Jednym z sobotnich meczów piątej kolejki PKO BP Ekstraklasy było starcie Zagłębia Lubin z Lechem Poznań. Zwycięstwo pozwoliłoby "Kolejorzowi" zająć pierwsze miejsce w tabeli. Składna akcja pozwoliła Lechowi objąć prowadzenie w Lubinie Trener Niels Frederiksen i jego piłkarze otrzymali przed swoim spotkaniem świetne wieści. Cracovia rozbiła bowiem w Białymstoku Jagiellonię (4:2), co oznaczało, że jeżeli Lech Poznań pokona Zagłębie Lubin, obejmie prowadzenie w tabeli PKO BP Ekstraklasy. O to jednak wcale nie musiało być łatwo, bo do tej pory "Kolejorz" ani razu nie triumfował jeszcze w delegacji; w drugiej kolejce przegrali z Widzewem w Łodzi, zaś w Częstochowie padł bezbramkowy remis. Pierwszą niezłą okazję stworzyli sobie gospodarze. Po akcji prawym skrzydłem w dogodnej okazji znalazł się Mateusz Wdowiak, ale nie uderzył dobrze z okolicy piątego metra. Lech miał spore problemy z dotarciem do pola karnego "Miedziowych", ale gdy już to zrobili, to w naprawdę dobrym stylu. Wszystko zaczęło się w 19. minucie od ładnego obrotu Antoniego Kozubala z piłką. Ta trafiła na prawą stronę, skąd skierowano ją do Mikaela Ishaka. Kapitan "Kolejorza" szybko zgrał do Aliego Gholizadeha, który popisał się efektowną - i pierwszą w trakcie swoich występów w Ekstraklasie - asystą, wykorzystaną ostatecznie przez Afonso Sousę. W odpowiedzi niezły strzał zza pola karnego oddał Patryk Kusztal, ale z jego uderzeniem poradził sobie Bartosz Mrozek. Druga połowa na jałowym biegu Widać było, że trener Frederiksen nakazał w szatni swoim zawodnikom jak najszybciej podwyższyć prowadzenie. Już po chwili świetną okazję miał Ishak. Kapitan Lecha, choć dobrze ustawiony, uderzył jednak wprost w Dominika Hładuna. Po chwili przebudziło się jednak Zagłębie. W 59. minucie po indywidualnej akcji uderzał Mrozek, a po chwili dobijał Adam Radwański - dwukrotnie dobrze interweniował jednak Mrozek. Kilka chwil później Wdowiak zmarnował kolejną dobrą szansę. Podaniem odnalazł go Hładun, a skrzydłowy ruszył wprost na golkipera "Kolejorza". Dał się jednak dogonić Joelowi Pereierze i nie oddał nawet strzału w światło bramki. Choć każdej ze stron zależało na strzeleniu gola, akcjom brakowało dokładności, więc w efekcie utrzymało się skromne prowadzenie Lecha. Kibice "Kolejorza" mogą teraz świętować. Ich ulubieńcy wygrali swoje pierwsze wyjazdowe spotkanie w tym sezonie, a do tego - przynajmniej na jakiś czas - zostali nowymi liderami tabeli PKO BP Ekstraklasy.