- To był trudny mecz, w którym tak naprawdę graliśmy tak jak przez cały sezon. Tym razem jednak brakowało nam dokładności. Wiele razy wychodziliśmy z kontrą, która zapowiadała się fajnie. Potem jednak przychodziło złe podanie i akcja nie mogła się zawiązać - komentował jeden z nowych reprezentantów Polski. Gospodarze wygrali po golu Kaspera Hamalainena w 85. minucie. - Można powiedzieć, że wróciły nasze stare demony, bo rywale strzelili nam gola w samej końcówce. Trudno było odrobić stratę na murawie mistrza kraju. Nie załamujemy się, bo taka właśnie jest piłka. Czasem też się przegrywa. Będziemy robić swoje i dalej iść do przodu. Liga jest jeszcze długa. To jest dla nas kolejne doświadczenie, z którego wyciągniemy wnioski. Nie zawsze będziemy mogli prezentować się najlepiej. Wiem, że z każdym kolejnym meczem będzie trudniej, bo przeciwnicy coraz lepiej nas znają. To pokazało niedzielne spotkanie. Czekamy już na następnego rywala, a więc Jagiellonię. W niedzielę w pierwszej połowie bramkę dla przyjezdnych zdobył Łukasz Wolsztyński, ale została ona anulowana po konsultacji VAR. Wcześniej na pozycji spalonej był bowiem Igor Angulo. - Dla nas to już była kolejna taka sytuacja w sezonie. Cieszyliśmy się, że zdobyliśmy bramkę, już wracaliśmy na środek boiska, a tu za chwilę dowiadujemy się, że jednak gola nie ma. Trudno mi powiedzieć, czy był spalony. Sędzia podjął taką decyzję. Wierzę, że słuszną. Nie chcę do tego wracać. W drugiej części po wideoweryfikacji cofnięto decyzję o rzucie karnym dla gospodarzy. Tomasz Loska nie faulował Jarosława Niezgody. - Widać było z boiska, że nie było przewinienia. Bramkarz był szybciej przez zawodnikiem. Byliśmy spokojni, że karnego nie będzie. Nie ma co wracać do decyzji arbitrów. Po prostu przegraliśmy mecz. Jedziemy dalej. - Zawsze gramy o zwycięstwo. Po to ciężko trenujemy. Nie zawsze udaje się wygrywać. Przeciwnicy tez nas analizują i tak samo mocno chcą wygrać. Legia jest mistrzem Polski i znakomitym zespołem. Ten mecz pokazał jednak dobrze, że także na wyjeździe możemy walczyć z każdym. Tym razem przydarzyła się porażka. Piłka nożna może szybko sprowadzić na ziemię. Od poniedziałku myślimy o kolejnym meczu - zapowiedział Kądzior. Górnik jest beniaminkiem, który właśnie stracił pierwsze miejsce w tabeli. Będzie mistrzem? - Nie myślimy, które miejsce zajmiemy na koniec grudnia, czy na koniec maja 2018 roku. To wszystko czas pokaże. Ważne jest to, abyśmy nigdy nie mieli do siebie pretensji, że coś zaniedbaliśmy. Wszystko musi być w porządku. Do każdego spotkania podchodzimy tak samo poważnie. Nie spodziewaliśmy się, że będziemy liderem. To jest efekt ciężkiej pracy na treningach i też drogi, którą obrał nasz trener. To wychodzi. W niedzielę mecz przy Łazienkowskiej dwukrotnie był przerywany z powodu zadymienia obiektu racami i innymi materiałami pirotechnicznymi. - Można powiedzieć, że to były cztery kwarty. Pierwszy raz i zapewne ostatni. Dla dwóch drużyn przerwa była taka sama. To było niefajnie, bo wybija z rytmu. Nie ma się jednak tutaj doszukiwać czegoś więcej. Szanse obu zespołów były identyczne - zakończył Kądzior. Z Warszawy - Krzysztof Srogosz Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy