Lechia prowadziła u siebie 1-0 od 52. minuty, gdy bramkę z karnego zdobył Artur Sobiech. Ostatnie słowo należało jednak do zabrzan. Wyrównującego gola strzelił Jesus Jimenez. - Nie ma usprawiedliwienia dla takiego wyniku i dla takiej postawy kolejny raz w końcówce meczu oraz momentami dla tak infantylnej gry - nie owijał w bawełnę Stokowiec. Jego zespół znów oddał punkty w końcówce spotkania. Podobnie było chociażby w niedawnych derbach z Arką Gdynia. - Pokazaliśmy w tym spotkaniu sporo jakości i stworzyliśmy dużo sytuacji, ale sami to zniweczyliśmy i możemy mieć pretensje do siebie - mówił trener Lechii. - Musimy się mocno zastanowić, bo przychodzi 75. minuta i dostajemy paraliżu umysłowego. Zaczynają nam trząść się łydki, gramy niestabilnie i irracjonalnie. To nas trochę weryfikuje i pokazuje, że powtórzenie poprzedniego sezonu, o czym też wiedzieliśmy, będzie niezwykle trudne - podkreślił szkoleniowiec. - Oczywiście ten mecz i ten moment niczego nie przesądzają. Niczego jeszcze nie wygraliśmy i nie przegraliśmy, ale musimy wyciągnąć wnioski i mocno popracować w najbliższym okienku transferowym, bo tej drużynie potrzeba świeżej krwi i nowej energii. I to na każdej pozycji, bo nic tak nie motywuje jak rywalizacja. A na niektórych pozycjach nie ma tej rywalizacji, bo zwyczajnie brakuje nam ludzi - nie ukrywa Stokowiec. Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz