straciliśmy gola na początku. Dołożyliśmy zaangażowanie i agresję. Zapracowaliśmy bardzo na to zwycięstwo - mówił trener drużyny z Gdańska. Czym jeszcze wyróżniła się - zdaniem jej szkoleniowca - Lechia? - Chcieliśmy być agresywni, grać blisko Legii, grać w piłkę, pokazać jakość. Mieliśmy pomysł na to jak ten mecz rozegrać. Pokazaliśmy charakter. Mimo że ten mecz rzucał nam kłody pod nogi - stracona bramka w 12 minucie, potem kontuzja Michała Nalepy. W sporcie bardzo ważna jest odpowiedź. Wróciliśmy do gry w Pucharze Polski w Wejherowie, wróciliśmy i teraz - podkreślał trener gdańskiej drużyny. Stokowiec nie mógł się pogodzić ze stratą gola, ale bardziej niepokoi go kontuzja strzelca wyrównującego gola - Michała Nalepy. 26-letni obrońca zszedł z boiska ze złamanym nosem, sfaulowany wcześniej przez Jose Kante. - Minusem jest to, że straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry, choć wiedzieliśmy o tym, że Wieteska wchodzi na krótki słupek, a mimo to popełniliśmy błąd. Bardzo boli kontuzja Nalepy. Nie będę oceniał tej sytuacji, bo ocenia ją pięciu czy sześciu sędziów. Są kamery. Sędzia Szymon Marciniak dobrze prowadził ten mecz. Nie wiem, co dalej, za wcześnie, by oceniać co z Michałem. On jest ambitny. Gdyby nie krwotok, grałby dalej, ale miał złamany nos. Lechia pierwszy raz w tym sezonie została liderem, gra dalej w Pucharze Polski. Jaki ma cel na ten sezon? - Chcemy ugruntować naszą pozycję na rynku krajowym. Chcemy nadal budować swoją markę. Nie silimy się na konkretne wynikowe cele. Już widać, że ten sezon będzie trudniejszy niż poprzedni - analizował Stokowiec. Olgierd Kwiatkowski