Drużyna z Gdańska wygrała inauguracyjne starcie ligi z Wisłą Płock, lecz od tamtego czasu nie zdołała zwyciężyć w żadnym z czterech kolejnych meczów, trzy z nich przegrywając. O ile porażki z Cracovią, czy Śląskiem Wrocław można było uznać za wypadek przy pracy, tak odpadnięcie z Pucharu Polski z pierwszoligową Drutex-Bytovią trzeba nazwać kompromitacją. Zwłaszcza, że w przegranym 0-1 spotkaniu zagrało aż czterech piłkarzy, mających za sobą przeszłość w reprezentacji Polski. Kibice Lechii już w trakcie meczu głośno wyrażali niezadowolenie z postawy zawodników, a po spotkaniu udali się pod szatnię, domagając się rozmów z piłkarzami. Część kibiców wyłamała też płot przy stadionie i przebiła opony w klubowym autokarze. Piłkarze do Gdańska wrócili zastępczym autobusem. Trener Piotr Nowak zwracał uwagę, że jego drużyna ma wąską kadrę, a do Bytowa przyjechała przetrzebiona kontuzjami, z zaledwie pięcioma rezerwowymi. W jej składzie zabrakło m.in. Marco Paixao, Grzegorza Kuświka, Rafała Wolskiego i Milosza Krasicia. - Trzeba obiektywnie przyznać, że nie zagraliśmy dobrego meczu. Niestety, w chwili obecnej stać nas na tylko tyle. Sytuacja, w której się znajdujemy jest dla nas dużym wyzwaniem - mówił szkoleniowiec Lechii. - Nie zagraliśmy w Bytowie dobrego meczu i to musimy przyznać obiektywnie.Czy powinniśmy wstrząsnąć zespołem? I tak, i nie. Myślę, że wstrząs powinien być, ale ten pozytywny i konstruktywny. Samym krzykiem i krytyką nie zdziała się zbyt wiele Ta sytuacja jest dla nas dużym wyzwanie. Mamy szereg kontuzji w zespole i musimy sobie teraz z tym poradzić. Brakuje nam kreatywności, ale kiedy jej nie ma, to trzeba to nadrobić sercem - zakończył. WG Puchar Polski: wyniki, terminarz, drabinka, strzelcy