Tutaj zobaczysz zapis relacji na żywo ze spotkania Lech Poznań - Wisła Kraków Tutaj możesz śledzić relację na urządzeniach mobilnych ze spotkania Lech Poznań - Wisła Kraków Dla Lecha liczyło się tylko zwycięstwo, Wisła przyjechała do Poznania po to, by popsuć plany "Kolejorza", bo sama już za wiele zrobić nie może. Jedynie powalczyć o piątą lokatę z Koronę Kielce, ale to przecież większego znaczenia nie ma.Widać jednak było, że wiślakom zależy na punktach i to bardzo. Mimo sporych osłabień (brak Mączyńskiego, Sadloka, Cywki, na ławce Brożek czy Stilić), goście walczyli na całego - każde wejście w środkowej strefie było "na styk". Lech w początkowych minutach miał z tym problemy, później zaczął grać na jeden kontakt i tak tworzył miejsca dla swoich kreatywnych graczy. Ci mieli okazje do strzałów z dystansu - najpierw Maciej Gajos, chwilę po nim Radosław Majewski. Ten drugi zaskoczył Łukasza Załuskę uderzeniem z 20 metrów, ale miejsca i czasu miał tyle, że mógł wybrać kilka opcji. Wybrał strzał po ziemi, przy bliższym słupku. Wisła prezentowała się nieźle w ataku, aktywny był Patryk Małecki, wspierał go Rafał Boguski. Ten mecz przed przerwą mógł się podobać, szkoda tylko, że dwa gole, które jeszcze padły, były efektem kuriozalnych błędów, a nie pięknych akcji. Najpierw nie popisał się kapitan Wisły Arkadiusz Głowacki, zresztą poznaniak z urodzenia i były gracz Lecha. Za lekko podał piłkę Załusce, z czego skorzystał najszybszy na boisku Maciej Makuszewski. Gdy Lech miał wszystko pod kontrolą, jeszcze większa pomyłka przydarzyła się Matuszowi Putnockiemu. Słowak - zupełnie nie wiedzieć czemu - uznał, że Wołodymyr Kostewycz potrzebuje wsparcia w walce z Boguskim, wybiegł poza pole karne, po czym... staranował swojego kolegę z drużyny, a wiślak strzelił do pustej bramki. Takich błędów obrona Lecha popełniła jeszcze kilka - choćby po braku zrozumienia Bednarka z Putockym Boguski znalazł się sam na sam z bramkarzem, ale posłał piłkę nad poprzeczką. Wiślak był też bliski powodzenia po dośrodkowaniu Małeckiego w 34. minucie - Lech uratowała doskonała interwencja Kędziory. W drugiej połowie emocji było już znacznie mniej. Wisła przejęła inicjatywę, rozgrywała piłkę na połowie Lecha, ale nie zagrażała bramce. Trener Kiko Ramirez zareagował na to zmianą - wpuścił na boisko ofensywnego Semira Stilicia, który na stadionie przy Bułgarskiej popisywał się kiedyś wieloma efektownymi zagraniami. Bjelica, zanim minęła godzina gry, miał już na boisku dwóch nowych piłkarzy defensywnych: Lasse Nielsena i Łukasza Trałkę. Nie dlatego, że chciał bronić wyniku, ale z powodu kontuzji Macieja Wilusza i Macieja Gajosa. Z ławki rezerwowych boiskowe wydarzenia wciąż obserwował lider klasyfikacji strzelców Lotto Ekstraklasy Marcin Robak. I pewnie się denerwował tym bardziej, że goniący go Marco Paixao już w pierwszej połowie strzelił Pogoni dwa gole i tym samym zmniejszył straty do lechity do jednego trafienia. Trzy lata temu, gdy Robak był królem strzelców jako zawodnik Pogoni, Marco Paixao też gonił go do ostatniej chwili. Wtedy w ostatniej kolejce Portugalczyk ustrzelił hat-tricka, ale przegrał o jedno trafienie. Teraz w 70. minucie Robak wciąż był tylko rezerwowym, a Paixao strzelił karnego i go dogonił. Po wejściu na boisko Stilicia gra się ożywiła - Wisła zaczęła groźniej atakować, ale i Lech się odgryzał. W 73. minucie Bednarek sfaulował tuż przed polem karnym Boguskiego - to była znakomita okazja dla Stilicia. Bośniak jako gracz Lecha zdobywał gole z rzutów wolnych właśnie na tę bramkę. Teraz podszedł do piłki i jakby od niechcenia ją kopnął. To było prawie perfekcyjne uderzenie, Putnocky tylko patrzył, jak piłka odbija się od słupka. Po chwili odpowiedział Lech - Makuszewski minął z boku pola karnego Głowackiego, ale kapitan Wisły "wyciął" go z tyłu - dostał za to tylko żółtą kartkę. Strzałów Lech za wiele nie miał - jeden niecelny Majewskiego w dobrej sytuacji, jeden za lekki Robaka, który w końcu zastąpił wygwizdanego przez kibiców Kownackiego. "Biała Gwiazda" do samego końca walczyła o remis, który jej by wiele nie pomógł, ale ostatecznie zabrałby szanse Lechowi na mistrzostwo Polski. Na boisku pojawił się też Paweł Brożek i gdyby to on, a nie Boguski, zamykał akcję Matiji Szpiczicia, który strzelił z woleja w 92. minucie tuż obok bramki. Jeszcze w 94. minucie Boguski strzelił w zewnętrzną część słupka i jakimś cudem Lech utrzymał minimalne prowadzenie. Kwestia mistrzostwa, a także to, kto z prowadzącej czwórki nie zagra pucharach, rozstrzygnie się za tydzień. Andrzej Grupa, Poznań 36. kolejka Lotto Ekstraklasy: Lech Poznań - Wisła Kraków 2-1 (2-1) Bramki: 1-0 Majewski (9.), 2-0 Makuszewski (21.), 2-1 Boguski (27. z podania Głowackiego). Lech: Putnocky - Kędziora ŻK, Bednarek, Wilusz (46. Nielsen), Kostewycz - Makuszewski, Tetteh, Gajos (58. Trałka), Majewski, Jevtić - Kownacki (78. Robak). Wisła: Załuska - Bartkowski ŻK, Głowacki ŻK, Gonzalez ŻK, Spicić ŻK - Małecki (68. Bartosz), Uryga (63. Stilić), Llonch, Brlek, Boguski - Ondraszek (75. Brożek). Sędziował Mariusz Złotek (Gorzyce). Widzów: 19373. Lotto Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz Ranking Ekstraklasy - kliknij!