Żuraw, który nieco ponad dwa tygodnie temu zastąpił Ivana Djurdjevica w roli trenera Lecha, miał poprowadzić drużynę tylko w jednym spotkaniu. Po remisie 2:2 w Białymstoku z drugą w tabeli Jagiellonią i wobec wciąż trwających negocjacji z potencjalnymi szkoleniowcami, wszystko wskazuje na to, że były piłkarz m.in. Zagłębia Lubin i Hannoveru 96 pozostanie na tym stanowisku do świąt Bożego Narodzenia. Żuraw nie jest jednak wymieniany jako kandydat do "trenera na stałe". Pomocnik Tomasz Cywka ze spokojem pochodzi do zawirowań na ławce trenerskiej. "Nauczyłem się tego, że w piłce często szybko wiele rzeczy się zmienia, a jeden miesiąc może być zupełnie inny od drugiego. Zmiany trenerskie dzieją się poza nami, z mojej perspektywy to nie ma znaczenia. My piłkarze nie mamy wpływu na to, kto i kiedy będzie naszym nowym trenerem. Zmiana szkoleniowca to naturalna rzecz w naszej pracy, każdy z nas przechodził takie sytuacje i to wiele razy. Jedyne co w tej chwili możemy zrobić, to wyjść na boisko i trenować jak najlepiej" - tłumaczył 30-letni zawodnik. Jak dodał, nie ma zbyt wielkich różnic w tym, jak wyglądają zajęcia z obecnym trenerem w porównaniu do ćwiczeń z Djurdjevicem. "Ja dopiero wracam do zespołu po kontuzji, zaliczyłem dopiero kilka treningów, ale one są bardzo fajne. Jest dużo małych gier, które sprawiają nam największą radość, ale one odzwierciedlają także sytuacje meczowe. Zajęcia są bardzo intensywne i nie jest lekko. Każdy szkoleniowiec ma jakiś swój styl pracy, trzeba się do niego szybko dostosować" - stwierdził. Bramkarz Jasmin Buric zwrócił jednak uwagę na osobowości obu szkoleniowców. "Trener Żuraw jest zdecydowanie spokojniejszy, a Djurdjevic był bardziej impulsywny" - ocenił. Cywka, który latem z Wisły Kraków trafił do "Kolejorza", bardzo dobrze - jak zresztą cały zespół - rozpoczął sezon. Należał do wyróżniających zawodników drużyny, ale na początku października doznał kontuzji więzadła pobocznego w kolanie. Porażki drużyny oraz zmianę na ławce trenerskiej oglądał trochę z perspektywy kibica. "I muszę przyznać, że jeszcze trudniej to się oglądało właśnie z trybun czy z domowej sofy w przypadku meczów wyjazdowych. Wolałbym być z chłopakami na boisku i razem z nimi walczyć niż to śledzić w telewizji. Mnie osobiście to bolało i wkurzało. To już na szczęście jest przeszłość. Z moim zdrowiem wszystko bardzo dobrze. Od ubiegłego tygodnia trenuję z drużyną, po urazie nie ma śladu. Głód piłki jest niesamowity, bo sześć tygodni to bardzo długo" - tłumaczył. Najbliższym rywalem lechitów będzie mająca o trzy punkty mniej Wisła Płock. Cywka liczy, że w sobotę wieczorem (początek meczu o godz. 18) jego zespół wróci na zwycięskie tory. "To, że Wisła jest niżej od nas, o niczym nie świadczy. Nasza liga jest nieobliczalna, miejsce w tabeli nie jest istotne. Mecz w Białymstoku był dla nas pozytywnym sygnałem na przyszłość. Teraz jest idealny moment, by wrócić na zwycięską drogę" - podsumował piłkarz ósmego obecnie w ekstraklasie Lecha.