Słowak rozegrał tej jesieni 16 ligowych spotkań - w siedmiu z nich zachował czyste konto, przepuścił łącznie 14 strzałów rywali. Wygrał też rywalizację z Jasminem Buriciem, z którym na początku sezonu - gdy "Kolejorz" grał w eliminacjach Ligi Europy - zmienili się co kilka dni. Bośniak w Ekstraklasie zagrał pięciokrotnie, przepuścił dwa strzały, a w trzech meczach był niepokonany. W ostatnim meczu w tym roku 33-latek ze Słowacji też miał sporą szansę, by nie dać się pokonać. Skapitulował jednak po rzucie rożnym i uderzeniu głową Ukraińca Putiwcewa. - Ta bramka byłą zdobyta nieprawidłowo, bo wcześniej piłka była już za linią końcową - mówił Putnocky. Lechici protestowali u sędziego Pawła Gila, że nie powinno być rzutu rożnego, ale arbiter decyzji nie zmienił. A po chwili goście z Niecieczy trafili na 1-2. - Było wciąż spokojnie, tak to czułem z bramki. Czekaliśmy na dalsze szanse, jedno wykorzystaliśmy i było po meczu - opowiada Słowak, który wystąpił z wielkim siniakiem pod okiem. To efekt jednej z interwencji w końcówce poprzedniego meczu z Zagłębiem Lubin. - Opuchlizny nie było i wszystko widziałem - śmieje się. Lech awansował na drugie miejsce, ale może spaść na trzecie, jeśli w poniedziałek Górnik Zabrze choćby zremisuje z Cracovią. Mimo wszystko strata Lecha do Legii oraz ewentualnie Górnika jest nieznaczna. Dla bramkarza Lecha to wciąż za mało. - Czujemy niedosyt, bo były takie mecze, które mogliśmy wygrać, ale dawaliśmy w nich mało bramek. Mogliśmy osiągnąć trochę więcej. Wiemy jednak, o co gramy i chcemy zrobić to jak najlepiej. Chcemy mistrzostwa Polski i myślę, że każdy z nas to wie. Popracujemy dobrze w przerwie i będziemy o ten tytuł walczyć - zapewnia. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Lotto Ekstraklasy Andrzej Grupa