W ostatnim przegranym 0-1 ligowym meczu na własnym stadionie z Pogonią Szczecin Stokowiec nie zasiadł na trenerskiej ławce. 47-letni szkoleniowiec przeszedł zaplanowany wcześniej zabieg laryngologiczny, a w zastępstwie gospodarzy poprowadził jego asystent Łukasz Smolarow. "Ze mną jest już wszystko w porządku. Wróciłem do zdrowia i teraz trzeba uzdrowić drużynę. Stan ogólny Lechii jest nie najgorszy, jednak po ostatnich spotkaniach pozostaje duży niedosyt. Jesteśmy źli i zwłaszcza mecz z Pogonią przelał czarę goryczy, ale wierzę, że na bazie podrażnionej ambicji pójdziemy w górę" - stwierdził na konferencji prasowej w Gdańsku Stokowiec. Gdańszczanie przegrali dwa poprzednie mecze 0-1, a w sumie nie odnieśli zwycięstwa w pięciu kolejnych spotkaniach. Zdobyli w nich tylko dwa punkty. "Nie da się wszystkiego wygrywać, ale także zła passa nie może trwać wiecznie. Jeśli wie co się robi i ma się do tego przekonanie, trzeba być konsekwentnym i cierpliwym. Wierzę w swoją pracę i wierzę, że praca się obroni. Ostatni miesiąc był dla nas zły, ale nie jesteśmy daleko od zwycięstw. Potrzebujemy wygranej i wierzę, że ona diametralnie zmieni naszą sytuację. Nie reaguję jednak nerwowo na porażki, bardziej natomiast przejmuję się tym, że kilku piłkarzy jest w słabszej formie niż w poprzednim sezonie. I to jest kamyczek do mojego ogródka, bo za to poczuwam się do odpowiedzialności" - przyznał. Biało-zieloni zmierzą się teraz z niżej notowanymi zespołami. W sobotę o 20 podejmą zajmujący 15. miejsce ŁKS Łódź, a w niedzielę 1 grudnia zagrają w Krakowie z ostatnią Wisłą. W pierwszej rundzie lechiści pokonali na wyjeździe 2:1 prowadzące zespoły Legii Warszawa i Piasta Gliwice, ale z zamykającymi stawkę ekipami tylko zremisowali 0-0. "Chyba Jose Mourinho powiedział, że mistrzostwa nie zdobywa się w meczach z ligową czołówką tylko w spotkaniach z dołem tabeli. Miniony sezon był dla nas bardzo dobry, powiedziałbym nawet, że wyśrubowany. Wtedy każdy mecz graliśmy o wszystko i teraz nastąpiło u nas, co jest naturalne, takie zjawisko jak 'zatrucie złotem' czyli pewne samozadowolenie. W podświadomości zabrakło nam determinacji. Nie wierzę oczywiście, że zawodnicy nie chcą, ale taka jest natura ludzka. Teraz chcemy wrócić do korzeni" - zapewnił. W inauguracyjnym spotkania w Łodzi czerwoną kartkę za faul na Janie Grzesiku otrzymał Żarko Udovicic, który nie wystąpi także w rewanżu. Serbski boczny pomocnik musi pauzować za drugi czerwony kartonik, który dostał w 12. kolejce w derbowej konfrontacji z Arką w Gdyni. Na baczności musi się z kolei mieć sześciu innych lechistów, którzy są zagrożeni przymusową przerwą w kolejnym meczu. Siedem żółtych kartek zobaczył Filip Mladenovic, a po trzy takie upomnienia mają na koncie Błażej Augustyn, Lukas Haraslin, Flavio Paixao, Artur Sobiech i Rafał Wolski. Augustyn jest jednak kontuzjowany i niewykluczone, że w tym roku nie pojawi się na boisku. Poza tym na uraz stawu skokowego wciąż narzeka Jaroslav Mihalik. "Nasz pierwszy mecz pokazał, że ŁKS ma naprawdę dużo jakości. Tej drużynie pod względem wyników się nie wiedzie, ale robi postępy i gra dobrze w piłkę. Łodzianie są szczególnie groźni w ofensywie, bo zdobyli 12 bramek z ataku pozycyjnego, co w polskiej lidze jest ewenementem. Czeka nas interesujące spotkanie, bo rywale, którzy nie mają nic do stracenia, będą chcieli pokazać swoje walory i zrobić skok na dużą kasę, czyli sprawić u nas psikusa. Zamierzamy znaleźć na to odpowiedź i narzucić swoje warunki. Liczę na zwycięstwo i wierzę, że końcówka roku będzie dla nas bardzo udana" - podsumował. Autor: Marcin Domański Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy