Od powrotu do Ekstraklasy derby Poznania przebiegają niemal w ten sam sposób - Warta stara się, toczy zacięte boje z Lechem, a nie jest w stanie ugrać ani punktu. Lech rozstrzygał już derby na swoją korzyść po rzucie karnym w ostatniej minucie, po golu w ostatniej akcji, albo też w meczach, w których to Warta prowadziła. Dziś "Zieloni" znów postawili się mistrzowi Polski i znów nic w zamian nie dostali. Lech już prawie pewny europejskich pucharów? To była stawka derbów Lechici myślami byli już pewnie przy czwartkowym boju z Fiorentiną w ćwierćfinale Ligi Konferencji, ale stawką spotkania z Wartą był dla nich wielki spokój w walce o europejskie puchary w kolejnym sezonie. Tak się bowiem ułożyła sytuacja w ostatnich dniach - awans Legii Warszawa i Rakowa Częstochowa do finału Pucharu Polski dał już pewność, że czwarty zespół z Ekstraklasy wywalczy miejsce w kwalifikacjach Ligi Konferencji. Do tego doszły porażki Widzewa i Warty, więc nad tymi zespołami Lech ma już dziś dziewięć punktów przewagi i lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Nie wydaje się realne, by mógł taką zaliczkę stracić, nawet jeśli łączyłby puchary z ligą jeszcze w maju. I to był właśnie cel "Kolejorza" na tę wiosnę. Doktor Lech leczy piłkarzy. Warta mogła szybko uzyskać przewagę Warta też miała jakieś szanse na pucharową kwalifikację, ale klub na takie przygody raczej nie jest przygotowany. Derby z Lechem to jednak dla zespołu z Wildy coś innego niż pozostałe starcia, "Zieloni" chcą udowodnić bogatemu sąsiadowi, że w mieście istnieje ktoś jeszcze. - Nawet jeśli ktoś miał jakiś uraz, to doktor Lech jest najlepszym specjalistą i wszyscy palą się do gry - mówił przed spotkaniem trener Warty Dawid Szulczek. Jego zespół oddał inicjatywę Lechowi, ale przecież robił to także w poprzednich spotkaniach. I często Lech był w takich sytuacjach bezradny. Podobnie było i dzisiaj. To Warta, choć przy piłce była rzadko, miała lepsze okazje. Najpierw czujność Filipa Bednarka sprawdził strzałem po ziemi Adam Zreľák, w 12. minucie kapitanie z ostrego kąta przymierzył Miłosz Szczepański, ale Bednarek końcami palców wybił piłkę na róg. Nie minęła minutę, a bramkarz "Kolejorza" popisał się paradą po główce Dimitriosa Stavropoulosa, ale tu wcześniej był jeszcze faul Roberta Ivanova. Lech przebudził się na kwadrans. Michał Skóraś wciąż w reprezentacyjnej formie! Lech przez pół godziny był bezradny, wolno rozgrywał piłkę, Warta przewidywała każdy jego ruch. Dopiero w 30. minucie, po wrzutce Jespera Karlströma, bramkę powinien zdobyć Mikael Ishak, ale kapitan mistrza Polski jest ostatnio w przeciętnej formie. Tym razem główkował prosto w Adriana Lisa. Gospodarze dopięli jednak swego w 34. minucie, Warta dała się wtedy złapać na kontratak. Kapitalnie zachował się Michał Skóraś, który najpierw wystawił piłkę do strzału Jesperowi Karlströmowi, a później pomknął do dobitki, bo uderzenie Szweda zza pola karnego odbił Adrian Lis. Tuż przed przerwą gospodarze dwukrotnie mogli podwyższyć prowadzenie, głównym aktorem był Adriel Ba Loua. Iworyjczyk najpierw kopnął zza pola karnego, a piłkę po rykoszecie odbił jeszcze Lis, a później pomknął sam na sam z bramkarzem. Wtedy do siatki trafił Ishak, ale Ba Loua był wcześniej na spalonym. Lech i Pogoń w europejskich pucharach? Tak wygląda tabela Ekstraklasy Mikael Ishak nie zna przepisów? Szwed znów zmarnował rzut karny! Warta straciła kontrolę nad swoją grą przed przerwą, ale mogła wyrównać zaraz po wznowieniu gry. W 47. minucie Ivanov dośrodkował na głowę Zreľáka, ale Słowak skopiował akcję Ishaka z pierwszej połowy - też trafił w bramkarza. Lech zepchnął na kilkanaście minut gości z Wildy do obrony, niecelnie uderzali Skóraś i Pedro Rebocho. A później swój ogromny potencjał zaprezentował młody skrzydłowy Warty Kajetan Szmyt. Popisywał się rajdami, zwodami, zrobił ruletę obok Pereiry, wreszcie wypracował akcję, po której Konrad Matuszewski wyłożył piłkę jak na tacy Maciejowi Żurawskiemu. Pomocnik Warty miał znakomitą okazję, kilka metrów do bramki, ale znów trafił w Bednarka. Nie popisał się też po drugiej stronie boiska Michał Kopczyński, nadepnął bowiem na stopę Skórasia już w polu karnym. Sędzia Stefański podyktował rzut karny, który - w drugim meczu z rzędu! - zmarnował Ishak. Tym razem trafił w poprzeczkę, po czym dobił piłkę do bramki. Szwed zaczął się cieszyć, ale gol nie mógł być oczywiście uznany - nie mógł bowiem dotknąć piłki, jeśli wcześniej nie miała ona kontaktu z żadnym zawodnikiem. Lech w nerwach, Warta walczyła do końca o remis. Skóraś rozstrzygnął spotkanie Lech więc wciąż prowadził 1-0, ale nie mógł być spokojny o zwycięstwo. To Warta w drugiej połowie wyglądała lepiej, jedna jej przypadkowa akcja mogła się przecież zakończyć trafieniem, a takich prób "Zieloni" mieli już w tym spotkaniu kilka. W 76. minucie sam na Bednarka biegł Szmyt, ale źle rozwiązał akcję. Mógł od razu strzelać, nie zdecydował się na to. W końcu wystawił piłkę Jakubowi Kiełbowi, ale ten kopnął ją wysoko nad poprzeczkę. Wykończenie ataków było słabym punktem drużyny trenera Szulczka. A skoro Warta nie potrafiła wykorzystać swoich okazji, to zgodnie z tradycją derbów, zrobił to w końcu Lech. W 88. minucie najlepszy gracz tego meczu, czyli Michał Skóraś, wbiegł w pole karne i uderzeniem pod poprzeczkę o raz drugi pokonał Lisa. Warta już po upływie doliczonego czasu gry wywalczyła rzut karny - Kristoffer Velde popchnął bowiem Kiełba. Tyle że znów strzał z 11 metrów nie zakończył się golem - Bednarek świetnie obronił strzał Zreľáka.