Lechia - Legia 0-2 w 25. kolejce Ekstraklasy
Ten mecz nie był dobrą reklama polskiej ligi, szczególnie w pierwszej połowie. Lecha Gdańsk przegrała z Legią Warszawa 0-2 w 25. kolejce Ekstraklasy. Stołeczny klub zdominował rywali i odskoczył reszcie drużyn. Nad drugą Cracovią wicemistrz Polski ma już dziewięć punktów przewagi.
Na przedmeczowej konferencji trener Lechii Piotr Stokowiec zaznaczał, że Legia jest liderem tabeli, bo popełnia mniej błędów od konkurencji. W środowy wieczór jego słowa spełniły się co do joty. Dwa błędy zwykle solidnej gdańskiej obrony sprawiły, że bezcenne trzy punkty pojechały do stolicy.
Pierwsza połowa była widowiskiem dla koneserów. Lechia właściwie nie zaistniała w ofensywie, to Legia miała inicjatywę, ale dopiero w końcówce tej części zaczęło się gotować pod bramką Duszana Kuciaka. Najgoręcej było w doliczonym czasie, gdy Jose Kante potężnym strzałem obił słupek.
Druga połowa zaczęła się od żółtej kartki dla trenera Legii Aleksandara Vukovicia, który miał chyba najwyższe tętno z uczestników tego widowiska. "Vuko" zbyt żywiołowo reagował na boiskowe zdarzenia, których nie było zbyt wiele. Chwilę potem Kuciak po raz kolejny zgłosił mocną kandydaturę do interwencji sezonu, gdy po dośrodkowaniu Pawła Wszołka z powietrza strzelał Jose Kante. Atakujący Legii mieli nieco ułatwione zadanie, gdyż w Lechii zabrakło Michała Nalepy. Trzeba przyznać, że zastępujący go żółtodziób Rafał Kobryń zagrał poprawnie.
Decydujący moment meczu nastąpił w 57. minucie. Głęboko wcześniej cofnięci gospodarze wyjątkowo mieli piłkę na połowie rywala. Rozgrywający pierwszy mecz przed własną publicznością Rafał Pietrzak chyba poczuł się zbyt pewnie i niefortunnie zagrał do Luquinhasa. Brazylijczyk wiele się nie namyślał i wypuścił w bój Pawła Wszołka, który w idealnej sytuacji pokonał Kuciaka. Urodzony w Tczewie skrzydłowy, gdy był nastolatkiem trenował kilka miesięcy w Lechii. Sytuacja powtórzyła się we wrześniu ubiegłego roku. Lechia mocno zabiegała o względy Wszołka i strony właściwie doszły do porozumienia. W ostatniej chwili skrzydłowy zmienił zdanie i zamiast większych pieniędzy w Gdańsku wybrał grę o ligowe zaszczyty w Warszawie.
Po strzelonym golu Legia na chwilę cofnęła się, by zaatakować w 65 minucie. Marko Veszović szybko pomknął skrzydłem, świeżo wprowadzony Kenny Saief, jak to się mówi w żargonie piłkarskim, w tym czasie: "robił zdjęcie". Czarnogórzec dośrodkował, a Kante przez nikogo nieatakowany trafił w słupek. Potem do roboty zabrali się wreszcie lechiści. Najbliżej wyrównania w 70. minucie był Filip Mladenović, który nietypowo, bo z prawej nogi, z dystansu trafił w poprzeczkę. Równie nietypowo postąpił kilka minut później trener Lechii Stokowiec.
Szkoleniowiec znany głównie z przywiązania do defensywy i porządku na boisku postanowił zburzyć wszelkie schematy i za prawego obrońcę Karola Filę wprowadził napastnika Jose Ze Gomesa. W 86. minucie Legia w zamieszaniu bramkowym prawie sama sobie wbiła gola po uderzeniu Mateusza Wieteski. W doliczonym czasie mieliśmy jeszcze "padolino" Mladenovicia, który dostał 12.(!) żółtą kartkę w sezonie i odpocznie aż dwa mecze. Wreszcie na sam koniec Mateusz Cholewiak zdobył swą pierwszą bramkę dla Legii i przypieczętował wygraną "Wojskowych".
Legia Warszawa przewodzi tabeli mając już dziewięć punktów przewagi nad Cracovią. Jeszcze trzy mecze temu Legia wyprzedzała "Pasy" jedynie lepszą różnicą bramek. Lechia Gdańsk jest siódma i ma jedynie trzy oczka przewagi nad dolną ósemką.
Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 0-2 (0-0)
Bramki: 0-1 Paweł Wszołek (57), 0-2 Mateusz Cholewiak (90+6).
Żółte kartki: Omran Haydary, Filip Mladenović - Paweł Wszołek, Radosław Cierzniak, Artur Jędrzejczyk, Marko Veszović.
Lechia Gdańsk: Duszan Kuciak - Karol Fila (76. Ze Gomes), Rafał Kobryń, Mario Malocza, Filip Mladenović - Omran Haydary, Kristers Tobers, Jarosław Kubicki (58. Tomasz Makowski), Maciej Gajos, Rafał Pietrzak (63. Kenny Saief) - Flavio Paixao.
Legia Warszawa: Radosław Majecki - Marko Veszović, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk, Michał Karbownik - Paweł Wszołek, Domagoj Antolić, Walerian Gwilia, Luquinhas (89. Mateusz Cholewiak), Arvydas Novikovas (70. Bartosz Slisz) - Jose Kante (80. Tomas Pekhart).
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)
Widzów: 13 055.