Ligowcy początek maja muszą dzielić z Pucharem Polski, którego finał zaplanowano na piątek. Stąd spotkania ekstraklasy rozłożono na cztery terminy w ciągu pięciu dni. Pierwsza kolejka rundy finałowej nie przyniosła zmian w czołówce. Legia oraz Lech wygrały, zatem broniący tytułu stołeczny zespół utrzymał pięciopunktową przewagę nad ekipą z Poznania. Legionistów czeka w sobotę wyjazd do Gdańska i spotkanie z Lechią, z którą w tym sezonie dwukrotnie już... przegrali. Zresztą biało-zieloni mają w ostatnich latach patent na drużynę z Warszawy - wygrali cztery z ostatnich ośmiu ligowych potyczek, m.in. dokładnie tego samego dnia - 3 maja, ale 2012 roku zwyciężając w Gdańsku 1-0 pozbawili rywali pewnego wydawałoby się mistrzostwa kraju. Lechia jako ostatnia zapewniła sobie miejsce w górnej połówce tabeli i zajmuje ósmą lokatę. Znaczący awans raczej jej "nie grozi", zatem może się skupić na odbieraniu punktów teoretycznie silniejszym przeciwnikom. W sobotę piłkarzom trenera Ricardo Moniza ma w tym pomóc ponad 20 tys. kibiców, którzy już kupili bilety. Za gdańszczan trzymać będą kciuki kibice i zawodnicy Lecha Poznań, jedynej drużyny, która może nawiązać walkę z Legią. "Kolejorz" najbliższe spotkanie rozegra dopiero w poniedziałek, gdyż jego rywalem będzie finalista PP - Zawisza Bydgoszcz. Beniaminek i jedno z objawień ekstraklasy właśnie w Warszawie rozegra najważniejszy mecz sezonu, a pewnie i w historii klubu, gdyż ma szansę na pierwsze trofeum. W Poznaniu liczą zapewne, że trzy dni, niezależnie od rozstrzygnięcia, nie wystarczą zawodnikom trenera Ryszarda Tarasiewicza, by wrócić do równowagi i odzyskać koncentrację. W sezonie zasadniczym obie konfrontacje tych jedenastek przyniosły sporo goli - w Poznaniu gospodarze wygrali 3-2, a w Bydgoszczy był remis 2-2. Po raz 101. w ekstraklasie w Wielkich Derbach Śląska zmierzą się w niedzielę Górnik i Ruch. Bilans dotychczasowych to 39 wygranych zabrzan, 27 - chorzowian i 34 remisy. Oba zespoły po 14 razy zdobyły mistrzostwo Polski i otwierają listę najbardziej utytułowanych klubów w kraju. "Niebiescy" skorzystali na wiosennej niemocy lokalnego rywala, który na zwycięstwo czeka od 12 kolejek, oraz krakowskiej Wisły i awansowali na trzecią pozycję w tabeli. Do tego w trzech ostatnich występach zdobyli siedem punktów, a ich bramkarz Michał Buchalik nie puścił gola. W Zabrzu liczą, że zła passa kiedyś musi się skończyć, a promyczkiem nadziei był poniedziałkowy remis w Szczecinie z Pogonią 2-2. Gdyby górnicy wygrali derby, zbliżyliby się do Ruchu na punkt, a ich kibice zapewne zapomnieliby o tegorocznych rozczarowaniach. W grupie drużyn walczących o utrzymanie najciekawiej zapowiada się sobotnie starcie Piasta ze Śląskiem. Gliwiczanie od pięciu kolejek nie wygrali i plasują się tuż nad "kreską", z dwoma punktami przewagi nad Zagłębiem i pięcioma nad Widzewem. Do najbliższego przeciwnika tracą trzy, zatem to mecz z gatunku tych "o sześć punktów". Porażka sprawiłaby, że sytuacja jedenastki trenera Marcina Brosza byłaby niewesoła. W Lubinie, choć "Miedziowi" mogą w piątek zdobyć po raz pierwszy Puchar Polski, liczy się głównie liga. W klubie wszyscy podkreślają, że poniedziałkowa potyczka z Koroną Kielce może być dla przyszłości drużyny ważniejsza niż sięgnięcie po prestiżowe trofeum. Zobacz terminarz grupy mistrzowskiej Zobacz terminarz grupy spadkowej