Dlaczego trzech trenerów poprowadzi Lecha Poznań w dwóch ostatnich spotkaniach, a nie jeden? - Jest nas trzech, ale w każdym z nas niebieska krew - zażartował Rafał Ulatowski. - Miało być pięciu, ale dwóch nie dojechało - szybko dorzucił znany z poczucia humoru Jarosław Araszkiewicz. Były to jedyne humorystyczne momenty podczas konferencji, która poświęcona była w zasadzie tylko zmianom w sztabie szkoleniowym Lecha. Po wstydliwej porażce z Jagiellonią w środę Lech praktycznie odpadł z walki o mistrzostwo Polski. Aby do niej wrócić, musiałby sam wygrać w Krakowie, liczyć na potknięcie Legii w starciu z Górnikiem Zabrze, a także czekać na to, by Jagiellonia nie wygrała obu ostatnich spotkań. W czwartek w trybie natychmiastowym szefowie Lecha rozwiązali więc kontrakt z trenerem Nenadem Bjelicą, choć Chorwat miał odejść dopiero po sezonie, gdyby nie zdobył mistrzostwa. Razem z nim z Poznaniem pożegnali się jego asystent Rene Poms oraz trener przygotowania fizycznego Martin Mayer. W nowym sztabie, na dwa ostatnie spotkania, pozostali zajmujący się bramkarzami Andrzej Dawidziuk oraz Andrzej Kasprzak, odpowiadający również za przygotowanie fizyczne. Za przygotowanie zespołu do spotkań z Wisłą Kraków i Legią odpowiadać będą Rafał Ulatowski, Tomasz Rząsa i Jarosław Araszkiewicz. Formalnie w protokole Ulatowski będzie pierwszym trenerem, a dwaj pozostali - jego asystentami. - Nie będziemy deprecjonowali ani jednego dnia, który Nenad spędził w Lechu. Uczestniczyliśmy w spotkaniach z nim, a dla wszystkich nie jest to sytuacja codzienna. Wszyscy jesteśmy pracownikami Lecha, zaistniała wyjątkowa sytuacja i nastąpiła prośba właścicieli, byśmy zastąpili sztab Nenada Bjelicy. Decyzja o jego dymisji nastąpiła przed rozmowami z nami. Nie mamy perspektyw zostania w tej roli, 21 maja wracamy do pracy w Akademii, którą obecnie zostawiamy pod opieką Marcina Wróbla - mówi Rafał Ulatowski. Decyzja o zwolnieniu Bjelicy nie została przyjęta pozytywnie w szatni i nowi opiekunowie pierwszego zespołu mają tego świadomość. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że niektórzy zawodnicy mogą tęsknić za Nenadem. Są jednak profesjonalistami, my również i wiemy wszyscy, że do meczu z Wisłą zostało 48 godzin z okładem. To nie jest jakaś tam szatnia, ale Lecha Poznań, czyli klubu, który ma realne szanse zdobycia sześciu punktów w dwóch ostatnich meczach i z takim nastawieniem chcemy do niej wejść. Zainspirować piłkarzy, by z mogli wyjść z niej z podniesionymi głowami po meczu w Krakowie i szczególnie tym następnym z Legią - opowiada Ulatowski. Rząsa z kolei przypomina, że każdy z trójki członków sztabu szkoleniowego ma dużą wiedzę o Lechu, choćby z racji pracy czy gry w nim. - Niektórzy z nas byli w sztabie w roku mistrzowskim, czyli 2015 i znają chłopaków, wiedzą, jak to było. Ta nasza wiedza nie jest taka mała - twierdzi były 36-krotny reprezentant Polski i asystent Macieja Skorży trzy lata temu, gdy "Kolejorz" zdobył tytuł. - Chcieliśmy mieć swój sztab ludzi, który dobrze się zna i wie, czego może od siebie oczekiwać. W tej sytuacji, w której znalazła się drużyna, jedna głowa to być za mało. Chcieliśmy skorzystać ze swoich doświadczeń, nawyków, łatwiej będzie nam się dogadać. A wynagrodzenie pozostaje takie samo - przyznaje Ulatowski, który nie widział w tej roli jednego trenera-ratownika z zewnątrz. - To nie jest zadanie dla takiej osoby, który przyjdzie z zewnątrz z założeniem, że zdobędzie tyle i tyle punktów, to zostanie dłużej. A pewnie wielu takich by się znalazło. Naszym zadaniem jest działanie na rzecz dobra klubu, liczy się pierwsza drużyna. 180 minut, które zostały do końca sezonu, a wszyscy mieli w nim olbrzymie apetyty, pokażą, co się uda uszczknąć z tego tortu. Szanse wciąż są, ale najważniejsze tu będzie zaangażowanie zawodników - dodaje Ulatowski. Jednocześnie nowi trenerzy przyznali, że w czwartek i piątek nie udało im się spotkań z Bjelicą. - Informacja o tym, że będziemy tworzyć sztab w dwóch ostatnich meczach, dotarła do nas w różnych momentach naszych codziennych zajęć w Akademii. Ja byłem akurat we Wronkach, Rafał miał swoje spotkanie w sprawie klubów patronackich Akademii, a "Araś" wychodził z młodzieżą na trening. Było to dla nas zaskoczeniem, nie było czasu na spotkanie z Nenadem, choćby na chwilę. Tyle że podczas pracy w Akademii byliśmy z nim w ciągłym kontakcie i mamy informacje na temat pierwszego zespołu. Z Bjelicą był bardzo dobry kontakt i relacje te na pewno się nie zmienią - powiedział Tomasz Rząsa. Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz