Frankowski wyrzucił Bjelicę w 60. minucie meczu - Chorwat miał wcześniej pretensje o to, że arbiter nie podyktował dla Lecha rzutu karnego. W pomeczowym sprawozdaniu, do którego dotarł "Przegląd Sportowy", Frankowski napisał, że Bjelica krzyczał do niego "J.bie tie matter" oraz "Co zrobiłem k..wa?". Sam zaznaczył, że stało się to już po decyzji o odesłaniu szkoleniowca na trybuny. Komisja Ligi prawdopodobnie nie uznała tego za element dodatkowo obciążający szkoleniowca, bo znów ukarała go dwumeczowym zakazem prowadzenia drużyny, tak jak we wrześniu. Wtedy Bjelicę wyrzucił Paweł Gil, bo Chorwat wdał się w polemikę z Kibu Vicuną, asystentem Jana Urbana w Śląsku Wrocław. - To, co napisał pan Frankowski, nie ma znaczenia w chorwackim języku. Nie chcę tego tłumaczyć, każdy z was może sprawdzić w google. Nie wiem, co on słyszał. Trzeba nauczyć się chorwackiego, a potem pisać, jak jest. A był też niemiecki, hiszpański i włoski, wszystkich sześć języków, w których mówię. Tego nie można zrozumieć, to bardzo ciężkie dla niego. On słuchał tego po chorwacku, ale bardzo słabo - mówił Bjelica. Cytat ze sprawozdania sygnalizował bowiem, że Chorwat mógł dopuścić się obrazy matki sędziego Frankowskiego. Tyle, że gdyby nawet arbiter poprawnie zapisał słowa wypowiedziane przez Bjelicę, czyli prawdopodobnie "J.bem ti mater", to i tak oznaczałoby to tyle, co popularny polski wulgaryzm. Tak też prawdopodobnie uznali prawnicy z Komisji Ligi, nie zwiększając kary dla Bjelicy. Szkoleniowiec tłumaczył się z zachowania: - To się stało po tym, jak zostałem wysłany na trybuny. Wcześniej tylko pytałem, co zrobiłem, już po jego pierwszym podejściu do ławki i ostrzeżeniu. Mamy wideo, to widać i słychać. Jeśli to wystarczy do wyrzucenia, to ja to akceptuję. Później byłem tylko zdenerwowany, ale pan by nie był? Jakbym powiedział panu: nie może pan zostać na tej konferencji, a pan by mnie pytał: co zrobiłem? Bjelica nie poprowadzi Lecha w dwóch najbliższych meczach: w niedzielę przeciwko Cracovii w Poznaniu oraz w środę przeciwko Zagłębiu w Lubinie. Zastąpi go asystent Rene Poms. - Mam swoje miejsce na trybunach, to nie jest problemem. Trzy mecze, gdy nie siedziałem na ławce, pokazały, że mogę mieć pełne zaufanie do asystenta, który zrobił dobrą pracę - twierdzi szkoleniowiec Lecha. - Jeśli to gwarancja, że zespół gra wówczas lepiej, to zawsze możemy tak robić i niech on prowadzi drużynę. Razem z asystentem pracuję z nią przez cały tydzień, a godzinę przed meczem on ją przejmuje i godzinę po ją oddaje. Byle zespół wygrywał - kończy Bjelica. Mecz Lecha z Cracovią rozpocznie się w niedzielę o godz. 18. Andrzej Grupa