Od lat w Poznaniu prezesi klubu powtarzali, że Lech "walczy o majstra". Mimo wielkich aspiracji, świetnych piłkarzy, ta sztuka udała się w ostatniej dekadzie tylko dwukrotnie - w 2010 roku, gdy grał jeszcze Robert Lewandowski, a później w 2015 roku. Lech seryjnie przegrywał też kluczowe mecze w Pucharze Polski. Wielokrotnie powtarzały się słowa, że piłkarze nie radzą sobie z presją. W tym roku szefowie klubu postanowili zdjąć tę presję z graczy. Jest to związane głównie z przebudową i odmłodzeniem drużyny. Nie było zapewniania o walce o tytuł mistrzowski czy jakichś wielkich aspiracjach. Dobry start sezonu, Lech był nawet liderem Ekstraklasy, sprawił jednak, że na stadionie w Poznaniu zaczęło się zjawiać nawet ponad 30 tys. widzów. Pojawiła się więc presja, a "Kolejorz"... zaczął lepiej sobie radzić na wyjazdach. W trzech kolejnych spotkaniach w Poznaniu - ze Śląskiem, Cracovią i Jagiellonią - zdobył tylko punkt. Teraz Lech prowadził w prestiżowym spotkaniu z Legią w Warszawie 1-0, ale popełnił dwa proste błędy w obronie i przegrał. - Skąd presja? Wystarczy spojrzeć na ostatni tydzień, na te wszystkie artykuły, ataki na klub, na zespół, na piłkarzy. Też grałem w piłkę na różnych poziomach i też byłem krytykowany za błędy. To nie jest wytłumaczenie, bo jak ktoś chce tu grać, to musi sobie z tą presją radzić. Mam nadzieję, że my też sobie poradzimy. Z drugiej strony: mamy nowy zespół, młodych piłkarzy, którzy będą się rozwijać i stawać lepszymi. Czasem nie jest tak, że wszystko zaskakuje tak, jakbyśmy chcieli. Wiemy, jakie są oczekiwania w Poznaniu i widzimy, jak jedno spotkanie z Legią potrafi wszystko zmienić. To spotkanie zburzyło wszystko, cały spokój, który był ostatnio. Musimy jednak iść swoją drogą, choć pewnie będziemy się na niej potykać i obrywać za to po głowie. Mam jednak nadzieję, że na końcu sezonu przyjdzie nam się cieszyć z dobrego miejsca - opowiada trener Dariusz Żuraw. Problemy Lecha wynikają też z faktu, że "Kolejorz" traci punkty po indywidualnych błędach swoich graczy. Te popełniają zawodnicy sprowadzeni latem: Mickey van der Hart, Djordje Crnomarković czy Karlo Muhar, ale także np. Wołodymyr Kostewycz czy Pedro Tiba. Żurawiowi nie udało się skonstruować "żelaznej" linii obrony - takiej, jaką ma choćby Pogoń Szczecin. "Portowcy" też latem sprowadzili nowych stoperów, mają najmniej straconych bramek i najwięcej zdobytych punktów. - Możliwe, że my potrzebujemy więcej czasu, a w Szczecinie nie ma takiej presji i ci zawodnicy radzą sobie z wszystkim lepiej. Styl gry Pogoni jest inny niż nasz. Oglądałem ich ostatni mecz z Zagłębiem, analizowałem grę. Mieli system 5-3-2, a na końcu 5-4-1. Szybko strzelili bramkę i bronili dostępu do swojej. Droga do sukcesu może być różna, każdy obiera taką, jaką chce. Wierzę w tych zawodników, których ściągnęliśmy i mam nadzieję, że błędów będzie mniej. Gra ofensywna do przodu ma nam przynosić nie tylko efekty wizualne, ale i punktowe - twierdzi Żuraw. Kolejna szansa na punkty dla Lecha - już dzisiaj. O godz. 20.30 "Kolejorz" podejmie Zagłębie Lubin. Andrzej Grupa Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz