Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcyAż trudno uwierzyć, ale z czterech wcześniejszych pojedynków w roli gospodarza, Lech wygrał tylko jedno, z Wartą Poznań 1-0, i to po golu z rzutu karnego w doliczonym czasie gry. Aby podobnych wpadek już nie było, po ciężkim, poniedziałkowym spotkaniu w Gdańsku trener Dariusz Żuraw dał odpocząć kilku podstawowym graczom. W starciu z Podbeskidziem to był już Lech niemal najmocniejszy, z tercetem Moder - Tiba - Ramirez w środku pola i Ishakiem przed nimi. Jedynie Szatka i Puchacz zostali tym razem w rezerwie, ale nie miało to większego wpływu. Obie drużyny dzieliła bowiem różnica klasy. Beniaminek z Bielska-Białej początkowo chciał wyżej atakować lechitów, ale dość szybko zaczął czekać na rywala na swojej połowie. Lech rozkręcał się bardzo wolno, dopiero po 10 minutach zaczął zagrażać bramce Michala Peszkovicza. Najpierw dwukrotnie bramkarza Podbeskidzia zmusił do interwencji Jakub Moder, po chwili z bliska głową przestrzelił Wasyl Kraweć. Tempo tego spotkania nie było wysokie, Lech szukał sposobu na sforsowanie defensywy rywala. Sam jednak gola... stracił! W 28. minucie Gergo Kocsis zagrał piłkę na szósty metr, a Marko Roginić ubiegł Djordje Crnomarkovicia i z bliska wpakował futbolówkę do siatki. Lechowi dopisało szczęście - sędzia VAR dostrzegł, że zanim Węgier dogrywał piłkę przed bramkę, ta opuściła boisko. Mimo wszystko ten gol wstrząsnął Lechem. Już dwie minuty później świetną akcję przeprowadził Moder - na koniec huknął zza pola karnego, a Peszković z trudem wybił piłkę poza boisko. Z narożnika dośrodkował Czerwiński, bielszczanie pogubili się z kryciem, a Thomas Rogne z bliska wpakował piłkę do siatki. "Kolejorz" nie chciał iść za ciosem, zwolnił tempo swoich akcji, a rywale też zbytnio się nie wysilali. To, że gospodarze prowadzili do przerwy 2-0, było efektem fatalnego błędu Milana Rundicia. Serb dostał piłkę za zagraniu z autu, a był w swoim polu karnym. Nie wybił jej jednak, a poczekał, aż dobiegnie do niego Mikael Ishak. Szwed nie był zbyt gościnny - zabrał futbolówkę i mocno uderzył z ostrego kąta pod poprzeczkę. Ta bramka sprawiła, że Lech mógł być pewny swego. A jeśli beniaminek w coś jeszcze wierzył, to swoje nadzieje stracił zanim minęła minuta drugiej połowy. Podbeskidzie wywalczyło rzut wolny, po dośrodkowaniu piłkę głową z własnego pola karnego wybił Ishak. Prosto do Ramireza, który stojąc 30 metrów przed własną bramką zagrał kapitalnie do wybiegającego z połowy Tiby. Portugalczyk pomknął w kierunku bramki i w sytuacji sam na sam pokonał Peszkovicza. Mało tego - w 53. minucie było już 4-0, po kolejnym kompromitującym błędzie rywali. Tym razem piłkę stracił Kocsis, sam na sam z bramkarzem znalazł się Sykora, ale gola zdobył Ramirez, który dobił strzał Czecha. W efekcie dalsze rozgrywanie tego meczu straciło sens. Lech nie zamierzał już zbytnio się wysilać, Tiba i Ramirez skupili się na zagrywaniu krzyżakami czy piętkami, bądź polowali na zakładanie siatek u rywali. Podbeskidzie walczyło o honorowe trafieniem, blisko tego w 74. minucie był Aleksander Komor, a w samej końcówce Jakub Bieroński. Dwoma niezłymi paradami popisał się jednak Bednarek. Lechowi z kolei brakowało już dokładności pod bramką Peszkovicza i dlatego wygrał tylko 4-0, a nie np. 6-0. W czwartek poznaniacy zmierzą się w ostatnim pucharowym spotkaniu z Glasgow Rangers. Andrzej Grupa, Poznań Lech Poznań - Podbeskidzie Bielsko-Biała 4-0 (2-0) Bramki: 1-0 Rogne 30., 2-0 Ishak 44., 3-0 Tiba 46., 4-0 Ramirez 53. Lech: Bednarek - Czerwiński, Rogne, Crnomarković, Krawieć - Sykora (58. Skóraś), Moder (81. Muhar), Tiba, Ramirez (71. Marchwiński), Kamiński (59. Puchacz) - Ishak (59. Awwad). Podbeskidzie: Peszkovicz - Gutowski (75. Modelski), Baszłaj ŻK, Rundić (51. Komor), Gach - Miakuszko (62. Sitek), Rzuchowski, Kocsis (75. Bieroński), Ubbink, Marzec ŻK (62. Sierpina) - Roginić. Sędzia: Wojciech Myć (Lublin).