"Kolejorz" przegrał z Zagłębiem 1-2, tracąc punkt w ostatniej minucie po samobójczym trafieniu Nikoli Vujadinovicia. Trochę tu pecha, ale z drugiej strony Zagłębie było lepsze i powinno wygraną zapewnić sobie kilka minut wcześniej. Zmarnowało m.in. rzut karny. - Nie ma co owijać w bawełnę, zasłużyli na zwycięstwo, byli lepszą drużyną. My jednak nie możemy opuszczać głów i jestem przekonany, że nie będzie nam brakowało energii w przygotowaniach do kolejnego spotkania. Tak właśnie zareagujemy - komentował Nawałka. Lech sprawiał wrażenie, jakby przespał początek spotkania, a w końcówce zabrakło mu sił. - Oddanie inicjatywy nie było naszym planem, założenia mieliśmy inne. W sytuacji, gdy Zagłębie przejmowało piłkę i zagrywało ją daleko, brakowało nam zebrania futbolówki. To my mieliśmy grać wysokim pressingiem, a tymczasem Zagłębie przejęło inicjatywę w środkowej strefie, a nam brakowało spokoju po przechwytach - mówił Nawałka, który w trackie meczu widział jednak pozytywne momenty. - Mieliśmy poszczególne fazy, gdy odbieraliśmy rywalom kontrolę. Było też kilka okazji bramkowych, a szkoda tej, gdy prowadziliśmy 1-0. Niestety, nie było bramki, a Zagłębie szybko wyrównało. Później była pechowa bramka po rzucie rożnym, z rykoszetem od naszego zawodnika, gdy Jasmin Burić nic nie mógł zrobić - opowiadał trener Lecha. Sporym zaskoczeniem był skład Lecha, a w nim to, że na bokach obrony Nawałka zdecydował się wystawić stoperów: Rafała Janickiego i Vernona de Marco, choć ten ostatni grywał też na lewej stronie. To m.in. efekt kontuzji Roberta Gumnego, choroby Piotra Tomasika, a także wcześniejszego urazu Wołodymyra Kostewycza, po którym Ukrainiec dopiero wraca do formy fizycznej. - Wybraliśmy tak na podstawie treningów i sparingów i naszym zdaniem, to była optymalna opcja. Mam nadzieję, że Robert Gumny będzie wkrótce zdrowy, a Kosta nadrobi zaległości motoryczne i w kolejnym meczu będzie już gotowy - tłumaczył Nawałka. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Lotto Ekstraklasy Andrzej Grupa