Olgierd Kwiatkowski, Interia: Lech zaczął ostatnio lepiej grać, Legia dwa razy przegrała. Jak w tym kontekście ocenia pan szanse obu drużyn w hicie tej kolejki Ekstraklasy? Paweł Wojtala, były piłkarz Lecha Poznań i Legii: - Lech dobrze zakończył fazę ligi przed przerwą na mecze reprezentacji. Wysoko pokonał u siebie Wisłę 4-0, ale to był jeden spektakularny mecz. Spotkanie z Legią zawsze jest niewiadomą. Nawet jeśli Legia nie była ostatnio w dobrej formie, to będzie u siebie groźna. W przeszłości, temu spotkaniu towarzyszyło wiele emocji. Może teraz trochę mniej, ale to dla obu drużyn trudne spotkanie pod względem mentalnym. Grał pan w obu klubach. Kto kogo bardziej nie darzy sympatią? - Nie traktowałbym tego tak w ten sposób. Rywalizacja jest większa w strefie kibicowskiej. Kiedyś dochodziło także do drobnych zaczepek między władzami klubów. Te uszczypliwości były zupełnie niepotrzebne. Pewna niechęć powinna pozostać najwyżej na trybunach, ale też w ramach przyzwoitości, tak żeby było to zdrowe i kulturalne kibicowanie. Ja pamiętam, że Legia i Lech w ostatnich latach rywalizowały na najwyższym sportowym poziomie i chciałbym, żeby tak pozostało. Dobrze się gra piłkarzom w takich meczach? - Takie spotkania mobilizują. Nie trzeba się sprężać. Ale to jest mecz, w którym można zdobyć tylko trzy punkty, choć rzeczywiście ten ładunek emocjonalny jest duży, większy niż w przeciętnym spotkaniu ligowym. Spotykają się dwa kluby z dużymi tradycjami, sporymi budżetami, największe w swoich regionach, ale oba prowadza zupełnie inną politykę. Lech stawia bardziej na wychowanków, Legia kupowała dobrych piłkarzy, choć ostatnio chętniej stawia na młodzież. Które podejście do zarządzania drużyną bardziej się panu podoba? - Mamy dwa aspekty. Pierwszy to sportowy. Takie kluby powinny odnosić sukcesy w kraju, grać w europejskich pucharach najdłużej jak to jest możliwe. Trzeba więc mieć dobrych piłkarzy Drugi aspekt, to finanse. Sprzedaż zawodników zapewnia dodatkowe środki, pozwala utrzymać budżet. Za trenera Bjelicy do Poznania też przychodziło sporo drogich zawodników, Lech jednak więcej zarabiał na transferach młodych zawodników, ale Legia dobrze ostatnio sprzedała Sebastiana Szymańskiego. Myślę, że obecna polityka Lecha, sprzyjająca rozwojowi wychowanków, w ogóle młodzieży jest właściwa. Tylko, żeby klub trzymał się tej drogi i wytrwał w tej filozofii. Legia jest w trochę gorszej sytuacji. Ma większą presję na wynik, największą w Polsce. Nie ma czasu, żeby pozwolić trenerowi spokojnie budować drużynę przez jeden czy dwa sezony. W Lechu został Dariusz Żuraw, w Legii - Aleksandar Vuković. To mądre decyzje władz kluby, żeby pozostawić tych trenerów po ostatnim - nieudanym dla obu klubów - sezonie? - Jestem za tym, żeby trenerowi dawać szansę długiej pracy. Całkowicie nie zgadzam się z tym, żeby zwalniać szkoleniowców we wrześniu, kiedy nie ma wyników. Trener przygotował drużynę i go zwalniamy? Wtedy zwalniamy z odpowiedzialności za wynik piłkarzy, którzy wskazują na winnego - poprzedniego trenera. Zarząd zatrudniając nowego szkoleniowca też ma alibi. Odpowiedzialność się rozmywa, a i tak często nie ma wyników. Pozwólmy pracować tym trenerom. Jaka jest pana ocena gry obu drużyn? - Legii nie oglądałem za często. Lech jest nierówny przez to, że tak dużo w zespole gra młodzieży. Ma prawo spisywać się nieco gorzej, bo trwa przebudowa. Potrzebny jest czas. Bywały mecze, że oba kluby pokazały wielki potencjał. Jaki rezultat pan obstawia? - To są kluby z największymi ambicjami, nic nie odbierając innym rywalom z polskiej ligi. Mimo zmian, mimo że następuje rewolucja, zawsze w Poznaniu i Warszawie są duża oczekiwania, stąd może te problemy. Jak bym postawił na remis. Jest pan prezesem Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. Walczy pan o to, żeby w Poznaniu w najbliższym czasie zagrała reprezentacja? Czy jest to możliwe? - To może być mecz towarzyski albo mecz Ligi Narodów. Takich rozmów nie prowadzimy, ale Poznań jest następny w kolejności. Mieliśmy w Chorzowie, Wrocławiu, Gdańsku, teraz czas na nas, ale wszystko zależy od przeciwnika. Bardziej atrakcyjny rywal oznacza mecz na 50 tysięcznym stadionie, a my takiego w Poznaniu nie mamy. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski