Lech ochłonął już po decyzji wojewody wielkopolskiego Zbigniewa Hoffmann, który zamknął stadion Lecha na trzy mecze w europejskich pucharach i pięć spotkań ligowych z udziałem "Kolejorza". Dalej się jednak nie zgadza z tak surowym potraktowaniem, a rzecznik prasowy Łukasz Borowicz mówi nawet, że poznański klub został kozłem ofiarnym tego, że państwowe służby, posiadające narzędzia do wyłapywania sprawców aktów przemocy czy wandalizmu, nie wykonują tego od razu. Zniszczenia na Inea Stadionie, na którym za 2,5 tygodnia swój mecz rozegra reprezentacja Polski, nie są wielkie - obejmują wyłamane zawiasy w bramach i płocie oraz wypalenie trawy przez race i świecie dymne. - Szacujemy, że koszty naprawy wyniosą kilkanaście tysięcy złotych - mówi Borowicz. Zdecydowanie większe będą utracone wpływy ze sprzedaży biletów czy gadżetów podczas ośmiu meczów, na których stadion będzie zamknięty. - Trudno opierać się na planie na przyszłość, ale z danych z lat poprzednich wynika, że możemy stracić ok. trzech milionów złotych - twierdzi Borowicz. Lech razem z prawnikami analizuje możliwe drogi odwoławcze, a już we wtorek doszło do spotkania prezesa klubu Karola Klimczaka z wojewodą Hoffmannem. - Panowie postanowili, że razem usiądą do tego tematu, bo należy zastanowić się, jak pomóc klubom w walce z osobami, które jawnie łamią prawo. I jak doprowadzić do egzekucji tego prawa - mówi Borowicz. - Nie chcę mówić, w jaki sposób będziemy współpracować z wojewodą i do czego ta współpraca doprowadzi, ale jedno jest pewne: pozostawienie klubów czy organizatorów imprez sportowych samych sobie, bez pomocy państwa, jest bezsensowne i do niczego nie doprowadzi. Dziś możemy powiedzieć, że potrzebne nam są konkretne rozwiązania - twierdzi Borowicz. Takie prawdopodobnie powstaną, bo po meczu w Poznaniu reakcje zapowiedzieli premier Mateusz Morawiecki i szef MSWiA Joachim Brudziński. W ramach zmian w Ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych możliwe jest ponowne wprowadzenie policji na stadiony, wyższych kar finansowych dla sprawców wykroczeń czy pomoc funkcjonariuszy przy przeszukiwaniu kibiców podczas wejścia na obiekty. - Z punktu widzenia każdego organizatora imprezy masowej jest oczywiste, że wsparcie państwa w niektórych punktach jest niezbędne - twierdzi Borowicz. Być może Lechowi uda się zmniejszyć karę nałożoną na klub w wyniku decyzji administracyjnej wojewody - zadecyduje o tym zapewne ewentualna chęć klubu we wprowadzaniu zmian dotyczących bezpieczeństwa. Na razie nie ma decyzji o zmianie firmy świadczącej usługę ochrony czy też wyciągania konsekwencji personalnych wobec osób pracujących w Lechu. - Minęły dwa dni od zdarzenia, jest za wcześnie mówić, czy klub podejmie kroki dotyczące zmiany firmy wykonującej dane usługi dla niego. Analizujemy przesłanki i argumenty, ale proszę tu o cierpliwość - twierdzi Borowicz. - Czy dziś należy szukać kozła ofiarnego, czy też przenieść uwagę na zdecydowanie szerszą perspektywę egzekwowania prawa i kwestię pomocy wyższych organów? Wybieramy tę drugą możliwość, bo ważniejsza jest kwestia rozwiązania problemu - kończy rzecznik prasowy Lecha. Andrzej Grupa Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy